12 000 zł za wrobienie w zabójstwo

Wiele wskazuje na to, że Norbert Borszcz od niemal 10 lat odsiaduje wyrok za zabójstwo, którego nie popełnił. Obciążyły go zeznania Pawła Gołębia, który feralnej nocy włamał się do domu zabitego mężczyzny. Gołąb zeznał, że ofiarę zabił pan Norbert. Dziś mężczyzna twierdzi, że wszystko zmyślił. Za wrobienie pana Norberta miał otrzymać od wspólnika 12 000 zł.

Kilka dni temu do naszej redakcji dotarł list:

„Zwracam się z prośbą do redakcji Interwencji o pomoc i nagłośnienie mojej sprawy. Jestem bezsilny w walce z naszym wymiarem sprawiedliwości. Chciałbym, żeby prawda wyszła na światło dzienne.”

Jego autorem okazał się 43-letni, skazany za zabójstwo Norbert Borszcz.

- 25 listopada minie 10 lat, jak straciłem wolność. Nie zabiłem Wilfryda E. – twierdzi pan Norbert.

Historia mężczyzny zaczyna się w 2003 roku. Wówczas w małej miejscowości Sośnicowice nieopodal Gliwic doszło do zabójstwa. Ktoś włamał się do domu Wilfryda E., okradł go i zamordował. Policja szybko znalazła na miejscu odciski palców Pawła Gołębia. Gołąb zeznał, że nie był sam.

- Gołąb wskazał Norberta Borszcza jako osobę, z którą wspólnie dokonał tego włamania. Stwierdził, że to ta osoba dokonała pobicia, które skutkowało śmiercią ofiary. Przedstawił całe to zdarzenie w sposób niezwykle logiczny, z wszystkimi detalami, nie budziło najmniejszej wątpliwości, że mówi prawdę – opowiada Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.

- Na miejscu nie było moich śladów: ani odcisków palców, ani butów, ani śladów zapachowych. Prokurator dostawała z laboratorium wszystko odmownie – mówi Norbert Barszcz, skazany za zabójstwo.

W 2005 roku Norberta Borszcza skazano prawomocnie na 15 lat więzienia. Tymczasem Paweł Gołąb dostał rok i dwa miesiące za… włamanie. Mężczyzna po wyjściu wrócił do Sośnicowic. W ubiegłym roku Gołąb nieoczekiwanie zgłosił się jednak na policję i przyznał, że… wrobił Norberta Borszcza.

- Ja byłem tej nocy w domu Wilfryda E., tylko nie wiedziałem, że to jest morderstwo jakieś, nie widziałem tego. Byłem z Rafałem P. i jego kolegami. Norberta Borszcza nie było, on nie wiedział o tym. Skłamałem policjantom, bo Rafał P. obiecał mi 12 000 zł, jeśli zwalę winę na kogoś innego, a najlepiej na Norberta Borszcza i tak zrobiłem. Rzadko kiedy ktoś uwierzy w takie bajki, co opowiedziałem, ale uwierzyli mi – mówi Paweł Gołąb.

Norbert Borszcz miał nadzieję, że zmiana zeznań jedynego świadka odmieni jego los. W tym roku wniósł do Sądu Najwyższego wniosek o wznowienie postępowania. Ku jego zdziwieniu zmiana zeznań Pawła Gołębia nie zrobiła na Sądzie Najwyższym wrażenia…

- Sad Najwyższy doszedł do wniosku, że nie jest to wystarczająca podstawa, żeby uchylić wyrok skazujący. Cały czas problem jest wiarygodności tej wypowiedzi. Sąd uznał, że ona nie jest w wystarczającym stopniu wiarygodna, że bardziej wiarygodne jest to, co powiedział wcześniej – informuje Piotr Hofmański, rzecznik Sądu Najwyższego.

- My nie wnosiliśmy o to, żeby sąd natychmiast uznał, że mój klient jest kryształowy i należy go natychmiast zwolnić. Prosiliśmy tylko, żeby sąd rozważył możliwość ponownego sprawdzenia prawidłowości wydanego wyroku w świetle nowego dowodu, który się pojawił. Zaniechanie przez sąd sprawdzenia tego dowodu, moim zdaniem, jest niezrozumiałe – mówi Paweł Dyluś, pełnomocnik Norberta Borszcza.

- Po tylu latach nie chcą się do swoich błędów przyznać. Grunt, że mają człowieka, który wyrok odsiedzi i będzie cicho – podsumowuje pan Norbert.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl