Dowód pobicia? Dla policji tego nagrania nie ma
![](https://ipla.pluscdn.pl/dituel/cp/qb/qbpwazugsbihpz371cpyu3fq2mekkymn.jpg)
Pracownik więziennictwa pobił niewinnego człowieka? Leszek Parcheta opowiada, że Andrzej Z. zaatakował go podczas imprezy sportowej. Miała to być zemsta za krytykę żony Andrzeja Z. - kurator społecznej. Małżeństwo Z. opowiedziało policji swoją wersję zdarzeń. Efekt? Sześć zarzutów dla pana Leszka! Interwencja dotarła do nagrania z monitoringu, na którym widać zajście. Co na to policja?
- Zaczął mnie dusić, rzucać, maltretować, bić, rzucać o ziemię – opisuje Leszek Parcheta ze Stalowej Woli. Mężczyzna twierdzi, że został dotkliwie pobity przez człowieka, którego znał tylko z widzenia. Do zajścia miało dojść w okolicach mety biegu ulicznego 14 lipca tego roku.
- Złapał Leszka za klatę i mówi: ty sk…, ja ci dam gnoju. Ściągnął go do parteru, zaczął nim telepać o ziemię. Później wziął go za fraki i przeciągnął z 10 metrów na kamienną posadzkę. Tam znów zaczął go telepać. Powiedział, że następnym razem go zabije i poleciał w tłum - opowiada Mirosław Kiełb, znajomy pana Leszka, świadek zdarzenia.
- Mam urazy głowy i urazy kręgosłupa. Jestem w ciągłej rehabilitacji, nie wiem czy wrócę do pełnej sprawności – mówi Leszek Parcheta.
Człowiekiem, który miał pobić pana Leszka jest Andrzej Z. - pracownik więziennictwa. Prywatnie to mąż kurator społecznej, która nadzorowała opiekę nad dzieckiem pana Leszka podczas rozwodu.
- Ona miała dbać o pieczę nad dzieckiem i nie wywiązywała się z tego. Prosiłem o zmianę kurator, ale nie zostało to uwzględnione – mówi Leszek Parcheta.
- Kurator nie dawała mu widzeń z córką. Leszek skarżył się na nią, więc jej mąż zemścił się – uważa Mirosław Kiełb, znajomy pana Leszka, świadek zdarzenia.
- Ja, jako psycholog, oceniam na pewno zaburzenia osobowości. Trzy lata z człowiekiem pracowałam jako kurator, pracowałam z jego żoną, która jest wrakiem człowieka, już nie mówiąc o dziecku. Dziecko dopiero wychodzi z tego, co ojciec zgotował w domu – twierdzi jednak Iwona Z., kurator społeczna skonfliktowana z panem Leszkiem.
Pozostaje pytanie: skąd taki atak podczas imprezy sportowej? Pani kurator twierdzi, że pan Leszek stojąc w tłumie kibiców opluł ją i jej dziecko.
- Napluł mi na buta, a mojemu dziecku w twarz – twierdzi Iwona Z., a jej mąż, Andrzej Z. dodaje: Trzymałem go za szyję, bo go chciałem doprowadzić na policję. On mi się wyrywał. Podejrzewam, że wtedy skręcił sobie szyję.
- Toczą się dwie sprawy: w jednej pan Leszek występuje w charakterze osoby pokrzywdzonej, natomiast drugie postępowanie dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej kuratorki, jej znieważenia i w tej sprawie pan Leszek jest podejrzanym – informuje Andrzej Walczyna z policji w Stalowej Woli.
W tej drugiej sprawie pan Leszek został wezwany na policję. Przesłuchanie miało się odbyć dniu, w którym realizowaliśmy nasz reportaż.
- Spodziewam się ukręcania sprawy mojego maltretowania przez człowieka pracującego w więziennictwie. Dostałem wezwanie w sprawie wręcz odwrotnej, że to ja naruszyłem nietykalność cielesną kobiety – mówił przed komisariatem pan Leszek.
W oczekiwaniu na zakończenie przesłuchania postanowiliśmy sprawdzić, czy zdarzenie nie zostało zarejestrowane przez monitoring pobliskiego domu kultury. Zapis obrazu kamer może być dowodem w sprawie.
- Z wiedzy, którą posiadam, kamery monitoringu nie obejmują swoim zasięgiem tego miejsca. Stąd też trudno zabezpieczać te nagrania. One nie obejmują tego incydentu – powiedział Andrzej Walczyna z policji w Stalowej Woli.
To akurat nie do końca jest prawda. Zdobyliśmy te nagranie. Widać na nim nogi przebiegającego człowieka. Prawdopodobnie to Andrzej Z. Jest godzina 17:56. Chwilę później w kadrze wyraźnie widać końcówkę zajścia. Pan Leszek jest trzymany za szyję, przewraca się na ziemię. W końcu się wyrywa.
To fragment rozmowy z Andrzejem Z.:
Reporter: Nie było takich rzeczy, że pan go ciągnął po ziemi?
Andrzej Z.: Nie, to jest jego relacja. On nie ma na to żadnych dowodów, ma tylko zeznanie świadka, który jest jego kolegą.
Po dwóch godzinach przesłuchania pan Leszek wyszedł z komisariatu.
- Okazało się, że dostałem sześć zarzutów za rzekome oplucie, pokazywanie gestu „F… you”. To jest bzdura i kłamstwo. Policja, zamiast zając się bandytą, stawia zarzuty niewinnym ludziom. Mimo moich usilnych starań, policja nie chciała zainteresować się monitoringiem. Na co czekają? Aż ślady z monitoringu zatrą się? – pyta pan Leszek. *
* skrót materiału
Reporter: Michał Bebło