Matka odbiła syna
- Bałam się, że już go nigdy nie zobaczę, że ojciec wywiezie go za granicę – rozpacza Agnieszka Pluta, mama 5-letniego Olafa. Kobieta przez 6 dni poszukiwała syna. Chłopca porwał ojciec, który ma ograniczoną władzą rodzicielską. Gdy udało się ustalić, gdzie dziecko przebywa, policja odmówiła matce pomocy. Pani Agnieszka sama odbiła syna.
27-letnia Agnieszka Pluta, mieszkająca w Policach, w 2008 roku poślubiła Roberta J. Małżeństwem byli dwa lata. Niestety, ich relacje szybko zaczęły się psuć.
- Podjął pracę w Danii i wtedy zaczęło się. Wyjechał za granicę i zaczął być jakiś podejrzliwy. Normalny człowiek, który przyjedzie do żony i dziecka powinien być stęskniony, zachowywać się normalnie. A on przyjeżdżał i… czasami to piekło mieliśmy w domu – opowiada Małgorzata Olszańska, matka Agnieszki Pluty.
- Byliśmy razem z siostrą i jej narzeczonym na imprezie andrzejkowej. Mój mąż za dużo wypił i stał się agresywny. Jak wracaliśmy do domu, to mnie uderzył i przewrócił w krzaki – dodaje Agnieszka Pluta.
W 2010 roku pani Agnieszka rozwiodła się z Robertem J. Mężczyźnie została ograniczona władza rodzicielska, jednak z dzieckiem widywał się regularnie i nigdy nie sprawiał większych kłopotów. Wszystko zmieniło się pod koniec sierpnia tego roku.
- Miał go przywieźć w sobotę 31 sierpnia do godziny 16. W piątek jeszcze z nim rozmawiałam, na pewno był w domu, bo słyszałam jego mamę – opowiada pani Agnieszka.
W głowie pani Agnieszki i jej mamy rozgrywał się czarny scenariusz. Szybko okazało się jednak, że nawet nie przypuszczały, co tak naprawdę zaszło.
- Do wieczora czekałam w domu, a rano zadzwoniłam na policję – wspomina pani Agnieszka.
- 3 września otrzymaliśmy pismo od policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Policach o tym, iż prowadzą postępowanie w sprawie uprowadzenia
5-letniego chłopca. Dziecko do końca sierpnia miało przebywać w Czarnkowie u ojca. Następnie miało wrócić do matki do Polic, co nie nastąpiło – informuje Izabela Kolasa, rzecznik policji w Czarnkowie.
- Na przemian wydzwaniałyśmy na komórkę. Gdy ją włączył, pojechałyśmy na komendę, by go namierzyć – opowiada Małgorzata Olszańska, mama Agnieszki Pluty.
Policjanci z Czarnkowa, rodzinnego miasta Roberta J., do których zgłosiła się pani Agnieszka, rozpoczęli poszukiwania. Przez sześć dni nie mogli jednak odnaleźć chłopca. Na szczęście ojca dziecka udało się w końcu namierzyć, a znalazł się w wynajętym mieszkaniu kilometr od komisariatu policji w Czarnkowie!
- Byli dwie ulice dalej, prawie na wprost komisariatu. Aż uwierzyć nam się nie chciało… A nam powiedziano, że oni go wszędzie szukali! – mówi Małgorzata Olszańska, mama Agnieszki Pluty.
Policjanci z Czarnkowa nie chcieli asystować pani Agnieszce i jej matce przy odbieraniu dziecka od byłego męża. Zdesperowane kobiety postanowiły, że same pojadą do Roberta J. i odzyskają Olafka.
- Prosiłam, żeby chociaż asystowali. Nie prosiłam, żeby weszli i zabrali syna. Bałam się, że dojdzie do jakiejś tragedii, ale odmówiono mi! Podano mi adres, narysowano na kartce jak wygląda dom i musiałam tam sama jechać – opowiada pani Agnieszka.
- Nie mamy prawa siłowo odbierać dziecka, możemy jedynie asystować przy odbiorze na polecenie sądu rodzinnego – tłumaczy Izabela Kolasa, rzecznik policji w Czarnkowie.
- Na gruncie kodeksu rodzinnego i opiekuńczego jest artykuł 100., który jednoznacznie wskazuje, że sąd opiekuńczy oraz inne organy władzy państwowej są zobowiązane udzielać pomocy rodzicowi, w przypadku, kiedy ta władza rodzicielska jest w jakiś sposób zagrożona albo naruszona. Te inne organy władzy państwowej to między innymi policja – zauważa Mariusz Godlewski, adwokat.
- Niestety, nie zdążyłam nawet dojść do dziecka, bo były mąż od razu złapał mnie za włosy i przewrócił na ziemię. Jego ojciec próbował go odciągnąć, ale nie dał rady. W tym momencie mój tata wszedł do środka i zabrał syna – opowiada pani Agnieszka.
- Wpadli tutaj i tak naprawdę odbili to dziecko bijąc mnie – twierdzi Robert J., były mąż pani Agnieszki.
Olafa udało się odzyskać, jednak teraz razem ze swoją mamą raz w tygodniu chodzi do psychologa. Policjanci w Czarnkowie nie mają sobie nic do zarzucenia, a Robert J. nie czuje, że zrobił coś złego.
- Olaf jest też emocjonalnie ze mną związany i wie, że nic się u mnie nie dzieje. To jest mój syn! Mówił, że nie chce wracać, bo jest bity – powiedział Robert J., były mąż pani Agnieszki.*
* skrót materiału
Reporterka: Martyna Grzenkowicz