Dlaczego ubezpieczyciel nie płaci?

15 lutego tego roku w Płońsku doszło do tragicznego wypadku. 20 - letni kierujący BMW zjechał nagle z drogi, uderzył w samochód zaparkowany na chodniku państwa Kowalczyków. Ten pojazd uderzył dwie osoby stojące obok. Jedna z nich zmarła dwa dni później w szpitalu. Państwo Kowalczykowie nie mogą uzyskać odszkodowania, gdyż ubezpieczyciel twierdzi, że nie może go wypłacić bez prawomocnego wyroku. Czy faktycznie tak stanowi prawo?

Państwo Kowalczykowie z Płońska od pół roku czekają na odszkodowanie za auto, które stracili w wypadku do którego doszło 15 lutego przy ul. Targowej w Płońsku.


- W pewnym momencie usłyszałem huk. Wyjrzałem i zobaczyłem człowieka, który  leciał w powietrzu, taki zwinięty w kłębek  -  mówi Roman Kowalczyk, właściciel zniszczonego samochodu.


Drugi z poszkodowanych miał cięższe obrażenia. Został zabrany do szpitala w Warszawie, gdzie dwa dni później zmarł. Świadkowie wypadku mówią, że kierujący BMW jechał o wiele za szybko i z nieustalonych przyczyn zjechał na chodnik. Sam kierowca mówi, że ktoś zajechał mu drogę.


- Wyprzedzałem ciągnik z przyczepą. Kiedy skończyłem manewr wyprzedzania wyjechał facet, nie wiem czy to facet, czy to baba jechała. Nie wiem – mówi Damian L., który jest oskarżony o spowodowanie wypadku.

- Twierdził, że  uderzając w samochód stojący na poboczu, musiał dokonać manewru obronnego, na skutek zajechania mu drogi przez inny pojazd. Prokuratura na bazie całych materiałów dowodowych, okoliczności, a przede wszystkim zeznań świadków, uznała tę wersję za linię obrony sprawcy -  mówi Ewa Ambroziak, szefowa Prokuratury Rejonowej  w Płońsku.


Damian L. zrzuca odpowiedzialność na jakiś tajemniczy samochód, który miał mu zajechać drogę, ale świadkowie takiej sytuacji nie widzieli. Po przedstawieniu mu zarzutów mężczyzna przestał składać zeznania i zaczął twierdzić, że leczy się psychiatrycznie.


-   To znaczy leczyłem się. Chciałem  powiesić się. Po prostu mi nerwy puściły, że nie wiedziałem,  co mam ze sobą zrobić - mówi Damian L., który jest oskarżony o spowodowanie wypadku.


Rodzina mężczyzny, który zginął, z ewentualną sprawą cywilną przeciw sprawcy czeka na wyrok karny. Ubezpieczyciel sprawcy również czeka na wyrok sądu i nie wypłaca odszkodowania  państwu Kowalczykom.  Problem w tym, że sprawa sądowa na pewno potrwa wiele miesięcy, a państwo Kowalczykowie w tym czasie nie mogą  wyrejestrować zniszczonego samochodu i muszą płacić obowiązkowe ubezpieczenie.


- Trzy dni po wypadku zgłosił się do mnie z firmy ubezpieczeniowej rzeczoznawca.  Ocenił, że  auto nie nadaje się do użytku i  jest  całkowita szkoda - mówi pan Roman.


-  Domagaliśmy się zwrotu naszych pieniędzy, które nam się należą.  Do tej pory nie mamy żadnej odpowiedzi od ubezpieczyciela - mówi Elżbieta Kowalczyk , żona  pana Romana.


Okazuje się jednak, że firma ubezpieczeniowa nie musi czekać na wyrok sądu w tej sprawie. Powinna w ciągu 30 dni od wypadku przeprowadzić własne postępowanie.


-  Mamy dosyć ugruntowane orzecznictwo, szczególnie orzecznictwo Sądu Najwyższego, że zakład nie powinien wstrzymywać się z wypłatą odszkodowania i uzależniać tego od zakończenia się postępowania karnego - mówi Aleksander Daszewski,  Dyrektor Biura Rzecznika Ubezpieczonych. *

*skrót materiału


Reporter:  Michał Bebło


mbeblo@polsat.com.pl