Wyrok z urzędu skarbowego

Rafał Tronina z Rzeszowa odziedziczył po ojcu dom oraz aż pół miliona złotych długów. Spadek spędza mężczyźnie sen z powiek. Pan Rafał negocjował z wierzycielami. Bank i ZUS umorzyły mu znaczną część długu, pomocy odmówił tylko rzeszowski urząd skarbowy. Jeśli urzędnicy nie zmienią zdania, dom pana Rafała zostanie zlicytowany, a pieniądze dostanie bank, który jest pierwszym z wierzycieli.

Rodzinny dom 29-letniego Rafała Troniny z Rzeszowa w latach siedemdziesiątych wybudował jego ojciec. Z tym miejscem wiążą się najlepsze wspomnienia pana Rafała. Jego ojciec prowadził własną działalność gospodarczą. Gdy kilka lat temu zachorował, zaczęły narastać długi wobec ZUS-u i urzędu skarbowego. Pan Rafał mówi, że ojciec płacił składki za pracowników.

Ojciec Rafała Troniny zmarł w wrześniu 2009 roku. Po jego śmierci pan Rafał zdecydował się przyjąć spadek. Wiedział, że ojciec miał długi, ale nie zdawał sobie sprawy, że jest to pół miliona. 

- Nie było innej możliwości niż przyjąć spadek, to jest rodzinna spuścizna. Poza tym nie miałbym gdzie mieszkać – mówi pan Rafał.

O remoncie domu na razie nie ma co marzyć. Pan Rafał musi walczyć, żeby nie doszło do  licytacji. W jednym z banków ojciec Rafała Troniny był
zadłużony na prawie 200 tysięcy złotych. Urzędowi skarbowemu winien był z odsetkami 150 tysięcy złotych. Tyle samo ZUS-owi. Pan Rafał liczył, że sprzeda większą część działki, na której stoi dom i spłaci część długów, a reszta zostanie umorzona. Dwóch wierzycieli przystało na to.

- Bank zgodził się na wystawienie promesy, czyli ograniczył się do kwoty 50 tysięcy złotych, a ZUS ograniczył się do 5 tysięcy złotych – wylicza pan Rafał.  

- Zainteresowany złożył odpowiedni wniosek o abolicję składkową i spełnił wszystkie pozostałe warunki, dlatego należne składki zostały mu umorzone – potwierdza Małgorzata Łyszczarz-Bukała, rzecznik ZUS-u w Rzeszowie.

Bank przystał na umorzenie trzech czwartych zadłużenia pana Rafała. Trzeci z wierzycieli - rzeszowski urząd skarbowy nie zgodził się umorzyć ani złotówki. I nie chce wypisać się z hipoteki nieruchomości Rafała Troniny.

- Zaproponowałem, że zapłacę 50 tysięcy złotych, żeby rozwiązać ten problem. Chciałem choć w części zadowolić skarb państwa i automatycznie ochronić dom, mieć szanse na dalsze, normalne życie. Urząd skarbowy za każdym razem zdecydowanie odmawia – mówi pan Rafał.

Mężczyzna znalazł kupca na swoją działkę. Może dostać za nią 100 tysięcy złotych. Połowę z tego chce oddać bankowi, drugą część skarbówce. Pan Rafał kolejny raz idzie do wiceprezesa Urzędu Skarbowego w Rzeszowie prosić o umorzenie części długu i wypisanie się z hipoteki nieruchomości.

- Nie mamy prawa zejść z hipoteki, jeżeli nie zniknie zobowiązanie podatkowe – powiedział wiceprezes Urzędu Skarbowego w Rzeszowie.

- Za 2004 rok Izba Skarbowa w Rzeszowie dokonała umorzeń podatkowych na sumę 3,5 miliona złotych. Więc operacja umorzenia, ulgi częściowej, bądź w całości jest możliwa z przyczyn uzasadnionych – mówi Andrzej Plęs, dziennikarz gazety „Nowiny”.

- Można umorzyć zaległość podatkową, jeżeli jest to uzasadnione interesem publicznym lub ważnym interesem podatnika. To jest ważenie o ludzkim losie. Naczelnik powinien wiedzieć, co jest przesłanką, którą on ma obowiązek wziąć pod uwagę, bo to każą mu jego zwierzchnicy. Obawiam się, że mu nigdy nikt nic nie każą, dlatego został sam i dlatego na wszelki wypadek woli powiedzieć „nie” – komentuje prof. Witold Modzelewski, ekonomista.

W zimie w domu pana Rafała panuje taka temperatura jak na dworze. On sam jest stanie ogrzać najmniejszy pokój. Rzeczoznawca sądowy wycenił dom i działkę na niewiele ponad 200 tysięcy złotych. Gdyby doszło do licytacji, wszystkie pieniądze dostałby bank, bo to on jest pierwszy w kolejce wierzycieli. Dla urzędu skarbowego, który dąży do licytacji komorniczej nie zostałoby więc nic.

- Z hipoteki nie zejdziemy dopóki jest zaległość. Przepis zabrania nam tego. Jest przepis ustawy i tyle – powiedział wiceprezes Urzędu Skarbowego w Rzeszowie.

- Oczywiście, że jest to możliwe w sensie prawnym. A nawet celowe, możliwe i dopuszczalne – podsumowuje prof. Witold Modzelewski, ekonomista.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl