Seryjny morderca z Gdańska?
Daria wyszła z domu pobiegać i ślad po niej zaginął. Ciało 19-latki znaleziono następnego dnia. Morderca zgwałcił ją, a potem udusił. Mimo, że zostawił ślady DNA, od 18 lat pozostaje na wolności. Sprawą zajęli się policjanci z tzw. Archiwum X. Okazuje się, że kilka miesięcy przed zabójstwem, w okolicy w podobny sposób zginęły dwie inne młode kobiety.
Daria mieszkała w Gdańsku. Właśnie zdała maturę. Marzyła o tym, aby zostać lekarzem. Nie miała wrogów. To miało być najlepsze lato jej życia.
- Dla mnie świat już nigdy nie był taki sam. Wydaje się, że czas leczy rany… ale nie leczy – mówi Anna Strzałkowska, przyjaciółka zamordowanej Darii.
Jest 4 sierpnia 1995 roku. Około siódmej rano Daria, jak co dzień, wychodzi pobiegać. Kieruje się w stronę pobliskiego parku krajobrazowego. Ma wrócić po dwóch godzinach. Chwilę później ginie po niej wszelki ślad.
- Około godziny 18 matka zgłosiła zaginięcie na pobliskim komisariacie – opowiada oficer operacyjny policji.
- Mam ogromny żal do policji, bo czuję, że nie zrobili wszystkiego, że od samego początku bagatelizowali tę sprawę. Nie mieli latarek, w pewnym momencie stwierdzili, że mają mecz Lechii, więc muszą już iść – mówi Anna Strzałkowska, przyjaciółka Darii.
- Przewodnik z psem przyjechał gdzieś po godzinie 20. Efektywna skuteczność psa to jest 8 – 10 godzin. A wtedy minęło już ponad 12 – dodaje Dariusz Reluga, ojciec Darii.
Darię znaleziono następnego dnia po zaginięciu. Jej ciało leżało na stromym wzniesieniu, ukryte pod stertą gałęzi. Zwłoki były obnażone. Dziewczyna została brutalnie zgwałcona. Potem morderca ją udusił.
- Z dróg rodnych Darii zostało zabezpieczone nasienie. Znaleziono chusteczkę higieniczną zaplamioną krwią oraz w odległości kilku metrów wbity w drzewo nóż – wylicza oficer operacyjny policji.
- Blady strach padł na Trójmiasto. Wszyscy mówili tylko o tym. Radzili, żeby uważać, że jest seryjny morderca. On mógł ją obserwować, mógł to zaplanować, był przygotowany – opowiada Anna Strzałkowska, przyjaciółka Darii.
Dzięki śladom znalezionym na miejscu zbrodni, śledczym udało się pozyskać DNA mordercy. Rozpoczęły się przesłuchania wszystkich znajomych oraz przyjaciół Darii. Część z nich przebadano wykrywaczem kłamstw. Bez skutku. Po kilku tygodniach, śledztwo utknęło w martwym punkcie.
- W trakcie postępowania uzyskaliśmy portret psychologiczny. Wynika z niego, że jest to osoba najprawdopodobniej zupełnie przeciętna, nie rzucająca się w oczy, bez poważnych zaburzeń preferencji seksualnych – mówi Tomasz Landowski, Zastępca Prokuratora Rejonowego w Sopocie.
- Tak ważny dowód w sprawie, jak włosy uległy zniszczeniu w trakcie transportu do Bydgoszczy. To był jeden z najważniejszych dowodów w sprawie – opowiada Zbigniew Jaroszyński, emerytowany policjant.
- Potem dostałyśmy informację, że nie można znaleźć akt sprawy. To, co do nas dochodziło świadczy o śledztwie najgorzej. Nawet była taka hipoteza, że ta bagatelizacja sprawy wynika z tego, że zamieszany jest ktoś z policji – dodaje Anna Strzałkowska, przyjaciółka Darii.
Rok po zabójstwie śledztwo w sprawie morderstwa Darii umorzono. W 2005 roku zajęli się nim policjanci z tzw. Archiwum X. Okazało się, że kilka miesięcy przed Darią, w okolicach Gdańska zamordowano dwie inne dziewczyny. One także zostały zgwałcone. Pojawiła się hipoteza o seryjnym zabójcy.
- Ciało Justyny znaleziono jakieś 30 km od miejsca jej zaginięcia. W samym centrum Sierakowic zaginęła druga z ofiar, czyli Ewa. To wszystko tworzy taki trójkąt na mapie – opowiadał oficer operacyjny policji, gdy realizowaliśmy reportaż o zamordowanych kobietach.
- To są młode kobiety, może są więc ofiarami kogoś trochę starszego, dwudziestokilkuletniej osoby. Wciąż może być groźny. Raczej nie jest aż tak stary, żeby przejść na tzw. emeryturę zabójcy – mówi dr Jan Gołębiowski, który tworzy profile psychologiczne przestępców.
- Za każdym razem, gdy pojawia się jakaś informacja o zabójstwie, zastanawiam się, czy to nie on. Czy to zaniechanie policji nie jest powodem kolejnej tragedii? – dodaje Anna Strzałkowska, przyjaciółka zamordowanej Darii.
Dwa miesiące po zabójstwie Darii ktoś zawiesił na drzewie rosnącym na miejscu zbrodni tabliczkę z informacją: "W tym miejscu, 04.08. 1995 r. Daria Reluga zginęła śmiercią męczeńską."
- Problem polega na tym, że bardzo nieliczni wiedzieli, gdzie dokładnie doszło do zbrodni. Mogła o tym wiedzieć ekipa śledcza, wiedział o tym ojciec, i wiedział zabójca – mówi Roman Daszczyński, dziennikarz Gazety Wyborczej.
- Po to zrobił? Może jednak ma coś takiego, jak sumienie. Może... – zastanawia się Dariusz Reluga, ojciec Darii.
DNA mordercy Darii umieszczono w policyjnych bazach danych w całej Europie. Jeżeli zabójca uderzy ponownie, policjanci natychmiast wpadną na jego trop. Z każdym kolejnym dniem szanse na jego schwytanie są jednak coraz mniejsze. Śledczy mają na to jeszcze 12 lat.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski