Prezesa odwołać nie można

Mieszkańcy spółdzielni mieszkaniowej w Choroszczy odwołali prezesa. Twierdzą, że bezpodstawnie została mu przyznana premia, do tego z 30-miesięcznym wyrównaniem. Prezes spółdzielni nie zamierza ani odejść ze stanowiska, ani oddać pieniędzy.

Spółdzielnia mieszkaniowa w Choroszczy liczy około  600 członków. Od niespełna 3 lat kieruje nią Janusz Cz.  Jednak mieszkańcy protestują przeciwko rządom prezesa. Nie podoba im się między innymi sposób w jaki dysponuje on  majątkiem spółdzielni.


- Pan prezes bierze samochód, piątek, sobota, niedziela. Było powiedziane,  żeby prowadził książkę rejestru, też nie prowadzi -  mówi Zdzisław Konopko, mieszkaniec spółdzielni.


Mieszkańcy twierdzą, że prezes ukrywa spółdzielcze dokumenty. Nie mogą zapoznać się z nawet członkowie rady nadzorczej. Zdaniem mieszkańców,  mogą wśród nich być zapisy umów z firmami zewnętrznymi na prace remontowe dla spółdzielni.


-  Nie ma uchwał z Walnego Zgromadzenia, uchwał z 2013 roku, nie mamy możliwości wglądu w jakiekolwiek umowy zawierane z firmami. Są wykonywane,  jeśli chodzi o remonty, przychodzą robotnicy  i pytają  kiedy prezes  z nimi rozliczy się - mówi Jacek Dąbrowski, przewodniczący Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Choroszczy.


Cierpliwość mieszkańców spółdzielni w Choroszczy wyczerpała wieść o podwyżce jaką ich zdaniem po cichu przyznał sobie prezes spółdzielni. Miał to zrobić przy pomocy dwóch członków rady. Na konto prezesa wpłynęło kilkanaście tysięcy złotych.


-  Pan prezes zażyczył sobie podwyżkę. Dostał, bo część rady mu ją przyznała z wyrównaniem od stycznia 2011 roku, to ewenement - mówi Tadeusz Sawko,  mieszkaniec spółdzielni.


Na kolejnym posiedzeniu rada, już w pełnym składzie miała cofnąć uchwałę o podwyżce. Tak twierdzą członkowie rady, z którymi rozmawialiśmy. Prezes nie chciał zwrócić pieniędzy, więc mieszkańcy postanowili zwołać Walne Zgromadzenie i odwołać swojego zarządcę. Stanowisko straciła także  członkini rady, która przyznała prezesowi podwyżkę.


- Prezes dał do zrozumienia, że możemy domagać się swoich praw w sądzie bo pieniądze są już przelane na jego konto - mówi Jacek Dąbrowski, przewodniczący Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Choroszczy.


- Nie ma odwołania przez walne ani nie ma wypowiedzenia umowy,  bo to  co napisali,  to można w kiblu powiesić - mówi Janusz Cz.,  prezes spółdzielni.


Prezes spółdzielni, nie tylko nie zamierza podporządkowywać się  decyzji spółdzielców, ale zapowiada skierowanie przeciwko nim sprawy do prokuratury, choć statut spółdzielni mówi jasno, że odwołać go  może  Walne Zgromadzenie lub Rada Nadzorcza.  Prezes nie przyjął wypowiedzenia umowy o pracę, zasłaniając się brakiem protokołu z Walnego Zgromadzenia,  na którym został pozbawiony stanowiska.


-  Do dzisiaj nie ma protokołu z walnego,  a powinien być. Przepisy mówią,  że w ciągu 7 dni mają być złożone do KRS, a tego nie ma. Nie przestrzegają prawa, a tylko się ściągają telewizję  - mówi Janusz Cz.,  prezes spółdzielni.


-  Problemy się zaczęły po zebraniu,  bo nie mogłem sporządzić dokumentacji. Zarząd  zebrał się, zabrał dyktafon,  na którym nagrany był  przebieg zebrania,  a ja zostałem z papierami -  mówi Grzegorz Gereluk, przewodniczący Walnego Zgromadzenia,  na którym odwołano prezesa.*

*skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl