Drzewa wycięte, sprawa umorzona

Małżeństwo E. wycięło z działki pana Rafała kilkaset drzew. Bez jego wiedzy i, jak się okazuje, zupełnie bezkarnie. Pan Rafał zawiadomił prokuraturę. Śledczy uznali, że Ewa i Harald E. pomylili granice działek, ale nie zrobili tego celowo. Sprawa została umorzona.

Działka pana Rafała leży nad jednym z jezior w Węgorzynku koło Miastka na Pomorzu. Jeszcze pół roku temu rósł tam las. W marcu prawdopodobnie kilkaset drzew zostało wyciętych. Ogromna część bez pozwolenia.

- Obliczyłem, że wycięto co najmniej 250 drzew w wieku od 30 do 60 lat – mówi Rafał Sztobnicki, właściciel działki, na której wycięto drzewa.

Drzewa wycięli  Ewa E.  i jej pochodzący z Niemiec mąż Harald. Małżeństwo miało zezwolenie na usunięcie 105 drzew. Mówią, że wycinki dokonali tylko na swojej działce.

- Moja działka graniczy z jeziorem i nie ma innej mapy – twierdzi Ewa E.

Sprawą zajęła się prokuratura w Miastku. Biegły stwierdził, że działkę Ewy E. od jeziora dzieli pas ziemi od 5 do 20 metrów. Zarówno jezioro, jak i ten pas ziemi przy jeziorze należą do pana Sztobnickiego.  Mimo iż uznano, że pani Ewa E. wycięła nie swoje drzewa, to kary za to nie poniesie.

- Nie byliśmy w stanie wykazać, iż pani Ewa w momencie dokonywania, czy zlecania tej wycinki, dokonywała zaboru mienia, które nie należało do niej. Żyła w przekonaniu, że to jest jej działka. Uzyskanie dowodu, żeby wykazać pani Ewie świadomość tego, że wycina drzewa na obcej działce wydaje się już niemożliwe – informuje Krzysztof Młynarczyk z Prokuratury Rejonowej w Miastku.

Innego zdania są urzędnicy miejscy z Miastka. Po naszej informacji postanowili przyjrzeć się sprawie bliżej. Rozmawiamy z Aleksandrem Sikorskim, naczelnikiem wydziału Rolnictwa, Gospodarki Nieruchomościami i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Miastku.

Naczelnik: Urząd rozpocznie stosowne postępowanie. Każdy, kto dopuścił się jakiegoś czynu zabronionego ma prawo bronienia swoich racji, swojego stanowiska.
Reporter: Czyli pan nie wierzy, że pani Ewa nie wiedziała?
Naczelnik: Oczywiście.

- To nie jest pomyłka. Ja pana Sztobnickiego za to do sądu podam – powiedziała Ewa E., która zleciła wycinkę drzew na działce Rafała Sztobnickiego.

- Można wziąć piłę i granicząc nawet z lasami państwowymi, wyciąć ile się chce drzewa, a na koniec powiedzieć, że się pomyliło. Można się pomylić! – podsumowuje Rafał Sztobnicki.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl