Skandal. 87-latka odcięta od świata

87-letnia kobieta żyje bez dostępu do drogi! Janina Zarzycka mieszka w Sochocinie w gminie Łuków. Jej gospodarstwo otaczają prywatne działki. Do niedawna kobieta korzystała z drogi, którą udostępniał jej sąsiad. Dziś po dojeździe nie ma śladu. Do staruszki nie dojedzie ani karetka, ani straż pożarna. A wszystko przez błędy urzędników.

Pani Janina zajmuje dom, który należał do jej teścia. W latach 70. mężczyzna przekazał gospodarstwo państwu w zamian za emeryturę. Dziś z tego powodu staruszka i jej syn Zbigniew, chory na schizofrenię, mają same kłopoty.

- Ta działka znajduje się w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych. Wcześniej została podzielona na mniejsze i sukcesywnie była zbyta na rzecz innych właścicieli – opowiada Mariusz Osiak, wójt gminy Łuków.

- Ktoś kiedyś taki podział zatwierdził, i był kupiec, który chciał taką działkę kupić. My nie mamy możliwości chodzić do domów i pytać się, czy dojazd jest mu potrzebny – mówi Zbigniew Drabko, główny specjalista Agencji Nieruchomości Rolnych w Lublinie.

Działka, na której mieszka pani Janina, jest otoczona innymi, prywatnymi gruntami. Kobieta, chcąc dostać się do drogi, musi przez nie przejść. O przejeździe samochodem nie ma mowy. Przez ostatnie kilka lat pani Janina korzystała z przejścia u swojego sąsiada. Do czasu.

- Sąsiad udostępniał ten dojazd, wójt nawet oferował, że odkupi kawałek jego działki pod drogę. Nie wiem, co się stało. Sąsiad stracił cierpliwość i powiedział, że z wójtem już nie chce na ten temat rozmawiać – opowiada Zbigniew Zarzycki, syn pani Janiny.

- Wyszłam do niego, ale wcale nie chciał się odzywać, traktor warczy, on sobie orze i nic – wspomina pani Janina.

- Przy odrobinie dobrej woli ta sprawa jest do rozwiązania w godzinę. To jest śmieszne, ale prawdziwe. Jest nas pięciu, bierzemy szpadle i wyrównujemy drogę – mówi Zbigniew Karwowski, radny gminy Łuków.

- O jaką dobrą wolę? Żebym wyrównał to teraz i ona dalej jeździła? A wy d… zabierzecie i znów na wiosnę przyjedziecie? To nie jest żadna moja ciocia, człowieku – powiedział sąsiad pani Janiny, który zaorał przejazd.

Sytuacja pani Janiny jest skomplikowana. Żeby rozwiązać sprawę dojazdu do działki, staruszka najpierw musi uregulować kwestię własności domu. Urzędnicy oferują pomoc. Syn, który mieszka na stałe w Niemczech i drugi syn Zbigniew pomagają w miarę możliwości, jednak pani Janina traci nadzieję.

- Sytuacja jest patowa. Złożyć wniosek o ustanowienie drogi koniecznej może właściciel działki, a pani Janina nim nie jest. Żeby stać się właścicielem, musi złożyć wniosek do starostwa powiatowego o zwrot mienia po teściu. Jest to możliwe, ale może potrwać – mówi Mariusz Osiak, wójt gminy Łuków.

- Po 30 latach przysługiwałoby jej prawo do zasiedzenia w złej wierze, dwa lata jej brakuje. Co do kwestii dojazdu, to prawo przewiduje jedno rozwiązanie: jest to postępowanie sądowe o ustanowienie drogi koniecznej – dodaje Zbigniew Drabko, główny specjalista Agencji Nieruchomości Rolnych w Lublinie.

Pani Janiny i jej syna nie stać na zapłatę kilku tysięcy złotych za część działki pod drogę. Pozostaje im tylko czekać i liczyć na dobrą wolę sąsiada. Kto jest winny tej sytuacji? Urzędnicy nie przyznają się do błędu. Pani Janina ma tylko nadzieję, że nie zachoruje, bo przecież karetka nie ma którędy dojechać.

- Nie wiem, dlaczego był zrobiony ten podział i co przyświecało geodecie, że w ten sposób działki podzielił. Nie wiem, czy się dowiemy, bo to był rok 1978 – mówi Zbigniew Drabko, główny specjalista Agencji Nieruchomości Rolnych w Lublinie.

- Na razie karetka nie była potrzebna, ale jak dalej będzie, to nie wiem. Może i bez karetki umrę – rozpacza pani Janina.*

* skrót materiału

Reporterka: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl