Egipcjanin porwał polskie dziecko

Pokochała Egipcjanina, dziś walczy o syna. Kilka dni temu Zakarya I. wyrwał pani Magdalenie 5-letniego syna z rąk i najprawdopodobniej uciekł do Wielkiej Brytanii. Mężczyzna wcześniej nie interesował się losem dziecka. Tuż po jego narodzinach opuścił rodzinę i związał się z inną kobietą. Skąd nagła tęsknota za synem? Pani Magdalena twierdzi, że Egipcjanin chce dostać wysoki zasiłek rodzicielski w Anglii.

- Wychodziłam z apteki z dzieckiem, nagle widzę, że on zabiera mi dziecko. Drugi mężczyzna mnie złapał, a on wsiadł do samochodu. Rzuciłam się na maskę, ale musiałam się odsunąć, bo by mnie rozjechali. Odjechali z dzieckiem, a ludzie stali, żadnej reakcji, nikt mi nie pomógł – rozpacza Magdalena Buchman, mama Alego.

Ona - 20-letnia Polka, on - 26-letni egipski barman. Połączyła ich - wydawało się - wielka miłość i wakacje. Miało być pięknie i do grobowej deski. Skończyło się dramatem rodzinnym i porwaniem.

- Dla nas to był szok, znaliśmy kulturę tych ludzi i ich podejście do kobiet. Sprzeciwialiśmy się  tej decyzji, ale córka miała 20 lat, była młoda, nie daliśmy rady jej wytłumaczyć, że to nie jest dobra decyzja – mówi Małgorzata Buchman, babcia Alego.

- Pół roku mieszkałam w Egipcie. Tam wzięliśmy ślub i przylecieliśmy do Polski w 2006 roku. Na początku wszystko było dobrze. Problemy zaczęły się zaraz przed tym, jak zaszłam w ciążę. Zaczęło się podnoszenie rąk, krzyki, wyzwiska, zdradzał mnie. Gdy zaszłam w ciążę, powiedział mi wprost, że nie chce tego dziecka, chciał bym je usunęła – wspomina Magdalena Buchman, mama Alego. 

W roku 2008 na świat przyszedł Ali. Wkrótce po narodzinach syna Zakarya I. opuścił rodzinę i wyprowadził się do innej kobiety. Zdaniem matki chłopca, rzadko kontaktował się z dzieckiem i nie pomagał finansowo w utrzymaniu syna.

- Wszystkie pieniądze, które zarobił, wysyłał do Egiptu. Jego rodzina wykończyła sobie czteropiętrowy budynek za pieniądze, które powinny być przeznczone na dziecko. Ja utrzymywałam dziecko w całości – opowiada pani Magdalena, mama Alego.

- Potem się okazało, że narobił długów. Mamy w domu zawiadomienia od komorników, wezwania z banku, windykację, taki nam zostawił prezent – dodaje Małgorzata Buchman, babcia Alego.

W 2009 roku Zakarya I. wyjechał do Wielkiej Brytanii. Trzy lata później pani Magdalena wystąpiła w Polsce o rozwód. Sąd nakazał ustalenie wspólnego planu wychowawczego, bo oboje rodziców miało pełnię praw rodzicielskich. Pani Magdalena zdecydowała się na wyjazd do Anglii z nowym partnerem i synkiem Alim, aby ustalić szczegóły wychowawcze i znaleźć pracę sezonową.

- Po prostu pojechałam na wakacje. 29 lipca roku powiedziałam ojcu dziecka, że nie podoba mi się w Anglii.  Stwierdził, że nie ma problemu, a za dwa dni dziecko zniknęło. Pod pretekstem pójścia do sklepu on i jego partnerka wyprowadzili mi je z domu – twierdzi pani Magdalena. 

Polka zwróciła się do brytyjskiego sądu o pomoc, a ten wydał bulwersujący wyrok. Nakazał wydanie dziecka matce, ale jednocześnie zabronił pani Magdalenie i synowi opuszczania Wielkiej Brytanii.

- Tułaliśmy się od hotelu do hotelu, ja tam nie miałam ani pracy, ani domu, ani znajomych. Zostałam sama z dzieckiem w obcym kraju. Zabrali nam wszystkie dokumenty, paszporty, wszystko, jak przestępcom. W Anglii dostaje się bardzo dużą pomoc socjalną na dziecko. Z tego ludzie się utrzymują. Wiem, że on się starał o takie środki, wtedy mógłby nie pracować. On w Anglii rozwozi złom, a wieczorem pizzę – opowiada pani Magdalena.

5-letni Ali ciężko zachorował. Jest alergikiem i potrzebował lekarstw, na które pani Magdalena nie miała już pieniędzy. Dla dobra dziecka kobieta zdecydowała się na powrót do Polski. Z uwagi na złamanie decyzji sądu, brytyjski wymiar sprawiedliwości nakazał oddanie dziecka ojcu.

- Ojciec dziecka założył sprawę w sądzie o wydanie mu syna. Pierwszą sprawę wygrałam, sąd stwierdził, ze dziecko ma zostać w Polsce, tu jest jego dom, tu ma rodzinę, pokój, łóżko, przedszkole, tu ma wszystko. Niestety, po jakimś czasie sąd odwoławczy zdecydował, że dziecko ma wrócić do Anglii – opowiada Małgorzata Buchman, babcia Alego.

Wyrok polskiego sądu jest bulwersujący. Zdaniem prawników zawiera również błąd, bo nie określono terminu, kiedy matka ma wydać dziecko ojcu. Oznacza to, że wyrok jest praktycznie niewykonalny. Mimo to doprowadził do kolejnej tragedii.

- Kupowałam dla dziecka leki, wychodząc z apteki zostałam napadnięta. Jeden człowiek trzymał mnie siłą, a ojciec zabrał dziecko do samochodu, syn krzyczał: mamo, nie! – mówi Magdalena Buchman, mama Alego.

Pani Magdalena zgłosiła uprowadzenie dziecka. Policja rozpoczęła poszukiwania. W trakcie realizacji reportażu funkcjonariuszom udało się ustalić, że Ali przebywa z ojcem w jednym z krakowskich hoteli.

W drodze do Krakowa pani Magdalena otrzymała od policji informację, że jest w kontakcie z ojcem dziecka. Mimo prowadzonego śledztwa w sprawie porwania i poszukiwań chłopca, policjanci nie zatrzymali sprawcy, a jedynie zobowiązali, aby nie opuszczał hotelu z dzieckiem. Egipcjanin tuż po rozmowie z policją wymeldował się z hotelu.

Rozmowa telefoniczna pani Magdaleny z dyżurnym policji:

Dyżurny: Wynikałoby, że o około 09.50 ojciec wymeldował się z hotelu.
Pani Magdalena: Świetnie, czyli zaraz po kontroli. Dlaczego tam nikogo nie było? Przecież miała zakaz wymeldowania się z hotelu.
Dyżurny: Czekamy na decyzję sądu. W tej chwili nie za bardzo policja może sama podjąć decyzję.
Pani Magdalena: Dlaczego został wypuszczony? To sąd ma go ganiać, czy policja ma go pilnować, bo ja nie rozumiem?

Ali i jego ojciec dwa dni temu prawdopodobnie wrócili do Wielkiej Brytanii. Polska rodzina chłopca jest zrozpaczona. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego o życiu polskiego dziecka decyduje sąd angielski, mimo że ani rodzice dziecka, ani chłopiec nie mają brytyjskiego obywatelstwa.

- Nie wyobrażam sobie, jak go mogłoby tu nie być. Od września miał iść do szkoły, jest już zapisany, cieszył się, ma swój pokoik, ma przybory do szkoły, jak on będzie żył w tej Anglii? Przecież on nie zna języka, na dobrą sprawę nie zna ojca, nie wiem – rozpacza Małgorzata Buchman, babcia Alego.

- Dlaczego to robią dzieciom? Dlaczego polski sąd nie chroni polskich dzieci? Dlaczego dobro dziecka nie jest brane pod uwagę na pierwszym miejscu, dobro niewinnego 5-latka? – pyta pani Magdalena, mama Alego.*

* skrót materiału

Reporterka: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl