Koszmarna pomyłka u notariusza
Nieuwaga kosztuje bardzo dużo. Przekonała się o tym 65-letnia Aleksandra Tkacz z małej wsi Krzepielów w województwie lubuskim. Kobieta sądziła, że sprzedaje Dominikowi S., niewielką działkę za 10 tys. zł. Gdy podpisała akt notarialny, okazało się że mężczyzna kupił nie jedną działkę, ale niemal cały teren wokół jej domu.
- On tu później przyjechał i pod sklepem się chwalił, że ma całą posiadłość, że głupia baba sprzedała również kotłownię. Pani redaktor, u psychiatry byłam, na lekach jestem, ja całe noce nie spałam. Przecież ja na to wszystko zapracowałam – rozpacza pani Aleksandra.
Kobieta w ubiegłym roku sprzedała niewielką działkę ze starym budynkiem obok swojego domu. Geodeta wydzielił działkę, umowa została spisana u notariusza. Po kilku miesiącach okazało się, że pani Aleksandra sprzedała nie tylko jedną działkę, ale właściwie cały teren wokół swojego domu, łącznie z kotłownią, którą ogrzewała dom. Za 10 tysięcy złotych kobieta sprzedała teren wart pięć razy więcej.
Reporterka: Słyszała pani, jak notariusz odczytuje akt notarialny i czyta jakie działki wchodzą w skład?
Pani Aleksandra: Ja zawierzyłam, mąż się spieszył w trasę, to mi zależało na czasie, a wiedziałam, co sprzedaję, bo to mam na umowie. Nie wiedziałam, że jest taki błąd.
- Błąd był wieloetapowy. Najpierw geodeta nie do końca dobrze przygotował mapki, nie zaznaczył kotłowni, jako budynku niepodlegającego sprzedaży. Błąd został powielony też w notariacie, co więcej notariusz odczytał głośno akt prawny, a strony akceptowały i podpisały go – tłumaczy Daniel Golec, radca prawny.
- To się zdarza, że klienci się pomylą, przyniosą mapkę na działkę nr 7, a chcieli sprzedać nr 8. Wtedy strony przychodzą i oświadczają, że zmieniają akt notarialny. Jeśli on nie chce przyjść, to znaczy, że jest nieuczciwy – mówi notariuszka, która sporządzała umowę.
Pani Aleksandra chciała sprawę wyjaśnić z nowym właścicielem działki, naprawić swój błąd i podpisać nową umowę. Ten rozmawiać nie chciał, a na dodatek zburzył pani Aleksandrze kotłownię.
- Kotłownia stoi na moim terenie i to wszystko na ten temat – powiedział Dominik S., który kupił działkę od pani Aleksandry.
- Pani Tkaczyk złożyła oświadczenie o odstąpieniu od tej umowy, ponieważ została zawarta po wpływem błędu. Zaświadczenie zostało dostarczone nabywcy. To oświadczenie ma moc wsteczną, czyli niweczy całą czynność. Nabywca nie jest już właścicielem i nie ma prawa zarządzać tą nieruchomością, tym bardziej czynić rozbiórek – mówi Daniel Golec, radca prawny.
Nowy właściciel nowego aktu podpisać nie chce. Pani Aleksandra oddała sprawę do sądu. Chce odzyskać swoją własność, a przede wszystkim odbudować kotłownię. Już wiadomo, że nie zdąży tego zrobić przed zimą.*
* skrót materiału
Reporterka: Aneta Krajewska