Żebrze o emeryturę po 40 lat ciężkiej pracy
Pan Czesław był cenionym spawaczem w Krajowej Spółce Cukrowej. Po 40 latach pracy postanowił przejść na wcześniejszą emeryturę, ale świadczenia nie dostał. Cukrownia i sąd uznały, że mężczyzna nie pracował w szkodliwych warunkach! Zdumiewa argumentacja sądu, który uznał, że owszem, spawanie było szkodliwe, ale trwało przez „zaledwie” 80 procent czasu pracy pana Czesława.
- To jest żebranie o nasze pieniądze. Państwo korzysta z tych pieniędzy, a my żebrzemy – mówi Krystyna Bielawska, żona pana Czesława.
64-letni Czesław Bielawski z miejscowości Stare Pole większość swojego życia poświęcił pracy. Pomimo tego, że była ciężka, zawsze bardzo ją szanował.
- Brałem palnik do ręki i docinałem materiał. To mogła być rura, blacha czy kątownik. Trzeba było to zespawać – opowiada pan Czesław. A jego żona, pani Krystyna dodaje: Zaczął pracować w cukrowni jeszcze za kawalera. Był w jednym zakładzie pracy do 2006 roku, to ma 40 lat wypracowanych.
Pan Czesław w firmie był szanowanym i uznanym pracownikiem. Wiele razy wręczano mu dyplomy z podziękowaniami za ciężką i nienaganną pracę. Z czasem lata spędzone w ciężkich warunkach pracy dały mu się we znaki.
- Miałem nadciśnienie, dyskopatię od dźwigania i inne choroby: nogi, wątroba już mi nie pozwala, bo naczyniaka mam. Zdecydowałem, że odejdę po 40 latach pracy – opowiada pan Czesław.
Mężczyzna zdecydował się odejść na wcześniejszą emeryturę. Do tego potrzebny był tylko zapis w świadectwie pracy o szkodliwych warunkach. Gdy pan Bielawski otrzymał dokument, został bardzo niemile zaskoczony. Postanowił, że sprawę złoży do sądu.
- Czesław Bielawski po zakończeniu pracy w cukrowni otrzymał świadectwo pracy, w którym nie było stwierdzenia, że pracował w warunkach szkodliwych. Chciał, byśmy spowodowali, by sąd nakazał pracodawcy dokonać sprostowania świadectwa pracy w tym zakresie. To skutkowałoby dla niego możliwością otrzymania wcześniejszej emerytury – informuje Krzysztof Ulatowski, pełnomocnik pana Czesława.
- W pierwszej instancji przyznano temu panu rację, ale wyrok został uchylony przy kolejnym rozpoznaniu. Powództwo o sprostowanie tego świadectwa pracy zostało oddalone – dodaje Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Mimo że pierwsza sprawa okazała się zwycięska, sądy kolejnych instancji nie podzieliły zdania Sądu Rejonowego w Malborku. Uzasadnienia były co najmniej zaskakujące…
- Że ten pan nie jest w stanie wykazać, że legitymuje się ciągłym okresem 15 lat pracy w pełnym wymiarze godzin na stanowisku w szczególnych warunkach, czyli nie wykonywał pracy spawacza w pełnym wymiarze godzin przez wymagane 15 lat – precyzuje Tomasz Adamski, rzecznik Sadu Okręgowego w Gdańsku.
- Sąd Okręgowy wskazał, że prace ślusarskie, prace przygotowujące do samego spawania, czy też prace po zakończeniu tego spawania nie mogą być zaliczone do prac przy spawaniu. Uznał, że pan Bielawski pracował tylko przez być może 75 - 80 procent czasu spawając – dodaje Krzysztof Ulatowski, pełnomocnik pana Czesława.
- Czy kierowca tira jeździ 9 godzin bez przerwy? Też musi mieć przerwę. Gdzieś stanie, wypije kawę, czy nawet zatrzyma się przez telefon porozmawiać. To też nie jest sto procent. Nikt nie pracuje przez sto procent czasu – mówi Leszek Bracławiec, który pracował z panem Czesławem w cukrowni.
Zeznania świadków potwierdzają wersję pana Bielawskiego, jednak na nic się zdały. Sądy twierdzą, że wyroki są sprawiedliwe, a cukrownia… nie czuje się w obowiązku, aby szerzej skomentować sytuację byłego, zasłużonego pracownika.
Dzisiaj sytuacja państwa Bielawskich jest ciężka, mają żal do cukrowni. Pan Czesław i jego żona chorują, a pieniądze, które dostają ledwo starczają na opłacanie rachunków.
- Żal mi, bo ciężko pracowałem, całe życie spędziłem w zakładzie pracy, a zakład tak mnie potraktował – podsumowuje Czesław Bielawski, poszkodowany.*
* skrót materiału
Reporterka: Martyna Grzenkowicz