Rozpaczliwy apel o eutanazję

Jerzy Burkat z Niepołomic zamieścił w internecie rozpaczliwy apel o pomoc w dokonaniu eutanazji. Mężczyzna cierpi przez powikłania po operacji wycięcia jelita grubego. Mieszka sam w niewykończonym domu i nie widzi sensu dalszego życia. Nazywa siebie „żywym trupem”, który nie może liczyć na szczere uczucie drugiej osoby.

- Mam tego dość. Ja już nie wychodzę do ludzi. Raz: że nie mam siły chodzić, a dwa: widzę, co ta operacja zrobiła. Jestem zupełnie innym człowiekiem fizycznie i psychicznie – mówi Jerzy Burkat.

Niewykończony budynek to jedynie wspomnienie życia jakie pan Jerzy prowadził jeszcze dwa lata temu.  Wspólnie z byłą partnerką budowli swój dom. Dziś mężczyzna ma 39 lat, jest samotny, a zdrowie zrujnowało mu wrzodziejące zapalenie jelita grubego.

- Choroba się pojawiła w 2001 roku. Zauważyłem krew w stolcu. W sumie przez tych kilkanaście lat byłem kilkanaście razy hospitalizowany – opowiada pan Jerzy.

Za namową partnerki, w maju ubiegłego roku, pan Jerzy postanowił poddać się radykalnej operacji wycięcia jelita grubego. Mężczyzna mówi, że przed zabiegiem nie przeprowadzono odpowiednich badań, a sama operacja nie była konieczna.

- Ona nie powinna się wydarzyć w żadnym wypadku. Zobaczyłem, że coś jest nie tak na drugi dzień, bo zacząłem bardzo krwawić z odbytu.  Przyszedł profesor i mówi: myślałem, że pan będzie miał całe jelito zajęte, a pan miał samą końcówkę chorą – twierdzi pan Jerzy.

- Było zapalenie jelita grubego i operacja była konieczna. Przy zapaleniu jelita grubego całe jelito jest zajęte, są odcinki bardziej nasilone i mniej, ale to było konieczne. Ten pan jest nieco niezrównoważony – mówi lekarz, który operował pana Jerzego.

Po zabiegu wycięcia jelita grubego pojawiły się komplikacje. Jedną z nich była niedrożność jelita cienkiego. Po operacji odeszła partnerka pana Jerzego. Mężczyzna mieszka sam w niewykończonym domu. Nie jest w stanie pracować, utrzymuje się z pomocy społecznej. Po śmierci rodziców i brata nie ma nikogo, kto mógłby go wesprzeć.

- Nie wytrzymałem psychicznie, miałem leki z zakładu psychiatrycznego, napisałem list pożegnalny i stwierdziłem, że popełnię samobójstwo, bo już nie mogę sobie dać rady. Pomyślałem, że lekami skończę ze sobą. Tak wyglądał zeszły rok, próby samobójcze, szpitale psychiatryczne i szpitale normalne przy niewydolności nerek – opowiada pan Jerzy.

Mężczyzna znalazł portal internetowy, gdzie już wcześniej inne osoby prosiły o pomoc w eutanazji. Zamieścił tam też swój apel.

- Jestem mocno zbulwersowana tym, że taki portal w ogóle istnieje. Zawsze takie apele są tylko i wyłącznie wołaniem człowieka o pomoc drugiego człowieka, bo człowiek nigdy nie poprosi o śmierć, jeśli ma przy sobie drugiego człowieka– uważa Jolanta Grabowska-Markowska, prezes Hospicjum Cordis w Katowicach.

- Wątpię, by ktoś był w stanie zaakceptować takiego żywego trupa i dał mu szczere uczucie. Słyszę dzieci, rozklejam się, bo to już nie dla mnie. Idę na mecz, bo mnie chłopaki zabiorą i patrzę na 10 tysięcy zdrowych ludzi – mówi pan Jerzy.

- Robimy wszystko, żeby wyszedł z tej trudnej sytuacji, bo są możliwości. Jeżeli wykaże trochę dobrej woli, to jesteśmy otwarci i tę pomoc będziemy świadczyć – zapewnia Ewa Krzysica z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Niepołomicach.

Pan Jerzy w swoim apelu prosi o pomoc w wyjeździe do Szwajcarii. Tam eutanazja jest legalna. Koszt zabiegu to około 18 tysięcy złotych.

- Mam do wyboru męczarnie, żeby ktoś obcy się ze mną męczył, kto nie czuje do mnie nic albo wypić kieliszek czegoś gorzkiego i powiedzieć: spieprzyłem sobie życie – mówi pan Jerzy.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl