Czy szczepić dzieci?

W zeszłym tygodniu Główny Inspektorat Farmaceutyczny podał informację o wycofaniu serii dwóch szczepionek podawanych dzieciom: Euvax B i Tripacel. Wśród rodziców wybuchła panika, a urzędnicy twierdzą, że są to kroki prewencyjne.

Kiedy w zeszłym tygodniu Monika Kaźmierczyk usłyszała informację o wycofaniu z obiegu serii szczepionek Euvax B i Tripacel, wpadła w panikę. Jej półroczny synek Julian dostał obie obowiązkowe szczepionki, po których pani Monika zaobserwowała problemy skórne i zmniejszone napięcie mięśniowe u synka.


-  Stwierdziłam, że to co dzieje się z moim dzieckiem może być po szczepionce – mówi Monika Kaźmierczyk której syn  został zaszczepiony szczepionkami z wycofanej serii. Decyzja o wycofaniu szczepionek zapadła po tym, jak pielęgniarki z jednej z przychodni zgłosiły zmiany w wyglądzie kilku fiolek. Urzędnicy uspokajają rodziców.


- Może to zabrzmi  paradoksalnie, ale wycofaliśmy tylko ze względu na zmieniony wygląd,  a nie doniesienia o działaniach niepożądanych – mówi Zofia Ulz, Główny Inspektor Farmaceutyczny.


-  Rodzice dzieci,  którym podano te szczepionki powinni czuć się bezpiecznie, bo one zostały przebadane i spełniały wymagania jakości bezpieczeństwa, i skuteczności – mówi Ewa Augustynowicz z  Narodowego  Instytutu  Zdrowia Publicznego.


W te zapewnienia nie wierzą jednak państwo Kocięccy z Gliwic. Ich synowi zaraz po urodzeniu podano szczepionkę Euvax z poprzedniej serii, która także została wycofana.


- Dziecko,  które się rodzi o 18 po ciężkim porodzie, okazuje się dopiero przy wypisie,  że miał wrodzone zapalenie płuc,  a oni o 20 mu dali w inkubatorze, w takim stanie szczepionkę. Nie czekając na żadne wyniki badań i nie pytając nas o zdanie -  mówi Arkadiusz Kocięcki ojciec Ksawiera.


Kilka godzin po podaniu szczepionki u Ksawiera wystąpiły drgawki, potem padaczka. Rodzice byli przerażeni.


- Nikt nie widzi związku stanu Ksawiera z podaniem szczepionki,  chociaż nie wiadomo skąd ta padaczka jest.  Mamy wpisane w książeczkę encefalopatię kryptogenną,  czyli nieznanego pochodzenia – mówi pani Agnieszka, matka Ksawiera.


Dzisiaj Ksawier ma pięć lat. Jest niepełnosprawny. Jego rodzicom trudno się z tym pogodzić.


- Ksawier jest opóźniony psychoruchowo,  jest na etapie rocznego dziecka. W tej chwili nie wstaje,  nie potrafi chodzić, nie potrafi mówić – mówi pani Agnieszka.


Pani Agnieszka złożyła do sanepidu skargę na lekarkę, która podała Ksawierowi szczepionkę. Liczyła na wyjaśnienie sprawy.

- Pani doktor stwierdziła, że to jest tylko związek czasowy,  nie ma to żadnego związku ze szczepionką i ten inspektor poinformował mnie, przysłał mi pismo, że tylko lekarz może rozpoznać odczyn poszczepienny,  a skoro nie rozpoznał,  to on nie istnieje – mówi pani Agnieszka.


Rodzice Ksawiera złożyli zawiadomienie do prokuratury. Czekają na decyzję organów ścigania.


- Według mnie,  to był błąd w sztuce powinno się robić badania,  czy dziecko jest zdrowe. Chcę szczepionkę proszę - bardzo,  a nie jakieś kary nakładać na rodziców. Nie wiem, czy jeszcze w jakimś kraju tak jest.  Dziecko się rodzi zabierają matce,  szczepionkę podają i do widzenia,  a co się potem dzieje,  rodzic ma się martwić,  żeby środki zebrać na leczenie dziecka -  mówi pan Arkadiusz. *

*skrót materiału


Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl