Łódzka seria zabójstw homoseksualistów

Ponad 20 lat temu Polską wstrząsnęła seria brutalnych morderstw homoseksualistów z Łodzi. Mężczyźni ginęli w trakcie lub tuż po stosunku. Oprawca był bardzo brutalny. W ciągu pięciu lat zamordował siedem osób. Później zniknął. Zabójcę widziało wiele osób. Jest charakterystyczny, jego twarz zdobią tatuaże.

Łódź, wrzesień 1988 roku. W jednej z kamienic w centrum miasta znalezione zostają zwłoki mężczyzny. To 37-letni Stefan W., homoseksualista. Leży w swoim mieszkaniu. Zwłoki są obnażone. Od razu widać, że został bestialsko zamordowany.

- Zwłoki były już kilkudniowe, obnażone. Denat był pobity, zmarł na skutek ciosów zadanych nożem – opowiada oficer operacyjny policji.

- Mężczyzna był przygnieciony meblościanką, miał związane nogi – dodaje Agnieszka Urazińska, dziennikarka Gazety Wyborczej.

Niespełna rok później w sierpniu 1989 roku w Łodzi ginie kolejny mężczyzna. 40-letni Jacek C., również homoseksualista. Trzy miesiące później zamordowany zostaje 50-letni Bogdan J., aktor łódzkiej „Estrady”. Miejsce zbrodni przypomina krwawą łaźnię.

- Krew była w całym mieszkaniu! Próbował się dostać do okna, bo były ślady, widać było, że wołał: ratunku, tylko nikt nie pomógł – opowiada siostra zamordowanego Bogdana J.

- Ostrze noża przebiło praktycznie cały tułów. Sprawca musiał być osobą dosyć silną – mówi oficer operacyjny policji.

- Wszystkie ślady prowadziły na tzw. pikietę przy Dworcu Fabrycznym, przy szaletach. To  było miejsce spotkań homoseksualistów – dodaje Agnieszka Urazińska, dziennikarka Gazety Wyborczej.

W marcu 1990 roku ginie 41-letni Andrzej S. On także zostaje znaleziony obnażony w swoim mieszkaniu. Cztery miesiące po nim taki sam los spotyka jego rówieśnika -  Jakuba M., rolnika spod Łodzi. Wszystkie ofiary to homoseksualiści, spotykający się na tzw. pikiecie. Wszystkie giną w ten sam sposób. Dla śledczych staje się jasne, że w Łodzi grasuje seryjny zabójca.

- Za każdym razem do zbrodni dochodziło w trakcie aktu seksualnego albo tuż po nim. Niektóre z ofiar były odnajdywane nagie, inne półnagie, w kalesonach ściągniętych do połowy ud – mówi Agnieszka Urazińska, dziennikarka Gazety Wyborczej.

- Było to takim dopełnieniem całego aktu miłosnego. Zadźgać kogoś nożem, patrzeć jak się ktoś męczy, wykrwawia, umiera – dodaje Jerzy Walczyk z Gazety Wyborczej.

Aby wyjaśnić serię morderstw, ówczesny komendant powołał specjalną grupę. Sprawie nadano kryptonim „Partner”. Mimo to, wkrótce w Łodzi doszło do dwóch kolejnych zabójstw. Tym razem morderca nie był już tak ostrożny. W towarzystwie ofiary widziało go aż sześć osób.

- Udało nam się sporządzić portret pamięciowy osoby o imieniu Roman. Charakterystyczna jest dla niego kropka wytatuowana na krtani i w kąciku wewnętrznym lewego oka – mówi Witold Molga z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

- Miał kropkę na grdyce, co w więziennym języku oznacza pijaka. Drugą kropkę wytatuowaną miał na kąciku oka. Oznacza to męską dziwkę. Zabójca miał wyznać, że w wieku 15 lat został zgwałcony przez wychowawcę w poprawczaku – opowiada Agnieszka Urazińska, dziennikarka Gazety Wyborczej.

W 1993 roku seria morderstw ustała. W 2007 roku poszukiwaniem Romana zajęli się policjanci z łódzkiego Archiwum X. Nie wykluczają, że morderca mógł trafić do więzienia za inne zabójstwo. Jeśli tak właśnie było, Roman niebawem może wyjść na wolność.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl