Nie zapłaci rachunku - zabiorą jej dziecko

- Rachunki za prąd nas zżerają - mówią lokatorzy mieszkań socjalnych w Zdzieszowicach na Opolszczyźnie. Pani Wiesława boi się, że jak odetną jej energię, to straci wnuka. W lipcu kobieta miała 1500 zł nadpłaty, a we wrześniu dostała rachunek na ponad 5000 zł! Jak to możliwe? I skąd najbiedniejsi mają wziąć takie pieniądze?

- Normalnie bym pani nie wpuścił, (do gabinetu – przyp. red.) bo jestem zajęty. Jeżeli chcecie na temat autonomii robić wywiad, to bardzo chętnie. Ja nie mam czasu. Dla mnie sprawa autonomii jest najważniejsza – powiedział Dieter Przewdzing, burmistrz  Zdzieszowic.

Reprezentujący mniejszość niemiecką burmistrz Zdzieszowic w województwie opolskim Dieter Przewdzing nie chciał z nami rozmawiać o sytuacji w lokalach socjalnych swojego miasta. W jednym z takich lokali mieszka pani Wiesława Nowak z 5-osobową rodziną. Jej mieszkanie ma 35 metrów.

- Traktuje się nas, jakbyśmy byli jakaś patologią. W Zdzieszowicach się o nas inaczej nie mówi, a tu mieszkają też normalni ludzie, których rzucił los ze względów finansowych i innych – mówi pani Wiesława.

W lipcu kobieta dostała rachunek za prąd. Okazało się, że ma prawie 1500 zł nadpłaty. Już we wrześniu sytuacja jednak się zmieniła. Kobieta otrzymała fakturę, a w niej do zapłaty ponad 5 tysięcy złotych za prąd!

- Ja w mieszkaniu mam tylko na prąd lodówkę, pralkę, telewizor i boiler, który tylko raz grzeje w ciągu dnia i wyłączam – mówi pani Wiesława.

Kobiety nie stać na zapłacenie takiego rachunku. Pięć miesięcy temu niepełnosprawna córka pani Wiesławy urodziła syna. Pani Wiesława ma szansę zostać rodziną zastępczą dla wnuka. Kobieta boi się, że jak w mieszkaniu zostanie odcięty prąd, wnuk zostanie jej odebrany.

Razem z panią Wiesławą idziemy do biura dostawcy energii. Niestety, nikt nie potrafi wytłumaczyć, skąd takie rozbieżne faktury.

- Nie wiem, co autor miał na myśli. Ja tego bym nie wysyłała. To są Strzelce Opolskie, ja nie bardzo znam ludzi, którzy to odczytują. Na pani koncie widzę straszne głupoty – powiedziała jedna z pracownic biura zakładu energetycznego.

Nie tylko pani Wiesława ma problem z rachunkami za prąd. Większość mieszkańców boi się otwierać pocztę od dostawcy energii. Niektórzy żyją bez prądu.

- Żeby nam włączyli światło musimy zapłacić całość, 2600 zł. Nie mamy z czego – mówi Marek Rosiński, mieszkaniec lokalu socjalnego w Zdzieszowicach.

- To jest lokal socjalny, czyli prąd powinien być tani, a prąd nas zżera – mówią  Anna i Jarosław Janowscy, mieszkańcy lokalu socjalnego.
Po pomoc idziemy do burmistrza Zdzieszowic. Ten jednak nie chce z nami rozmawiać, kieruje nas do swojej zastępczyni.

- Ja jestem burmistrzem od wszystkiego, ale nie od cen i opłat za prąd. Nie jest to w mojej gestii. Sprawę zna zastępca burmistrza, ona się wypowie – powiedział Dieter Przewdzing, burmistrz Zdzieszowic.

- Ja nie mam uprawnień, żeby wchodzić w uprawnienia zakładu energetycznego. Jesteśmy właścicielami osiedla, ale nie możemy sprawdzić instalacji energetycznej – powiedziała Sybila Zimerman, zastępa burmistrza Zdzieszowic.

- My instalacji nie sprawdzamy. To powinien zrobić administrator budynku. Przecież nie energetyka kładła instalację – usłyszeliśmy od pracownicy biura zakładu energetycznego.

Pani Wiesława czeka na rozpatrzenie swojej reklamacji w zakładzie energetycznym. Nie zawalania jej to z konieczności opłaty za prąd. Ma czas do końca października.

- Ja wiem, że nie napaliłam tego prądu, to jest nierealne – mówi pani Wiesława.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl