Interwencja pomaga prokuraturze. Nowe zarzuty
Komendant ochotniczej straży pożarnej podczas imprezy przy ognisku jeździł koparką, choć nie miał uprawnień. Łyżka maszyny zabiła 32-letniego pana Grzegorza. Świadkowie twierdzili, że komendant pił wcześniej alkohol i uciekł z miejsca wypadku. Prokuratura nie postawiła mu w związku z tym żadnych zarzutów. Wszystko zmieniło się po naszym wcześniejszym reportażu.
- Pomogliście w ten sposób, że prowadziliście własne postępowanie śledcze i poinformowaliście prokuratora – mówi Krzysztof Mejna, zastępca prokuratora rejonowego w Gryficach.
Ryszard B. był do niedawna komendantem Ochotniczej Straży Pożarnej w Płotach koło Gryfic. To on 8 lutego, będąc po służbie, przyjechał polonezem strażackim w miejsce, gdzie trwały prace budowlane. Nie mając uprawnień wsiadł do stojącej koparki i manewrując jej łyżką doprowadził do tragedii, w której zginał 32-letni Grzegorz Siądecki.
- Przyjechał pan Ryszard, był samochodem ze straży. Przy nas pił piwo. Znienacka, nawet nie wiem kiedy, podszedł do koparki i odpalił ją. Brat akurat palił papierosa i usiadł na łyżkę – opowiadał Marcin Siądecki, brat pana Grzegorza i świadek zdarzenia, gdy realizowaliśmy nasz pierwszy reportaż.
- Podejrzany wszedł do koparki. Nie miał uprawnień, zaczął manewrować łyżką. Doszło do zmiażdżenia innego uczestnika – informuje Krzysztof Mejna z Prokuratury Rejonowej w Gryficach.
Według relacji pana Marcina, brata ofiary i naocznego świadka tragedii, komendant Ryszard B. nawet nie podszedł, żeby zobaczyć, co stało się ze zgniecionym mężczyzną. Wsiadł do strażackiego poloneza i odjechał.
- Ja i właściciel koparki chcieliśmy go zatrzymać, to o mało nas nie rozjechał, uciekł – mówił Marcin Siądecki.
- Pojechaliśmy do jego mieszkania. Zabraliśmy go na posterunek. Wyszło, że miał prawie półtora promila alkoholu w organizmie – informował Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.
- Później twierdził, że alkoholu napił się w domu na skutek reakcji na stres. Prokuratura postawiła podejrzanemu zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci - dodaje Krzysztof Mejna z Prokuratury Rejonowej w Gryficach.
Wówczas prokurator niewiele wiedział o sprawie. Nasz reporter wytknął śledczym sporo nieprawidłowości w prowadzonym postępowaniu. Dziwiło nas także, że Ryszardowi B. nie odebrano wówczas prawa jazdy.
Prokurator Krzysztof Mejna: Podejrzany przywiózł do tego miejsca własnym autem brata właściciela koparki.
Reporter: Własnym samochodem? Świadkowie zeznają, że strażackim.
Prokurator: Tego nie wiem, to nie ma znaczenia.
Reporter: Uważam jednak, iż ma to znaczenie.
Prokurator: Tak, dla stopnia orzeczenie szkodliwości czynu.
Reporter: Według mnie powinien mieć także zarzut nieudzielenia pomocy.
Prokurator: Być może skłoni mnie do tego całość materiału dowodowego.
- Brat nawet nie zdążył dowiedzieć się, że jego konkubina jest w ciąży – rozpaczała Sylwia Siądecka, siostra pana Grzegorza.
Po naszym reportażu prokurator postawił Ryszardowi B. dodatkowe zarzuty. Oskarżył komendanta o nieudzielanie pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia oraz prowadzenia samochodu służbowego oraz koparki pod wpływem alkoholu. Zatrzymał mu także prawo jazdy. Prokurator sam przyznaje, że to zasługa programu Interwencja.
Reporter: Ustaliliście, że podejrzany pił.
Prokurator Krzysztof Mejna: Wcześniej świadkowie tego nie zeznali. To ważne.
Reporter: Wtedy pan nie był przekonany, że należy komendantowi postawić zarzut nieudzielania pomocy i ucieczki z miejsca zdarzenia.
Prokurator: Wtedy nie byłem przekonany. Zdecydowały te uzupełniające zeznania świadków.
- Krótko po emisji materiału został on pozbawiony obowiązków komendanta straży – mówi Małgorzata Skrzypska. Partnerka życiowa nieżyjącego pana Grzegorza trafiła do gryfickiego szpitala, gdy realizowaliśmy nasz drugi reportaż. Kobieta nie może się już doczekać narodzin swoich dwóch córek. Czeka również na osądzenie komendanta.
- Mogę w każdej chwili urodzić, nawet dzisiaj. To jest ciąża bliźniacza. Są już blisko. Jak dla mnie, to on dożywocie powinien dostać, żeby wiedział jak się cierpi – rozpacza pani Małgorzata.
Jak twierdzi rodzina zmarłego mężczyzny, Ryszard B., mimo zabranego prawa jazdy, nadal jeździ swoim samochodem. Udokumentowała to nawet na fotografiach. W naszej obecności powiadomiła o tym policję.
- Byłam złożyć doniesienie na komendanta. Policjant powiedział, że zawiadomi o tym sąd – mówi Sylwia Siądecka, siostra zmarłego pana Grzegorza.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki