Kat w mieszkaniu, ofiary wynajmują

Pani Małgorzata była bita, zastraszana i obrażana przez męża. Ojca panicznie boją cię też dzieci. Ryszard O. usłyszał wyrok w zawieszeniu za znęcanie i.... wrócił do mieszkania. Kobieta z dziećmi musiała uciekać. Żyje w zagrzybiałym, zrujnowanym lokalu, a mąż-kat zarabia pieniądze z wynajmu ich wspólnego M-4. Podobno zamierza je sprzedać.

- Ja praktycznie jedyne co mogłam, to sama oddychać. Wszystko musiałam robić, jak on chciał. Dzieci się trzymały mnie. Nigdzie nie wychodziły same. Były okresy, że nawet do ubikacji musiałam odprowadzić jedno czy drugie – opowiada pani Małgorzata. 

Pani Małgorzata poznała swojego męża Ryszarda 12 lat temu. Odpowiedziała na jego ogłoszenie matrymonialne. Kobieta mówi, że zależało mu na szybkim ślubie. Przekonał ją do siebie, bo miał dobry kontakt z jej trzyletnim synkiem Maćkiem. Nie zauważyła jednak, aby nadużywał alkoholu.

- Rok po ślubie zorientowałam się, że on ma problemy z alkoholem. Chciałam rozmawiać z teściową na ten temat, ale nie docierało do niej, ona twierdziła, że on w ogóle nie pije. Myślałam, że jak urodzę dziecko, to się zmieni – opowiada pani Małgorzata.

- Jak wypił piwo czy dwa to był pijak? – pyta Teresa O., teściowa pani Małgorzaty.

- Kiedyś ojciec wpuścił do mieszkania tylko mnie i brata Maćka, a mamę zostawił na korytarzu. Kiedy go nie było, wpuściliśmy mamę. Kiedy przyszedł i zobaczył, że jest w środku, popchnął ją i zaczął dusić – wspomina Wiktoria, córka pani Małgorzaty.

Pani Małgorzata mówi, że pewnie do dziś udawałaby, że nic się nie dzieje. Nawet przed samą sobą. Jednak w szkole, do której chodzi syn zorientowano się, do czego dochodzi za zamkniętymi drzwiami ich domu.

- Dostałam wezwanie do szkoły. Zrobili anonimową ankietę i wyszło, że Maciej ma problemy emocjonalne. Napisał, że w domu jest alkohol i przemoc, że nie chce, żeby ojciec pił i krzyczał, że w ogóle nie chce mieć ojca – opowiada pani Małgorzata.

- Bił po głowie, pasem bił, często też ciuchy z szafki wywalał i kazał jeszcze raz układać. Często był wtedy pod wpływem alkoholu. Za błahostki, nawet za to, że coś źle powiedziałem, potrafił wstać i przyłożyć – opowiada Maciej, syn pani Małgorzaty.

- Kiedyś wezwałam policję, bo potwornie się bałam. Otworzył balkon, myślałam, że nas wszystkich powyrzuca. Jak poszedł po piwo, to Wika przyleciała do kuchni, klęczała i błagała mnie, mówiła że nie chce takiego ojca, żeby zadzwonić na policję – dodaje pani Małgorzata.

- Tych interwencji było naprawdę sporo. Dzielnicowa prowadziła między innymi niebieską kartę – informuje Przemysław Kimon z Zachodniopomorskiej policji.

Chcieliśmy zapytać męża pani Małgorzaty, czy to prawda, że bił żonę i dzieci. Mężczyzna najpierw chciał się spotkać. Potem zmienił zdanie. 

- Zacznijmy od tego, że to ona sama się pobiła dwa razy, a nie ja ją. Ona jest chora psychicznie, nie wie jak mnie upokorzyć – powiedział Ryszard O. i zakończył rozmowę przez telefon.

Prokuratura wydała nakaz, aby mąż pani Małgorzaty opuścił ich mieszkanie. Wydano mu też zakaz zbliżania się do żony. Gdy sąd uchylił te zakazy, pan Ryszard pojawił się we wspólnym mieszkaniu i zażądał, aby pani Małgorzata wyprowadziła się wraz z dziećmi.

- Powiedział, że będzie wchodził do mieszkania kiedy chce i robił, co mu się podoba. Chodziłam wcześnie rano do pracy, dzieci się bały. Dziadek odprowadzał i przyprowadzał Wiktorię ze szkoły, bo tak to nie wychodziła z domu. Później przyszedł ze swoją matką i kazał nam opuścić mieszkanie, dał nam na to cztery dni – wspomina pani Małgorzata.

- Mama wychodziła do pracy, a on w każdej chwili mógł wejść. Bałem się, że nam coś zrobi.
Owijałem się kocem i przy drzwiach siedziałem, nasłuchiwałem, czy nie idzie – mówi Maciej, syn pani Małgorzaty.

Dziewięć miesięcy temu pani Małgorzata opuściła własnościowe M-4. Mówi, że dla świętego spokoju. Teraz mieszka w zagrzybionym mieszkaniu, bo tylko na takie ją stać. Jej mąż otrzymał wyrok w zawieszeniu za znęcanie się. Bez porozumienia z żoną podpisał umowę o wynajem mieszkania. Zarabia na wspólnym M-4. Żonę postanowił stamtąd wymeldować.

- Wniósł wniosek o wymeldowanie mnie, bo nie mieszkam tam już ponad 6 miesięcy – mówi pani Małgorzata.

- Współwłaściciel może wymeldować innego współwłaściciela, jeżeli ten chce to zrobić dobrowolnie. Weryfikujemy, jak jest w tej sytuacji – mówi Tomasz Klek z biura prasowego Prezydenta Szczecina.

- Policjanci nie mają podstaw prawnych, żeby wywarzać drzwi i kogokolwiek wprowadzać do mieszkania, nawet jeśli jest jego własnością – informuje Przemysław Kimon z Zachodniopomorskiej Policji.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl