Dramat pracowników. Okupują piekarnię
Piekarze, cukiernicy, kierowcy i sprzedawcy - blisko 150 pracowników dużej piekarni z Warszawy z dnia na dzień straciło pracę. Zdesperowani ludzie zabarykadowali się wczoraj w zakładzie. Piekarnia ma takie długi, że najprawdopodobniej nie wystarczy na wypłatę zaległych pensji. Jej właściciel nagle zniknął.
- Przyszliśmy, normalnie pracowaliśmy i nagle informacja: firma upadła, nie ma pieniędzy, nie wiadomo, co robić. Szef zwiał za granicę – opowiada Emilia Niedźwiecka, pracownica piekarni
- Zostaliśmy bez dwumiesięcznej pensji, bez wypowiedzenia pracy, bez możliwości zasiłku – dodaje Justyna Cieciora, która także pracowała w piekarni.
Powodem zamknięcia piekarni są problemy finansowe spółki. Wczoraj pracownicy zamknęli bramy zakładu w obawie przed policją. Chcieli uniemożliwić również wyjazd przedstawicielom firmy.
- Nikogo nie wpuszczamy, bo policja chce nas stąd wyprosić, a to jest nasz zakład pracy, my nie mamy wypowiedzenia, my codziennie musimy być w zakładzie pracy, to jest nasze miejsce, po prostu my tu musimy dzisiaj być – mówi Justyna Cieciora, pracownica piekarni.
- Właściciel zniknął. Jego żona zgłosiła to na policji. Bez adwokata nie będę rozmawiać – powiedziała Dorota B., przedstawicielka firmy.
- Ja dostałem pełnomocnictwo, żeby zajmować się sprawami firmy na 3 dni przed zaginięciem właściciela. Musiał doskonale wiedzieć, co się będzie
działo – dodał Piotr B., przedstawiciel firmy.
Pełnomocnicy piekarni rozpoczęli negocjacje z adwokatem pracowników. Po godzinie dyskusji przekazane informacje okazały się dramatyczne.
- Mówiąc krótko, zakład zbankrutował. Przedstawiciele pracodawcy mają tylko udzielone pełnomocnictwo i sami są poszkodowani przez właściciela. Jutro zostaną wszystkim wręczone wypowiedzenia. To była jednoosobowa działalność gospodarcza, państwa pracodawcą jest tylko jeden człowiek, który zniknął – poinformował Tomasz Tomaszczyk, adwokat pracowników.
Okazuje się, że firma ma już kilka egzekucji komorniczych, zablokowane konta bankowe, a długi piekarni prawdopodobnie nie pozwolą na spłatę zaległych pensji pracowników. Postanowiliśmy poszukać winnego całej sytuacji - Jarosława Z., właściciela piekarni. Bezskutecznie.
Pracownicy piekarni dowiedzieli się, że najprawdopodobniej od blisko dwóch lat firma nie odprowadzała do ZUS składek pracowniczych. Próbowali potwierdzić te informacje, niestety bezskutecznie.
- Ja takiej informacji nie udzielę przez telefon – powiedziała pracownica ZUS-u.
W przeciągu kilku godzin firma z 30-letnią tradycją zamieniła się w ruinę. Zatrzymano produkcję, stanęły taśmy i wygaszono piece. Pracownikom kazano odejść od maszyn. Dla wielu z nich to prawdziwy dramat, to również tragedia ich rodzin.
- W portfelu mam 20 zł, nic więcej. Dzieci chodzą do przedszkola, za chwilę nie będę miała z czego go opłacić – mówi Jadwiga Mazur, pracownica piekarni.
- Jestem w tej firmie od 31 lat. Kupa czasu… Teraz mam 52 lata i muszę sobie roboty szukać – rozpacza Grzegorz Tymiński, pracownik piekarni.*
* skrót materiału
Reporterka: Agnieszka Zalewska