Dwa miliony za występ w Interwencji
Rok temu Benedykt Chłap opowiadał w Interwencji, że firma budowlana Saldrog jest mu winna pieniądze za prace podwykonawcze. Kilka miesięcy później właściciel firmy Saldrog stwierdził, że chce oddać pieniądze, ale potrzebuje dokumentu o wysokości zadłużenia. Teraz na podstawie łudząco podobnego dokumentu z podpisem pana Benedykta, żąda od niego 2 milionów złotych.
Reportaż o firmie Saldrog i jej właścicielu Pawle S. pokazywaliśmy rok temu. Przedsiębiorcy, którzy wykonywali prace na zlecenie Saldrogu twierdzili, że zostali oszukani.
- Po wykonanej robocie wystawiłem fakturę na 70 tys. zł z odroczonym terminem płatności. Znaliśmy się bardzo długo, nie sądziłem, że będą kłopoty z wyegzekwowaniem tej kwoty – mówił wówczas Grzegorz Kuderski, podwykonawca firmy Saldrog.
- Otrzymałem do dnia dzisiejszego tylko 100 tys. zł. 160 tys. zł jest niezapłaconych. Jak upominałem się o te pieniądze, dzwoniłem do pana S., to mówił, że sprzedał firmę – opowiadał Benedykt Chłap, podwykonawca firmy Saldrog.
Paweł S. w tym samym miejscu założył nową firmę S-Probud, której, według oficjalnych dokumentów, był współwłaścicielem. Starą firmę sprzedał.
- Starą firmę przejął obywatel Maroka, którego na oczy nie widziałem i prokuratura też. To był zwykły słup. Złożyłem sprawę do komornika, ale nie miał czego zająć. To była spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, S. szybko pozbył się majątku – mówi Benedykt Chłap.
Kilka miesięcy temu w siedzibie firmy Benedykta Chłapa pojawił się Paweł S. Twierdził, że chce oddać pieniądze. Prosił o podpisanie dokumentu o wysokości zadłużenia.
- Pan Benedykt podpisał te dokumenty w dobrej wierze, za chwilę okazało się, że otrzymał swój podpis na zupełnie innym dokumencie. Wyglądają identycznie. Nie spotkałem się jeszcze, żeby na dwóch dokumentach, w tym samym miejscu były dwie identyczne pieczątki i podpis – mówi detektyw zajmujący się sprawą pana Benedykta.
Tydzień temu pan Benedykt bardzo się zdziwił. Otrzymał z sądu nakaz zapłaty dwóch milionów złotych na rzecz Pawła S.
- Powód posiadał weksel, z którego wynikało, że pozwany ma mu uiścić kwotę dwóch milionów złotych. W związku z tym, że weksel był wypełniony prawidłowo, jego treść nie budziła wątpliwości, sąd był zobowiązany, żeby wydać wyrok nakazowy – informuje Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
- Miałem mu zapłacić za naruszenie dóbr osobistych przez mój występ w Telewizji Polsat ( w reportażu Interwencji – przyp. red.). Przecież to absurd. Kto o zdrowych zmysłach mógł w to uwierzyć? Byłbym obłożnie chory i nie podpisałbym, żeby mu zapłacić dwa miliony! Myślałem, że to nierealne, zleciało to po mnie. Później przyjechał kolega i mówi, że komornik nam konta zajmie. Nogi mi się ugięły – opowiada pan Benedykt.
- Przypadki skrajne, gdzie mamy do czynienia z oszustami, także mogą się zdarzyć. Sąd nie jest w stanie tego zweryfikować na początkowym etapie, gdzie ma do czynienia tylko z dokumentami. Ten powód musi się z tym liczyć, że jeśli posłużył się fałszywym dokumentem, to może ponieść odpowiedzialność karną – informuje Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Ale dla pana Benedykta to marne pocieszenie, bo komornik już zaczął blokować konta jego firmy. I dlatego mężczyzna zgłosił sprawę na policję. Zamierza odwołać się od decyzji sądu, ale tu pojawia się kolejny problem.
- Żeby sprawa w ogóle ruszyła, muszę zapłacić 75 tys. zł – mówi pan Benedykt.
Chcieliśmy porozmawiać z Pawłem S. Pojechaliśmy do siedziby firmy S-Probud, która obecnie należy do konkubiny Pawła S. Niestety, wywiadu nam nie udzielono.
- Zanim to odkręcę, minie sporo czasu. Będę miał zablokowane płatności, nikt nie dostanie ode mnie pieniędzy. Nie tylko ja się wyłożę, ale też inne firmy. I właśnie o to mu chodziło. On pracuje w firmie drogowej, dopiął swego – podsumowuje pan Benedykt.*
* skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk