Okrucieństwo! Głodziła i więziła synka

Matka 3-letniego chłopca zamykała go w pustym, zapuszczonym mieszkaniu i znikała na całe dnie. Dziecko uratowała policja. Było wychudzone i brudne, a kawalerka, w której żyło przypominała melinę. Dominika B. nie wyrzucała nawet zużytych pampersów. Grozi jej do 5 lat więzienia. Mały Konrad dochodzi do siebie w szpitalu.

- Tam jest zgnilizna, są zasikane ubranka dzieci, syf na podłodze. Ten mały już dawno był zaniedbany – opowiada sąsiadka Dominiki B.

Z mieszkania przy ulicy Łąkowej w Krakowie wydobywał się smród nie do opisania.  Trudno uwierzyć, że jeszcze w ubiegłym tygodniu mieszkał tam 3-letni Konrad, syn 25- letniej Dominiki B.

- Straszne chucherko. Nóżki chude, ogromne oczy i malusieńka buzia. Sąsiadka z drugiej strony myślała, że to dziecko ma rok – opowiada sąsiadka Dominiki B.

Drzwi mieszkania Konrada w piątek wyważyła policja. Zaalarmowana przez ojca dziecka, który przez kilka dni nie mógł dostać się do mieszkania, by zobaczyć synka.

- Widok był tragiczny. Bród, smród, resztki walającego się jedzenia, jakieś śmieci i pampersy do tego stopnia zużyte, że zalęgły się robaki. W pokoju leżał ten chłopiec. Widać było, że jest wygłodzony, przyjechał lekarz pogotowia, żeby przewieźć go do szpitala. Jakiś czas później koło bloku pojawiła się matka dziecka. Została aresztowana. Powiedziała, że poszła po zakupy, ale w tej sytuacji wydaje się to mało prawdopodobne. Sąsiedzi mówią, że ostatni raz widzieli ją kilka dni wcześniej. Możliwe, że dziecko przez te kilka dni było samo – informuje Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

- Stan zdrowia chłopca poprawia się. Ma dobry kontakt z personelem lekarskim, pewnie czekają go konsultacje psychologiczne – dodaje Magdalena Oberc, rzecznik Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu.

Kim jest Dominika B., która zostawia na pastwę losu własne dziecko? Osiedle aż huczy od plotek.

- Mi się wydaje, że ona na noc wracała do tego mieszkania. Ale na pewno chłopiec zostawał sam. Sąsiadka z bloku mówi, że kiedyś weszła, jak jej nie było. W lodówce była tylko masa krówkowa – mówi jedna z sąsiadek Dominiki B. 

- Ona chyba narkotyki bierze. Teraz z takim drugim, młodym ją widziałem – opowiada  pan Adam, sąsiad Dominiki B.

Matka Konrada zajmuje niewielką kawalerkę. Mieszkała w niej z synkiem i nowym partnerem.

- Ten konkubent, to młody chłopak, szczawik taki, 22-24 lata. Ona żyła z alimentów. Zwykle ma strąki tłuste na głowie. Wygląda na 80 lat. Wcześniej była tęższa, a teraz, nawet w ciąży, jak chudzielec. Zębów do kłów już nie ma i… zapaszek. Jakby się wsiadło do windy z nią, to by się poczuło – twierdzi jedna z sąsiadek Dominiki B.

- Ona ma 25 lat, nigdzie nie pracuje. Ma jeszcze o rok starszą córkę, która w tej chwili jest pod opieką babci. Za kilka dni lekarze zwolnią Konrada do domu i ktoś go musi zabrać. Myślę, że zrobi to ojciec. To taka pozytywną postać w tym wszystkim – mówi Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

- On tu często przychodził z siatkami do tego małego. On jest opiekuńczy, zabiera go  spacery. Widzę, że spoko tatuś – ocenia pan Bogdan, sąsiad Dominiki B.

W minioną sobotę prokuratura przesłuchała Dominikę B. i jej konkubenta. Mężczyznę po przesłuchaniu zwolniono. Kobiecie grozi do pięciu lat więzienia. Przyznała się do winy. Prokurator nie zdecydował się na jej tymczasowe aresztowanie. Dominka B. jest pod dozorem policji.

- Kobiecie został postawiony zarzut mówiący o tym, że kto nie wypełnia opieki nad dzieckiem, narażając je na utratę życia lub zdrowia, podlega karze do pięciu lat więzienia – informuje Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

- Nie sądzę, żeby ktoś jej chciał po czymś takim pomagać w czymkolwiek. Tutaj jest strasznie dużo młodych osób, nie lubią jej. Powiedzieli, że za to, co zrobiła dziecku, nie będzie miała przyjemnie. Przecież ją zlinczują, jak się gdziekolwiek pokaże – mówi jedna z sąsiadek Dominiki B.*

* skrót materiału

Reporterka: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl