„Śmierdzący” sąsiad

W Pszczonowie niedaleko Skierniewic ma powstać zakład utylizacji odpadów zwierzęcych. Mieszkańcy twierdzą, że władze gminy ukrywały przed nimi fakt powstania zakładu i rozpoczęli protest. Jeden z mieszkańców, który roznosił ulotki protestacyjne został pozwany przez włodarzy o zniesławienie.

 Obawy mieszkańców Pszczonowa budzi Zakład Przetwórstwa Produktów Pochodzenia Zwierzęcego Nieprzydatnych do Spożycia przez Ludzi.  Ponad 10 lat temu  na terenie  gminy Maków funkcjonował już taki zakład. Mieszkańcy nie chcą powrotu śmierdzącego sąsiada.


  -  Nie ma technologii na smród. Smród jak się wydzielał, tak się będzie wydzielał – mówi Kazimierz Śnieguła, mieszkaniec gminy Maków.


-  Gwarantuję, że nie będzie śmierdzieć.  Zrobiłem wszystko w tym momencie,  żeby uruchomić zakład,  teraz  wszystko  jest poza mną, czyli w rękach administracji – mówi Stefan Szuszkowski, współwłaściciel zakładu.


 Mieszkańcy zarzucają władzom lokalnym, że nie poinformowaly  ich o planowanej inwestycji. 


-  Można wybrać jakąś inną lokalizację,  a tutaj powstaje  firma tego typu w środku wsi. Jeszcze na dodatek po kryjomu, bez udziału i wiedzy  mieszkańców – mówi Monika Karalus , mieszkanka gminy Maków.


Na początku tego roku w całej gminie rozrzucane były  ulotki,  które zachęcały  mieszkańców gminy   do  protestu.   Treść zawarta na ulotkach nie spodobała   władzom gminy i jednego z mieszkańców pozwałado sądu o zniesławienie.


- My nie mamy nic do ukrycia, nie jesteśmy złodziejami ani oszustami.  Po prostu my jako ludzie prawi przychodzimy do sądu – mówi Jerzy Stankiewicz, wójt gminy Maków.


Na sprawę sądową do Sądu Rejonowego w Skierniewicach stawili  się zwolennicy Kazimierza Śnieguły, pozwanego przez samorządowców mieszkańca gminy. Nie potrafili  zrozumieć, dlaczego zasiadł on na ławie oskarżonych. Sąd utajnił rozprawę. Jednak  sprawa została umorzona.


-  Umorzenie takiej sprawy,  to trochę za mało. Jednak  nie będę już ani pisał do tego sądu, ani nic. Ja się nie boję – mówi Kazimierz Śnieguła,   który został oskarżony przez władze gminy.


Bardzo wiele zależy teraz od wójta Makowa. To on ma we wrześniu wydać decyzję środowiskową.


-  Pierwszą rzeczą jest pozwolenie środowiskowe. Następną rzeczą będzie nadanie przez inspektorat weterynarii numeru weterynaryjnego, na podstawie którego będę mógł faktycznie uruchomić działalność  - mówi Stefan Szuszkowski,  współwłaściciel zakładu.


-  Żyję w wolnym kraju, demokratycznym kraju. I mam prawo, nawet wójt ma obowiązek zapewnić mi, żebym  oddychał świeżym, czystym powietrzem – mówi Kazimierz Śnieguła – mieszkaniec gminy Maków. *

*skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar – Szczerba

epocztar@polsat.com.pl