Przetrwał wojny - nie przetrwa decyzji PKP
Głośne „nie” dla rozbiórki mostu w Dębicy. Potężny, żelazny obiekt jest architektoniczną perełką i symbolem regionu. PKP chce go jednak zburzyć i 100 metrów dalej zbudować nowy most, po którym pociągi będą jeździć szybciej. Okoliczni mieszkańcy protestują. Zamiast burzyć, chcą przekształcić stary most w drogowy, który połączy okoliczne gminy z Dębicą.
- Kolej ma jednak inny pomysł. Najchętniej chciałaby go rozebrać. Może chciałaby zarobić na złomie, szacowany koszt to półtora miliona złotych – informuje Jerzy Gągała, wiceburmistrz Dębicy.
Żelazny most kolejowy na Wisłoce w Dębicy wybudował austro-węgierski zaborca w 1890 roku. Most połączył Kraków z Lwowem. Przetrwał dwie wojny światowe i okres PRL-u. Nie przetrwa decyzji PKP.
- Jest wyjątkowy przez swoją niespotykaną kubaturę. Ma zachowane historyczne rozwiązania - mówi Izabela Kazimierz, zastępca Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Przemyślu.
- Most był wybudowany w XIX wieku. Wrósł w nasz krajobraz. Głupotą byłoby jego usuwanie. Powinien zostać – dodaje jeden z walczących o most mieszkańców.
- Nowy most ma pozwolić pociągom rozwinąć maksymalną prędkość 160 km/h. Stara konstrukcja pozwalała jeździć z prędkością nieco ponad 100 km/h – tłumaczy Maciej Dutkiewicz z PKP Polskich Linii Kolejowych.
Powstał nawet Społeczny Komitet Obrony Mostu Kolejowego na Wisłoce. Zrzesza on mieszkańców Dębicy i okolicznych miejscowości. Dębiczanie chcą zachować dziewiętnastowieczną przeprawę i przerobić ją na drogową.
- Skandal, złodziejstwo. Nie można tego rozebrać, komu to przeszkadza? On będzie nam służył. Niech sobie budują nowy most, ale ten zostawią – mówi jeden z mieszkańców.
- Ten most skróciłby dojazd do Dębicy o ponad 10 kilometrów. Zwłaszcza że są tu ludzie starsi, nieposiadający samochodów – dodaje inny mieszkaniec.
Dla Dębiczan most jest symbolem miasta. Nie wyobrażają sobie krajobrazu bez charakterystycznych kratownic. Wiele osób robi sobie nawet przy nim ślubne fotografie. Czują się opuszczeni przez urzędników w walce o most. Dębica w sumie ma trzy mosty. Dwa drogowe i jeden kolejowy. Po powodziach wszystkie drogowe przeprawy zostały uszkodzone. Ograniczono ich nośność. Jedynie kolejowy most przez ponad 120 lat nigdy nie ucierpiał.
- Tutaj czołgi mogłyby jeździć. Jak była powódź, to wszystkie mosty były pozamykane, a ten miał lustro wody 4-5 metrów niżej – mówi jeden z broniących mostu mieszkańców.
Urzędnicy, kiedy pojawiliśmy się u nich z kamerą, zaprzeczyli, że nie interesują się mostem. Mieszkańcy twierdzą, że po raz pierwszy pojawiły się deklaracje uratowania galicyjskiego mostu.
- Koncepcja jest taka, żeby przerobić go na drogowy. Koszty są duże, ale ma to sens. Tym bardziej, że niedaleko jest zjazd z autostrady i mogłoby to służyć, jako przeprawa – powiedział Jerzy Gągała, wiceburmistrz Dębicy.
- Oświadczam, że ten element byłby dla Dębicy potrzebny. Jestem za zachowaniem mostu – dodał Władysław Bielawa, Starosta Powiatu Dębickiego.
- Zwracaliśmy się z tym problemem do wielu urzędów i urzędników. Każdy mówił, że to nie jego temat. Nie jego sprawa. Dla nas to zaskoczenie, że nagle mamy tylu sprzymierzeńców. Cud telewizji – mówi Marta Pyzińska ze Społecznego Komitetu Obrony Mostu Kolejowego na Wisłoce.
Dziwi fakt, że do tej pory ta architektoniczna perełka województwa podkarpackiego nie została wpisana do rejestru zabytków. Tym bardziej że właśnie został wpisany do niego o wiele mniejszy, podobny obiekt w podkarpackim Chodaczowie.
- Nie mówimy: nie. Nie spodziewaliśmy się, że obiekt będzie wyburzony. Kolej nas o tym nie informowała. Pomożemy. Będziemy się starać uratować ten most. Myślę, że zdążymy – powiedziała Izabela Kazimierz, zastępca Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Przemyślu.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki