Obraża, grozi, przesłał nekrolog

Tomasz P. zamienił życie państwa Zakrzewskich ze Stargardu Szczecińskiego w koszmar. Wysyła im setki SMS-ów, obraża, grozi śmiercią, a nawet przesłał nekrolog. Powstrzymać mężczyzny nie jest w stanie nawet sąd. A wszystko przez to, że Jan Zakrzewski zwrócił mu kiedyś uwagę.

- To jest 5 lat koszmaru, jakby wycięte z życiorysu. Na stare lata, zamiast spokojnie cieszyć się życiem, zdrowiem, to my się stresujemy ciągle – mówi Irena Zakrzewska.

- To jest taki książkowy przykład stalkingu, a my jesteśmy przykładem tego, jacy są udręczeni ludzie przez stalkera – dodaje Krzysztof Zakrzewski.

Irena i Jan Zakrzewscy w Stargardzie Szczecińskim mieszkają od ponad trzydziestu lat. Ich problemy zaczęły się w 2005 roku, kiedy ich sąsiadem został Tomasz P.

- Mąż zwrócił mu uwagę, by nie obklejał całego bloku różnymi ogłoszeniami, że od tego są słupy ogłoszeniowe. Inny sąsiad tak samo. To zaczął ich wyzywać od baranów, od debili – opowiada pani Irena.

- Jak tylko przechodziłem koło jego drzwi, to krzyczał: stary pedał idzie, Zakrzewski. I tak od pedałów, czy różnych mnie tam zawsze wyzywał. Później nawet pobił mnie w piwnicy – mówi pan Jan.

Dwa  lata temu kłopotliwy sąsiad się wyprowadził, ale kłopoty Zakrzewskich się nie skończyły.

- Mój nekrolog wysłał mi w liście. Napisał, że pogrzeb odbędzie się dnia tego i tego, niech mnie robaki zjedzą, czy coś takiego. SMS-y wysyłał w dzień, w nocy, rano, w południe, na obiad. Kiedy mu pasowało. Pisał różne wyzwiska albo że już kat mnie namierzył, że niby jakiegoś Rosjanina nasłał na mnie – opowiada pan Jan.

- Były następne listy, następne i tak cały czas. Te listy są obrzydliwe. Wyzywa mnie od starych k…, od szmat – dodaje pani Irena.

Nie tylko państwo Zakrzewscy są obiektem ataku Tomasza P. Mężczyzna nęka także ich syna – Krzysztofa.

- Wypisuje na wszelkich forach tematycznych, mniej tematycznych, wszędzie, gdzie można znaleźć mnie wpisując w wyszukiwarce Krzysztof Zakrzewski z Małkocina, że jestem tym bandytą z Małkocina, który bije, okrada i nie wiem jakich jeszcze czynów dokonuje - opowiada pan Krzysztof. 

Zakrzewscy wielokrotnie składali zawiadomienia do prokuratury. Kilka postępowań zakończyło się postawieniem zarzutów Tomaszowi P.

- Zarzuty dotyczyły podżegania świadka do fałszywych zeznań, pobicia, poniżania,  pomawiania, grożenia innym osobom. Były wówczas  wymierzane kary wolnościowe, to były kary grzywny, oraz kary pozbawienia wolności w zawieszeniu – informuje Michał Tomala z  Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Dopiero ostatnia sprawa o stalking zakończyła się wyrokiem skazującym Tomasza P. na rok więzienia. Ale wyrok jest nieprawomocny, a skazany dalej dręczy swoje ofiary.

- Nawet podczas odczytywania wyroku sędzia powiedziała, że on na pewno nie gwarantuje nam spokoju w przyszłości – mówi pan Krzysztof.
Tomasz P. ma 27 lat. Prowadzi lokalną gazetę. Skontaktowaliśmy się z nim. Początkowo umówił się z nami na spotkanie, ale ostatecznie odmówił.

- Tym ludziom trzeba zlecić badania psychiatryczne. Najbardziej śmieszne w tej całej sprawie jest to, że w polskim wymiarze sprawiedliwości bandyta dyktuje warunki. Czyli wielokrotny kryminalista, którego ojciec w więzieniu siedział. To jest kuriozalna sprawa – powiedział nam przez telefon Tomasz P.

- Chciałbym uzupełnić te informacje, że kartę karną mam do tej pory czystą. Ani przeciwko mnie, ani moim rodzicom nie toczy się żadne postępowanie prokuratorskie – mówi Krzysztof Zakrzewski, nękany przez Tomasza P.

- Kontaktowałem się z panem prezydentem Komorowskim, z ministrem sprawiedliwości, znam parę osób z partii związanej z panem prezydentem. Na pewno będziemy interweniowali w jakiś tam sposób – dodał Tomasz P.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl