„Ofiara musi gnić i zdychać z głodu”
Marek Zawadzki od 14 lat jest kaleką. Trzej napastnicy brutalnie pobili go pod barem i nieprzytomnego wrzucili do stawu. Mężczyzna nie wróci już do pełni zdrowia, nie podejmie również pracy. Sprawcy pobicia po dwóch latach wyszli na wolność. Mieli wypłacić panu Markowi odszkodowanie i zapewnić rentę, ale tego nie robią. Komornik w ich przypadku jest bezradny, tymczasem drugi komornik bez skrupułów ściąga dług od pana Marka i jego żony.
- Prawo jest dla bandytów. Państwo powinno dbać o ofiary przestępstw, ale tego nie robi, przeciwnie - gnębi ofiary – mówi pan Marek, ofiara pobicia.
Wracamy do sprawy 40-letniego Marka Zawadzkiego. Po tym jak mężczyzna został kaleką, jego rodzina znalazła się w dramatycznej sytuacji finansowej.
- Mamy zaległości w kredycie hipotecznym za dom. Nie wiem, jak to się skończy. Ja do pracy nie pójdę, żona też nie wyrabia na kręgosłup. Jak przyjeżdża, to usypia na siedząco – opowiada pan Marek.
- Na życie i opłaty zostaje nam niecały tysiąc złotych . Po opłatach nie ma nic – dodaje Agnieszka Zawadzka, żona pana Marka.
Przypomnijmy: 6 marca 1999 roku Marek Zawadzki był w barze koło Mińska Mazowieckiego. Około północy w lokalu doszło do bójki. Pan Marek próbował uspokoić bijących się mężczyzn.
- Gdy sytuacja zrobiła się poważna, chciałem stamtąd wyjść. Był na zewnątrz taki kibel murowany i tam zostałem czymś uderzony w tył głowy, skopany, a potem nieprzytomny wrzucony do stawu – wspomina pan Marek.
Jednym z uczestników bójki był Patryk G., syn policjantki z Mińska Mazowieckiego. To ona przyjechała radiowozem na miejsce i zabrała agresywnych mężczyzn do domów.
- To ona tej nocy zabierała sprawców, rzekomo została ukarana, przeniesiona do Mrozów, ale co z tego? – pyta pan Marek.
Pobity mężczyzna trafił do szpitala. Jego stan był krytyczny.
- Jak pracowałem, to kredytów nie znałem. Stało się jednak i żona musiała iść do pracy, porzuciła opiekę nad chłopcami, w chwili zdarzenia mieli 3 i 6 lat. Leżałem na łóżku w pampersie, zacewnikowany, karmiony sondą przez nos, nie umiałem czytać, pisać – opowiada pan Marek.
Trzej sprawcy zostali skazani za usiłowanie zabójstwa. Kara – 4 lata więzienia. Patryk G., syn policjantki nawet nie został oskarżony. Po dwóch latach sprawcy pobicia Marka Zawadzkiego wyszli na wolność za dobre sprawowanie. Ponieważ pan Marek nigdy nie będzie mógł pracować, domagał się od Pawła P., Adama Z., i Cezarego B. odszkodowania i renty. Cieszył się, kiedy sąd w Siedlcach przyznał mu rację.
- Sąd częściowo uwzględnił żądania zawarte w pozwie, zasądził zadośćuczynienie, skapitalizowaną rentę i rentę bieżącą w kwocie 1200 złotych – mówi Grażyna Orzechowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Siedlcach.
Paweł P., Adam Z. i Cezary B. są winni panu Markowi już prawie 400 tysięcy złotych. Ale jak twierdzi komornik, poszkodowany nie ma szans na odzyskanie pieniędzy.
- Z pustego i Salomon nie naleje. Można tylko czekać. Mam pojechać z karabinem maszynowym do pana B. i przystawić go do ściany? – powiedział komornik Lech Sz., gdy w styczniu 2012 roku po raz pierwszy opowiadaliśmy historię pana Marka.
- Jest sezon martwy, ja nie pracuję, jestem budowlańcem. Nie zapłacę, chyba że w totolotka wygram – mówił w 2012 roku jeden ze sprawców pobicia.
Sytuacja pana Marka i jego rodziny jest tragiczna. Zawadzcy mają 40 tysięcy złotych długu, który zaciągnęli na leczenie i rehabilitację niepełnosprawnego mężczyzny. Nie płacą. Nie mają z czego. Pieniądze ściąga od nich komornik.
- Komornik zajmuje mi połowę pensji, mężowi trochę renty – mówi Agnieszka Zawadzka, żona pana Marka.
- Niestety, to są dwa odrębne postępowania. W jednym ten pan jest wierzycielem, a w drugim dłużnikiem, który jest komuś winny pieniądze. Komornik, mimo empatii i współczucia dla tej sytuacji, nie może zaniechać egzekucji, bo tam ktoś na te pieniądze czeka – tłumaczy Robert Damski z Krajowej Rady Komorniczej.
- To jest niesprawiedliwość, ktoś na to wszystko pozwala. Przestępca jest w prawie, a ofiara musi gnić i zdychać z głodu – podsumowuje Agnieszka Zawadzka, żona pana Marka.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk