Bój o kwiaciarnię

Kwiaciarnia pani Jadwigi jest ikoną jednego z osiedli na warszawskim Ursynowie. Kobieta od 23 lat dzierżawiła teren od spółdzielni mieszkaniowej. Za własne pieniądze postawiła na nim budynek, który teraz za darmo zamierza przejąć spółdzielnia. Powód? Pani Jadwiga spóźniła się z przedłużeniem umowy dzierżawy o… 8 dni.

Jadwiga Hellak wydzierżawiła od Spółdzielni Mieszkaniowej „Przy Metrze” 40-metrowy kawałek skweru między blokami w 1991 roku. Za zgodą spółdzielni postanowiła wybudować na nim małą kwiaciarnię.

Za dzierżawę pani Jadwiga zawsze regularnie płaciła - miesięcznie 620 zł. Okoliczni mieszkańcy ją uwielbiali. W 2007 kobieta zaczęła mieć problemy z kręgosłupem. Za zgodą spółdzielni podnajęła kwiaciarnię pani Renacie, samotnej matce dwojga dzieci. Ta również zdobyła serca mieszkańców.

- Dla nas ta kwiaciarnia nie jest tylko budynkiem, dla nas jest to miejsce spotkań, czasami na kawę przychodzimy, czasami na rozmowę – opowiadają mieszkańcy osiedla.

Od lat kolejne zarządy spółdzielni co 10 lat przedłużały umowę dzierżawy pani Jadwigi. Aż do tego roku. Nowy zarząd nie wyraził zgody na przedłużenie dzierżawy gruntu. Jednocześnie zażądał wydania spółdzielni budynku!

- Dopatrzyli się, że ta umowa jest dla mnie w pewnym punkcie niekorzystna i w związku z tym, gdzieś im się zalęgło, że mogą ten lokal przejąć nieodpłatnie, że mogą powiększyć majątek spółdzielni o jego wartość – twierdzi pani Jadwiga.

- To nie jest wymysł zarządu spółdzielni, tylko konsekwencja zdarzeń, które do tej pory miały miejsce, w skutek których pawilon wzniesiony staraniem i ze środków pani Jadwigi zgodnie z zapisami, na które się zgodziły obydwie strony, winien zostać przekazany na stan spółdzielni – mówi Marek Pykało, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej "Przy Metrze".

Dlaczego spółdzielnia chce przejąć budynek pani Jadwigi? Bo kobieta nieświadomie spóźniła się z przedłużeniem dzierżawy. O osiem dni…

- Umowa była zawarta 31.03.2003 roku, natomiast jest w niej zapis, że obowiązuje od 31.12.2002, jak gdyby z trzymiesięcznym cofnięciem. Umowa wygasała nie 31.03.2013, ale 31.12.2012. Nawet nie miałam świadomości, że to moje pismo jest z ośmiodniowym opóźnieniem – mówi pani Jadwiga.

- A jak spółdzielnia w stosunku do nas nie dotrzymuje terminów, nie wywiązuje się z obietnic, to jest ok? – pyta jedna z mieszkanek osiedla.

- To jest 8 dni, wśród których jest masa dni wolnych, bo w weekend spółdzielnia nie pracuje, szóstego nie pracuje, pierwszego nie pracuje. Zostają cztery dni, wychodzi na to, że opóźnienie wyniosło cztery dni – mówi Renata Szmajdowicz, która podnajmuje kwiaciarnię od pani Jadwigi.

Pani Jadwiga poprosiła o zwrot kosztów, jakie poniosła na budowę pawilonu. Spółdzielnia jest jednak nieugięta. Chce przejąć budynek za darmo. Po przejęciu zarząd może… wynająć budynek kobiecie!

- Spółdzielnia nie widzi żadnych przeciwwskazań, żeby w momencie, kiedy formalności zostaną dokonane, wydzierżawić ten pawilon pani Jadwidze ponownie. Okoliczności są takie, że w tej chwili to już nie jest niezabudowany grunt, tylko grunt, na którym jest zlokalizowany pawilon i jako taki może zostać wydzierżawiony. Oczekiwanie, żeby wydzierżawić ten pawilon na poprzednich warunkach nie może być przez nas zaakceptowane, gdyż bardzo szybko pojawiłby się zarzut o niegospodarność i działanie na szkodę spółdzielni – mówi Marek Pykało, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej „Przy Metrze”.

- To bandytyzm! Jak można to komuś zabrać? Czasy komuny chyba minęły – komentuje pomysł jeden z mieszkańców osiedla.

- Dobry gospodarz powinien myśleć w ten sposób, że jeżeli ma najemcę, to powinien rozmawiać z nim na normalnych, partnerskich warunkach, ponieważ ma z tego stały dochód. Jeżeli pani Jadwiga nie zgodzi się na nowe warunki, bo będą to warunki zaporowe, to spółdzielnia narazi się na straty, nie będzie miała wtedy żadnych dochodów. To, co mówi prezes spółdzielni to czysta niegospodarność – ocenia Piotr Skubiszewski, radny dzielnicy Ursynów

Mimo braku umowy, pani Jadwiga wciąż płaci 620 zł miesięcznie czynszu za dzierżawę. To jednak spółdzielni nie zadowala. Nalicza emerytce karę - prawie 2000 zł miesięcznie. Kobieta ma już 8000 zł długu.

- Jakie są powody, żeby zniszczyć ten lokal? Za ile? Za 400 zł więcej czynszu? Nie takie pieniądze się przewala. To jest dla mnie skandal – mówi Barbara Cieślak, członek spółdzielni „Przy Metrze”.

- Jeszcze trochę i ten dług przerośnie wartość budynku. Nie dość, że im oddam dorobek swojego życia, to jeszcze będę dłużna pieniądze, których nie jestem w stanie zapłacić – podsumowuje pani Jadwiga.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl