Siekierą wyrżnął rodzinę!

Makabryczna zbrodnia w miejscowości Zabrzeż koło Nowego Sączu. Wszystko wskazuje na to, że Jan Sz. wyszedł z zakładu psychiatrycznego, wpadł w szał i rzucił się z siekierą na swoją rodzinę. Zamordował żonę, 14-letniego syna, a drugiego ciężko ranił. Potem się powiesił.

- To szok dla mieszkańców. Tylko o tym się rozmawia. Nigdy wcześniej takich rzeczy tu nie było, żeby zabójstwo z taką premedytacją… - opowiada Stefan Myjak, sołtys wsi Zabrzeż.

- Nie było tu wcześniej interwencji policji, nie było założonej niebieskiej karty, nie było przemocy w rodzinie. Z relacji sąsiadów wynika, że była to normalna rodzina – mówi Iwona Grzebyk-Dulak, rzecznik policji w Nowym Sączu.

Zabrzeż to spokojna wieś niedaleko Nowego Sącza. Wśród ponad tysiąca mieszkańców żyło małżeństwo: Jan i Maria Sz. Mieli sześcioro dorosłych dzieci i 14-letniego syna – Jacka. Wydawać by  się mogło – zwykła, spokojna rodzina.

- Bardzo pracowita rodzina, mieli gospodarstwo, siedmioro dzieci, ciężko pracowali – mówi sołtys Stefan Myjak.

- Nie było żadnych awantur, nigdy nic nie słyszałam. Synowie bardzo porządni byli, a córka ostatnio też się wydała. To właśnie ta Iwona przyszła i ich nastała, tyle wiem – opowiada pani Katarzyna, sąsiadka rodziny.

Środa, godzina 10 rano: córka państwa Sz. przychodzi w odwiedziny do swoich rodziców. Jej oczom ukazuje się makabryczny widok: zakrwawione ciało 14-letniego brata Jacka – chłopak nie żyje. W następnym pokoju znajduje także zakrwawionego, ciężko rannego drugiego brata, 27-letniego Wojciecha.

- 27-latek trafił do sądeckiego szpitala, następnie został przewieziony do tarnowskiego szpitala. Jego stan jest ciężki – informuje Iwona Grzebyk-Dulak, rzecznik policji w Nowym Sączu.

- Tego chłopca w łóżku zabił, siekierą – mówi matka zamordowanej.

Ale to nie koniec rodzinnej tragedii. Policja przeszukuje gospodarstwo, w pomieszczeniach gospodarczych odkrywa kolejne zwłoki.

- Okazało się, że są jeszcze dwa ciała: 52-letniego mężczyzny, ojca tych dzieci, który się powiesił oraz ciało jego 46-letniej żony – mówi Iwona Grzebyk-Dulak, rzecznik policji w Nowym Sączu.

- Poszedł i po prostu zabił żonę i siebie. W stajni były dwa ciała, on wisiał na sznurku – mówi brat zamordowanej.

Do tragedii doszło nad ranem. 19-letni syn wychodził o godzinie 7 do pracy. Według niego, nic wtedy nie zapowiadało tragedii. Jaką tajemnicę skrywały mury domu rodziny Sz.? Dotarliśmy do jej bliskich. 

- On był chory na schizofrenię. Przez miesiąc leczył się w Nowym Sączu. Został wypuszczony, przyjechał i zrobił to, co zrobił – opowiada brat zamordowanej.

- Lubił pić, a wódka do niczego dobrego nie prowadzi – dodaje jej matka.

Wszystko wskazuje na to, że Jan Sz. przyjechał na przepustkę z zakładu psychiatrycznego i w szale najpierw zamordował bliskich, a  następnie powiesił się...

- Nie wiem, czy mu się choroba wróciła, pewnie miał to już zaplanowane – mówi brat zamordowanej.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl