Zawody w przenoszeniu uczniów...
Tomasz Prusek uległ wypadkowi w liceum w Raciążu. Podczas zawodów z okazji Dnia Dziecka próbował przenieść dwie koleżanki i upadł. W lewej nodze zerwał ścięgna, w kolanie - więzadła oraz uszkodził nerw strzałkowy. Efekt? Ma niewładną stopę i walczy z bólem. Szkoła za wypadek nie czuje się odpowiedzialna. Odszkodowania nie będzie.
- To było wszystko w ferworze zabawy, w ferworze walki, w ferworze nieszczęśliwego wypadku. Jakoś nie mogę się dopatrzeć naszej ewidentnej winy w tym wszystkim – mówi Alicja Mazurowska, dyrektorka Zespołu Szkół w Raciążu.
Tomasz Prusek ma 19 lat. Od dwóch lat zmaga się z bólem i niepełnosprawnością. Wszystko zaczęło się 1 czerwca 2011 roku, kiedy szkoła, do której uczęszczał, zorganizowała z okazji Dnia Dziecka nietypowe zawody sportowe…
- Nauczyciele wymyślili konkurencję sportową, gdzie uczniowie mieli przenosić swoich rówieśników na odległość około 20 metrów – opowiada Danuta Prusek, mama Tomka.
- Wziąłem jedną koleżankę na ręce, a drugą na plecy i ruszyliśmy – mówi Tomek.
- Tomek pod wpływem ciężaru upadł z nimi po przebiegnięciu większej połowy trasy, te dziewczynki upadły na niego – dodaje pani Danuta, mama Tomka.
Po upadku chłopak nie mógł nawet samodzielnie wstać. Nauczyciele znieśli go z boiska.
- Czułem jakby noga była z gumy, w ogóle nie mogłem na niej ustać, uginała się – mówi Tomek.
- Pomoc nauczycieli ograniczyła się do zniesienia syna z boiska i posadzenia na ławce, przyłożeniu kilku puszek zimnej coli i obandażowaniu nogi. Nie wezwano pielęgniarki, nie wezwano pogotowia – mówi pani Danuta.
Wicedyrektor szkoły odwiózł Tomka do domu. Do szpitala chłopca zawieźli dopiero jego rodzice. Tam okazało się, że jest bardzo źle…
- Pamiętam słowa doktora: „Myślałem, że jest źle, ale jest gorzej, jest tragicznie, Tomek prawdopodobnie został inwalidą” – opowiada pani Danuta.
- On miał zwichnięcie w stanie kolanowym z uszkodzeniem więzadeł krzyżowych i więzadeł pobocznych, które stabilizują ten staw kolanowy – informuje prof. Andrzej Radek, neurochirurg z Centrum Medycznego Radmed w Łodzi.
Skomplikowana siedmiogodzinna operacja nie załatwiła sprawy. Na nieszczęście, Tomasz upadając, uszkodził nerw strzałkowy.
- Mam niedowład lewej stopy, w ogóle nie mogę podnieść lewej stopy do góry ani palców. Utrudnia mi to chód – mówi tomek.
- To prawie niemożliwe, aby wrócił do pełnej sprawności. Czas powoduje pewne zmiany wtórne, zmiany stawowe, zmiany w ścięgnach, a przede wszystkim w mięśniach – dodaje prof. Andrzej Radek, neurochirurg z Centrum Medycznego Radmed Łodzi.
Ani szkoła, ani jej ubezpieczyciel nie wypłacił Tomkowi nawet złotówki odszkodowania. Placówka nie czuje się winna. Alicja Mazurowska, dyrektorka Zespołu Szkół w Raciążu upiera się, że to Tomek złamał zasady konkurencji.
Dyrektorka: Ta konkurencja miała polegać na tym, żeby dwóch chłopców na tzw. siodełku przenosiło swoje koleżanki z jednego miejsca na drugie.
Reporterka: Jeśli zasady były podane, a mimo to Tomek wziął dwie koleżanki, to dlaczego nikt go nie zatrzymał?
Dyrektorka: Był to pewnie moment, no, nie wiem, ferwor zabawy, uciechy, takiego poruszenia.
- To nie Tomek zrobił źle, to nauczyciele nie dostosowali konkurencji do 17-letnich licealistów – uważa Danuta Prusek, mama Tomka.
Przez wypadek Tomek musiał porzucić marzenia o studiach w szkole policyjnej. Rodzice za wypadek winią szkołę. Zgłosili więc sprawę do prokuratury. Ta dwukrotnie postępowanie umorzyła.
- Jedynym winnym okazał się mój syn, który został niepełnosprawnym – podsumowuje pani Danuta.*
* skrót materiału
Reporterka: Irmina Brachacz