Nielegalna żwirownia działa nadal

Mieszkańcy Broszkowic od kilku lat walczą z właścicielem żwirowni, która funkcjonuje i wydobywa kruszywo z koryta Wisły. Urzędnicy są po stronie mieszkańców, twierdzą, że żwirownia działa bez pozwoleń. Właściciele żwirowni nie mają sobie nic do zarzucenia, a mieszkańcy boją się powodzi.

Broszkowice koło Oświęcimia.  Od 2006 roku funkcjonuje tu żwirownia.  Żwir i piasek wydobywany jest z koryta Wisły. W 2010 prokuratura oraz nadzór budowlany  uznały  żwirownie za samowolę budowlaną i doprowadziły do jej zamknięcia . Jednak po kilku miesiącach wydobywanie kruszywa wznowiono.


-  Urządzenia są na kołach i to nie jest urządzenie podlegające pod urząd budowlany. Nasze posesje są 70 – 80 metrów od wału. A żwirownia jest tuż przy wale – mówi Tadeusz Żak, mieszkaniec Broszkowic.


-    W ocenie Marszałka  żwirownia jest nielegalna. Odmówiliśmy pozwolenia wodno-prawnego i w zasadzie jest brak zgody na wydobycie – mówi Piotr Odorczuk, kierownik Biura Prasowego Urzędu marszałkowskiego w Krakowie.

Odwołania właścicieli  żwirowni zostały odrzucone przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie, a potem przez Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie. Teraz złożyli wniosek o kasacje.  Pracy jednak  nie przerwali. Właścicielami żwirowni są na zmianę  Artur K. oraz jego konkubina Jolanta J.  To powoduje sporo  komplikacji. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej  już dawno usiłował zlikwidować nielegalne wydobycie. 


-  Sąd uchyla sprawy. Nie z powodu merytorycznych, a proceduralnych. Jedna osoba dzierżawi od drugiej. To jest skomplikowane - mówi Artur Kania z  Regionalnego  Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.


Mieszkańcy Broszkowic wysłali setki pism do urzędów, instytucji i ministerstw z prośbą o interwencję w  kwestii uciążliwej żwirowni.  Mimo, że urzędnicy są po ich stronie, problem wydaje się nie do rozwiązania, a sprawy przeciw właścicielom latami toczą się w sądach.


- Te postępowania zakończyły się aktem oskarżenia. Nasz akt oskarżenia również obejmował kradzież kruszywa na kwotę dwóch i pół miliona. Toczą się postępowania – mówi Mariusz Słomka,   zastępca Prokuratora Rejonowego w Oświęcimiu.


-  Jak przyjeżdża policja,  to pracownicy umiejętnie tłumaczą się,  że żwir nie jest wydobywany. A  mówią, że jest dowieziony z zewnątrz. Tu jest jego sortowanie. A urządzenia nie pracują,  tylko je konserwują - Tadeusz Dziędziel- mieszkaniec Broszkowic.


Ale to nie jedyny problem. Gmina, aby zwiększyć bezpieczeństwo  mieszkańców chciała  podwyższyć  o półtora metra wał przeciwpowodziowy.   Niestety,  niestety nie jest to możliwe,  mimo, że są na to pieniądze.


 - Nadbudowę wałów blokuje właściciel żwirowni. Właściciel działek nie wyraża zgody na dysponowanie gruntem  na cele budowlane. Miejscowość Broszkowice może zostać zalana – mówi Małgorzata Grzywa,  Wójt Gminy Oświęcim. Chcieliśmy porozmawiać z właścicielami żwirowni, aby poznać ich stanowisko.  Przez kilka dni szukaliśmy  ich w paru miejscach.  Zaczęliśmy od krakowskiej siedziby firmy. Artura K. zastaliśmy w mieszkaniu na jednym z krakowskich osiedli. Pod tym adresem zarejestrowana też  jest firma  jego konkubiny Jolanty  J.  Z nią udało nam się przez chwilę porozmawiać przez telefon.


  Reporter: Kiedy państwo przestaniecie wydobywać żwir?


-  Proszę mnie nie rozmieszać -  mówi Jolanta J.


-  To jest totalny skandal! Chała polityczna. Tutaj nikt nie może dobrać się temu panu z Krakowa do skóry. On nas tutaj tak ciemięży. Ludzie są zrozpaczeni – mówi Marian Gołąb,  sołtys wsi Broszkowice. *

 

*skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki


aborzecki@polsat.com.pl