Remontu nie będzie, bo zabytek
Mieszkańcy kamienic na Zatorzu w Olsztynie biją na alarm. Ich budynki są w tragicznym stanie, elewacja odpada, ściany pękają, a woda leje się do mieszkań. Lokatorzy chcieli wyremontować i ocieplić domy za własne pieniądze, ale nie mogą. Od trzech lat ich kamienice są bowiem zabytkami i ich remont kosztowałby miliony.
Problem ochrony zabytków dotyczy wielu ulic na Zatorzu w Olsztynie. Dlaczego? Bo trzy lata temu wszystkie przedwojenne kamienice wpisano do ewidencji budynków chronionych. To oznacza, że nie mogą być dowolnie remontowane i na wszystkie prace wspólnoty mieszkaniowe muszą mieć zgodę Miejskiego Konserwatora Zabytków w Olsztynie.
- Zabrania się wykonywania niektórych prac, na przykład dociepleń budynków, a jest to kwestia bardzo ważna, bo są to stare budynki z lat 30. XX wieku – mówi Dariusz Olszewski, zarządca sąsiedniej kamienicy.
- Ktoś zdecydował, że od tego momentu musi być nadzór konserwatorski i ten nadzór na tym polega. Wydawanie pozwoleń na docieplenie, na blachodachówkę, na oka pcw, na przekształcenia, to nie jest zakres prac konserwatorskich – twierdzi Anna Juszczyszyn, Miejski Konserwator Zabytków w Olsztynie.
- Odnoszę wrażenie, że pani konserwator tkwi w realiach socjalizmu, wszyscy mają jej słuchać, nie znosi sprzeciwu – uważa Elżbieta Mazurek, mieszkanka zabytkowej kamienicy.
A remonty są niezbędne. Lokatorzy mają poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, bo inne kamienice przy tej samej ulicy są już docieplone styropianem. Mają także wymienione okna, drzwi i nową dachówkę. Wszystko bez specjalnej zgody.
- My uważamy, że nie ma najmniejszego sensu w tym, żeby to było w takim stanie. Jak to wygląda? - pokazuje obdrapaną, brudną ścianę kamienicy Dariusz Olszewski, zarządca sąsiedniego budynku.
- Chciałam kilka lat temu wymienić okna na plastik, bo się lało w pokoju. Usłyszałam: Nie, bo zabytek. A teraz na strychu i w piwnicy wymieniono okna na plastik. I nie zabytek? – pyta jedna z mieszkanek zabytkowej kamienicy.
- Ostatnio miałem przyjemność remontować klatkę. Musiałem ściągnąć specjalne tynki z zagranicy, żeby było zgodnie z wymogami. Klatka powinna kosztować w granicach kilkunastu tysięcy złotych, a kosztowała ponad 60 tysięcy – dodaje Dariusz Olszewski, zarządca sąsiedniego budynku.
Mieszkańcy tych starych kamienic boją się zimy. Są przekonani, że docieplenie budynków pozwoliłoby im znacznie zmniejszyć rachunki za gaz.
- Ja w okresie zimowym płacę do 400 zł miesięcznie, a w ocieplonym budynku na tej samej ulicy płacą 200-250 zł – opowiada Zygmunt Wolski, mieszkaniec zabytkowej kamienicy.
Wspólnoty mieszkaniowe chcą wziąć kredyty i docieplić domy styropianem - koszt takiej inwestycji to najwyżej 50 tys. zł, ale Miejska Konserwator Zabytków w Olsztynie nie wyraża na to zgody. Chce, by remonty przeprowadzić metodami konserwatorskimi, które kosztują miliony. Na te specjalistyczne zabiegi miasto nie chce dać pieniędzy.
- My tylko mówimy, żeby obiektów tych nie docieplać z zewnątrz takimi metodami, jak dociepla się bloki na współczesnych osiedlach. Ja myślę o ludziach, bardzo leży mi na sercu ich dobro i to nie jest łatwe. Ja jestem od wykonywania, a nie tworzenia go, ja tylko wykonuję swoje kompetencje - mówi Anna Juszczyszyn, Miejskiej Konserwator Zabytków w Olsztynie.
- Na ścianach gromadzi się woda. Przyjdzie zima, woda pójdzie w szczeliny i wysadzi to. Tu każdy zabezpiecza sobie jak może, żeby woda nie lała się do środka. Nawet okien nie można wymieniać – opowiada Marek Bertold, mieszkaniec zabytkowej kamienicy.
Mieszkańcy od lat szukają pomocy wszędzie – u wojewódzkiego konserwatora zabytków, w Ministerstwie Kultury, a nawet w NIK-u. Niedawno napisali do prezydenta Olsztyna. I tu niespodzianka. Po trzech latach papierkowych przepychanek podczas realizacji naszego reportażu prezydent przychylił się do prośby mieszkańców. Jest szansa, że kamienice będą wykreślone z ewidencji budynków chronionych.*
* skrót materiału
Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz