Odszkodowania nie będzie, bo zmarła na raka

18-letnia Magdalena Hildebrandt zmarła na raka wątroby. Choć obejmowało ją szkolne ubezpieczenie grupowe, to jej rodzice odszkodowania nie dostaną. Umowa z PZU nie obejmowała bowiem śmierci na nowotwór. Rodzice Magdaleny mają żal, bo nigdy warunków umowy im nie pokazano. Okazuje się, że nie ma takiej konieczności…

- Córka cały czas była ubezpieczona. Od zerówki do zawodówki, w tym czasie wykryto u niej raka. I to już się nie liczy? Nie mogę tego zrozumieć – mówi Aleksander Hildebrandt,  ojciec Magdaleny.

Spokojne życie państwa Hildebrandtów z małej miejscowości niedaleko Pucka niespełna dwa lata temu zmieniło się w koszmar. Ich starsza córka Magdalena nagle zachorowała. Diagnoza - nowotwór złośliwy wątroby.

- Dowiedzieliśmy się, kiedy miała 17,5 roku. Poszłyśmy w niedzielę do kościoła. Wracając zaczęła coraz bardziej słabnąć. Przy domu to już była katastrofa. Pojechałam z nią w poniedziałek do lekarza. Pani doktor stwierdziła, że wątroba jest powiększona na 5 palców i szybciutko trzeba zrobić USG - opowiada Wiesława Hildebrandt, matka Magdaleny.

- Lekarz przyszedł i powiedział: „Tu nie ma co pomóc, to jest rak. Zostały góra trzy miesiące. Nie ma co wydawać pieniędzy na leczenie.” Żona wyszła, bo się rozpłakała. Ja podszedłem do córki, przytuliłem i powiedziałem, że się mylą, że to nie jest ten lekarz prowadzący. Człowiek bajerował, żeby tylko… – rozpacza pan Aleksander, ojciec Magdaleny.

- To było najgorsze pytanie: jak powiedzieć dziecku, że umrze, że nie ma wyjścia.  Wierzyłam do końca, do ostatniego tchu, że ten u góry postanowi inaczej. Ostatnia noc była najgorsza. Nikomu nie życzę takiej rozmowy. Uśmiechać się i pozwolić dziecku odejść, bo  tam nie będzie bolało, to jest najgorsze… - dodaje pani Wiesława.

Magdalena nie doczekała już swoich 19. urodzin. Nieoczekiwanie dla rodziny pojawił się kolejny problem. Ich córka była uczennicą technikum ekonomicznego w Pucku. Rodzice od lat opłacali w szkole ubezpieczenie córki. Magdalena była ubezpieczona na 8 tysięcy złotych. Rodzice byli zszokowani, gdy ubezpieczyciel odmówił wypłaty pieniędzy.

- Przychodzi tylko karteczka ze szkoły, że jest ubezpieczenie, ile się płaci i na jaką sumę jest dziecko ubezpieczone. Rodzice wiedzą tylko, że to od nieszczęśliwych wypadków i śmierci. W zasadzie nic więcej. Nigdy nie widziałam warunków umowy – mówi pani Wiesława. 

- Na pierwszym zebraniu wychowawca informuje rodziców, że jest możliwość skorzystania z takiej a nie innej firmy i informuje o warunkach ubezpieczenia – mówi Jolanta Dykas-Klisz, zastępca dyrektora Powiatowego Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Pucku, gdzie uczyła się Magdalena.

- Ta konstrukcja grupowego ubezpieczenia polega na tym, że zakład ubezpieczeń nie ma obowiązku doręczyć ubezpieczonym, czyli w tym przypadku rodzicom dzieci, tych ogólnych warunków ubezpieczenia – informuje  Krystyna Krawczyk, dyrektor Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

- Cała moje wiedza, to kawałek papierka, na którym jest podana wysokość składki i suma ubezpieczenia. To wszystko, co rodzice wiedzą – dodaje pani Wiesława, matka Magdaleny.

Nikt z PZU nie chciał z nami rozmawiać. Firma ograniczyła się tylko do wysłania oświadczenia:

„Niestety, pomimo szczerych chęci nie możemy udzielić bardziej szczegółowych informacji, co do tej sprawy. Zakład ubezpieczeń nie może udzielać mediom informacji o umowach ubezpieczenia poszczególnych, indywidualnych klientów, pod rygorem odpowiedzialności karnej pracownika zakładu ubezpieczeń.”

- Ja do szkoły nie mam pretensji, nie chodzi mi nawet o te pieniądze, chodzi mi o to, żeby ktoś pomyślał, że dzieci, które umrą na raka, nie są do kosza, na wyrzucenie – mówi pani Wiesława.*

* skrót materiału

Reporterki: Małgorzata Frydrych, Iza Kondracka

mfrydrych@polsat.com.pl