Zumba, modny klub i kradzież samochodu

Barman ukradł samochód klienta klubu? Jest czerwiec 2012 roku. Kelnerka modnego, warszawskiego klubu La Playa znajduje kluczyki od samochodu. Na nagraniach z monitoringu widać, że trafiają one do barmana, a ten zamiast szukać właściciela, znajduje samochód. Po chwili auto zostaje skradzione. Mężczyznę oskarżono o kradzież. Twierdzi, że jest niewinny, kluczyki chciał oddać, ale wcześniej je… zgubił.

Państwo Agnieszka i Maciej Chrulscy pojechali do warszawskiego klubu La Playa na zajęcia fitness. Tego dnia samochód prowadził pan Maciej.

- To było charakterystyczne suzuki. Kolor czerwono-wiśniowy, metalik – opowiada Maciej Chrulski,
Pani Agnieszka i pan Maciej zostawili samochód na parkingu obok klubu La Playa i poszli na zumbę. Po godzinie wrócili na parking.

- Mąż wsadził ręce do kieszeni i stwierdził brak kluczyków. Jak zobaczyliśmy, że naszego samochodu nie ma, to już wiedzieliśmy, co się stało – wspomina Agnieszka Chrulska.

Właściciele samochodu na miejsce wezwali policję. Patrol przyjechał po kilkunastu minutach.

- Mówię: panowie zawiadomcie centrum dowodzenia, przecież trwa Euro 2012, są patrole, monitoring. Miałem informację od dealera, że w Polsce były tylko trzy takie samochody, można go było znaleźć. Usłyszałem, że tu nie Ameryka, tu się robi inaczej – opowiada pan Maciej.

Policja nie znalazła samochodu państwa Chrulskich, ale zażądała od właściciela klubu nagrań z monitoringu. Dzięki nim, po kilku miesiącach pani Agnieszka i pan Maciej dowiedzieli się, co się stało.

- Na nagraniach zobaczyliśmy, że schodząc ze schodów mężowi z kieszeni wypadają kluczyki. Leżą dłuższy czas, zauważa je kelnerka tego lokalu i zanosi do baru, gdzie powinny zostać zabezpieczone. Tymczasem barman wkłada je do kieszeni, bierze telefon i komunikuje się z kimś. Później wychodzi sprawdzić, do czyjego samochodu pasują – mówi Agnieszka Chrulska.

Następnie barman wraca na teren klubu, potem spotyka się obok parkingu z dwiema kobietami. Po chwili samochód państwa Chrulskich odjeżdża. Prokuratura oskarżyła o kradzież samochodu barmana Tomasza W.

- Dostał zarzut kradzieży z włamaniem przez przywłaszczenie wcześniej kluczyków do samochodu. Akt oskarżenia został skierowany do sądu. Prokurator uznał, że wystarczające będzie zastosowanie dozoru policji. Za taki czyn grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 10 – informuje Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.

Tomasz  W. nie pracuje już w klubie La Playa. Twierdzi, że nie ukradł samochodu państwa Chrulskich.

- Nie ukradłem. Miałem kluczyki, poszedłem sprawdzić, co to za samochód, gdzie stoi i nie wiem… albo wyjmowałem papierosa, albo telefon i musiały mi gdzieś te kluczyki wypaść – tłumaczy Tomasz W.

- Można było przerwać zajęcia i ogłosić, że zostały znalezione kluczyki. Każdy, kto przyjechał samochodem sprawdziłby, czy swoje kluczyki posiada – mówi Agnieszka Chrulska.

Na nagraniach monitoringu widać jeszcze jedną osobę – menadżera klubu, Łukasza K. Państwo Chrulscy uważają, że on także brał udział w kradzieży ich samochodu. Mężczyzna dalej pracuje w klubie.

- Jestem pewien, że to było co najmniej za jego wiedza i zgodą. Twierdzę, że on to wszystko zorganizował i powinien ponieść większą odpowiedzialność niż barman – mówi Maciej Chrulski.

Chcieliśmy o kradzieży samochodu porozmawiać z właścicielem warszawskiego klubu. Nie znalazł dla nas czasu.

Państwo Chrulscy czekają na zakończenie postępowania sądowego. Ale nawet wyrok skazujący Tomasza W. nie zwróci im samochodu wartego ponad 50 tysięcy złotych ani pieniędzy z ubezpieczenia.

- Samochód był ubezpieczony, ale ze względu an to, że kluczyki zostały zgubione, PZU nie wypłaciło nam odszkodowania – mówi Agnieszka Chrulska.

- Radca prawny PZU w napisał do nas, że nie dochowaliśmy należytej staranności, bo z chwilą, kiedy stwierdziłem brak kluczyków, powinienem odprowadzić samochód na parking strzeżony – dodaje Maciej Chrulski.

- Ja tutaj rażącego niedbalstwa i umyślności w zachowaniu tego pana nie widzę. Moim zdaniem skutkuje to tym, że odszkodowanie powinno być wypłacone – ocenia Aleksander Daszewski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych. 

Ale PZU odmawia wypłaty jakichkolwiek pieniędzy. Sprawa jest w sądzie.

- Gdy składaliśmy  pozew do sądu przeciw PZU, to sąd żąda bardzo wysokiej wpłaty. Napisaliśmy o zwolnienie z kosztów sądowych. Odpowiedź z sądu brzmi, że trzeba przewidzieć takie sytuacje i mieć… odłożone pieniądze - mówi Maciej Chrulski.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl