Ma 17 lat i dziecko. Uciekła do 52-latka
Cała Polska żyła historią 17-latki, która zniknęła z 2,5-miesięczną córeczką z placówki opiekuńczo-wychowawczej. Odnalazła się na Mazurach z 52-letnim mężczyzną, na stałe mieszkającym z Niemczech. Prokuratura postawiła Marianowi Sossnie zarzuty, badany jest też wątek nielegalnej adopcji. Oskarżony opowiedział nam swoją wersję zdarzeń. Twierdzi, że zabrał Matrę na wakacje, że jest w niej zakochany i planują wspólne życie.
52-letni Marian Sossna na stałe mieszka w Niemczech. Jakiś czas temu poprzez jeden z portali społecznościowych nawiązał kontakt z 17-letnią Martą P.
- Martę znam od wielu lat. Później kontakt się urwał, ale pół roku temu nawiązaliśmy go ponownie. Później często do siebie dzwoniliśmy – opowiada Marian Sossna.
- Z faktów i dokumentów wynika, że zarówno jej matka, jak i rodzina matki zaprzeczyła jakoby znała tego człowieka. W naszych dokumentach nigdy on nie figurował, nie ma wzmianki, że kiedykolwiek stanął na jej drodze – mówi Jarosław Pogonowski, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej we Włodawie.
Częste rozmowy telefoniczne szybko sprawiły, że postanowili się spotkać. Mężczyzna zaplanował w Polsce urlop, na który chciał zabrać także 17-letnią Martę i jej 2,5-miesięczną córkę. Jak się później okazało, nie wszystko było tak, jak zaplanował Marian Sossna.
- Wychowanka M. opuściła placówkę 1 sierpnia, miała przepustkę czasową, kilkugodzinną – mówi Jarosław Pogonowski, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej we Włodawie.
- Cały czas było planowane, że spędzimy razem wakacje. Ona razem z Julką, a ja z moimi dziećmi. Kiedy jechaliśmy już samochodem na urlop, czyli na Mazury, dowiedziałem się od Marty, że ona dostała zaledwie kilkugodzinną przepustkę, a nie urlopowanie. I ja się na to zgodziłem – przyznaje Marian Sossna.
Mimo to, że dziewczyna nie dostała urlopowania, pan Marian, jego dzieci, Marta i jej córka pojechali na Mazury do miejscowości Leleszki. Później planowali wspólny wyjazd do Niemiec.
- Wychowawca czekał na Martę do określonej godziny, następnie zawiadomił pełniącego obowiązki dyrektora i ta pani wykonała czynności, które powinna wykonać: samodzielnie rozpoczęła poszukiwania – opowiada Jarosław Pogonowski, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej we Włodawie.
- Już 2 sierpnia udało się ustalić miejsce pobytu Marty P. Zarówno ona, jak i Marian S. zostali doprowadzeni przed oblicze prokuratora.
Przedstawiono im zarzut z artykułu 211 kodeksu karnego, jest to przestępstwo, występek zagrożony karą do 3 lat pozbawienia wolności – informuje Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- To było wieczorem. Wpadli tutaj jak banda opryszków, jego skuli w kajdany, sprawdzali dokumenty. Na początku nie wiedzieliśmy, co się stało, o co chodzi – wspomina Johan Kiryc, kuzyn Mariana Sossny.
- W prokuraturze pytali mnie jak to się stało, że Marta ze mną pojechała? Czy ja się przyznaję do zarzutu? Stwierdziłem, że tak. Wziąłem Martę i się tego nie wypieram. Wziąłem Martę, wziąłem Julkę, ale ich nie uprowadziłem – twierdzi Marian Sossna.
Jednak prawnym opiekunem 2,5-miesięcznej dziewczynki jest dyrektor ośrodka wychowawczego. W sprawie pojawił się jeszcze jeden ciekawy wątek. Marian Sossna podejrzewany jest o to, że Julkę, córkę Marty, chciał sprzedać pewnemu niemieckiemu małżeństwu…
- Badamy wątek nielegalnej adopcji. W tego typu sprawach, gdzie istnieje jakikolwiek sygnał, że mogło dojść do tego rodzaju sytuacji, badamy taką ewentualność – potwierdza Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- Tą niemiecką rodziną jestem ja i moja koleżanka. Piszą, że jesteśmy małżeństwem, co jest absolutną bzdurą. Jesteśmy dobrymi kolegami. Wprawdzie dobrze się rozumiemy, ale nie przyjechaliśmy po żadne dziecko. Koleżanka sama niedługo będzie mamusią, oczekuje dziecka. A w gazecie jest napisane, że od kilku lat staramy się o adopcję. Ona ma dopiero 20 lat. Kilka lat temu sama była jeszcze dzieckiem! – mówi Johan Kiryc, kuzyn Mariana Sossny.
Dyrektor placówki uważa, że mężczyzna chce wykorzystać jego wychowankę. Pan Marian twierdzi natomiast, że kocha Martę P. i chce z nią spędzić resztę życia.
- Jeśli on twierdzi, że kocha tę naszą wychowankę, to muszę powiedzieć, że zrobił jej wielką krzywdę. Jeśli tego nie rozumiesz, to mówię ci gościu, że to zrobiłeś! Zrobiłeś krzywdę, również temu małemu dziecku – mówi Jarosław Pogonowski, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej we Włodawie.
- Gdy Marta skończy 18 lat i nie zmieni zdania, to zamierzam ją ściągnąć do siebie do domu. Będziemy żyć razem, jak rodzina – twierdzi Marian Sossna.
- Co to jest dzisiaj wiek? Ja osobiście znam pary, które mają po 20 lat różnicy i funkcjonują. Moja własna córka żyje z gościem, który jest 33 lata starszy od niej – dodaje Johan Kiryc, kuzyn Mariana Sossny.*
* skrót materiału
Reporterka: Martyna Grzenkowicz