Zlicytowali dom i każą sobie płacić

Bożena Marchocka musi zapłacić komornikom za to, że zlicytowali jej dom! Kobieta została w nim po rozwodzie, ale musiała spłacić byłego męża. Niestety, nie była w stanie tego zrobić. Nieruchomość zlicytowano za tak małą kwotę, że pieniędzy nie starczyło na pokrycie komorniczych kosztów. Urzędnicy zajęli więc emeryturę pani Bożeny i część pensji jej syna!

- Moja matka nie jest w stanie spłacić komorników, chyba że żyłaby 150 lat – mówi Michał Sawicz, syn pani Bożeny.

Po rozwodzie sąd przyznał Bożenie Marchockiej mieszkanie na parterze w przedwojennej kamienicy na warszawskim Mokotowie. Kobieta musiała jedynie spłacić męża. Kwota była wysoka - 900 tysięcy złotych.

- Starałam się o jakiś kredyt w banku, żeby spłacić męża. Banki mają swoje zasady, po pierwsze pytają, czy jest księga wieczysta, gdzie można wpisać to zadłużenie. W końcu doszło do tego, że komornik zawiadomił mnie, że odbędzie się licytacja tej nieruchomości – opowiada pani Bożena.

Kamienica w centrum Warszawy nie miała ksiąg wieczystych, bo te spłonęły podczas wojny. Nowych nie ustanowiono. Ten stan prawny odstraszał chętnych na jej kupno.

- Moi rodzice próbowali to załatwić, przez wiele lat im się to nie udawało, ciągle dostawali odmowy. I nagle znalazł się nowy nabywca, który w ciągu roku załatwił księgę wieczystą, prawo do wieczystego użytkowania gruntu i kupił całą nieruchomość – opowiada Michał Sawicz, syn pani Bożeny.

Komornik zlicytował część kamienicy należącą do pani Bożeny. Nowy właściciel zapłacił 900 tys. zł.

- W Warszawie na starym Mokotowie cena przedwojennych domów waha się od 4 mln zł do nawet 12 mln. Wszystko zależy od wielkości działki i wielkości domu – informuje Dorota Pudełko z agencji nieruchomości Emmerson.

- Komornik zawiadamia mnie i męża, że mamy opuścić nieruchomość dobrowolnie, oczywiście nie mogliśmy wykonać tego nakazu dlatego, że nie mieliśmy gdzie się przeprowadzić – opowiada pani Bożena.

Komornik sądowy Ireneusz Grobelny swoją pracę wycenił na ponad 34 tys. zł. Skąd ta suma? To opłata za wprowadzenie nowego właściciela do wszystkich 28 izb w kamienicy, tymczasem Bożena Marchocka zajmował ich tylko 7.

- Komornik jest zobowiązany do szczególnej rzetelności w ustalaniu kosztów, co wynika z zasad prawnych i etycznych, ponieważ w całości opłaty egzekucyjne trafiają do kieszeni komornika – mówi Rafał Reiwer, naczelnik wydziału ds. komorników sądowych Ministerstwa Sprawiedliwości.

Pieniędzy z licytacji kamienicy - wartej kilka milionów - nie wystarczyło na koszty komornika! Dlatego Ireneusz Grobelny zajął emeryturę pani Bożeny. Mało tego, nagle w sprawie pojawił się drugi komornik: Aneta Jończyk - także reprezentująca nowego właściciela. 

- Przyszło do mnie pismo z informacją, że mam pokryć 8 tys. zł kosztów związanych z tą eksmisją. Muszę zapłacić je solidarnie wraz z matką, zajęta zostanie moja pensja. Chodzi o koszty eksmisji z mieszkania, w którym nie mieszkam od wielu lat. Odwoływałem się i otrzymałem pismo, że nakaz eksmisji, czy nakaz tej zapłaty został wystosowany do mnie wskutek błędu komputerowego – opowiada Michał Sawicz, syn pani Bożeny.

- Nie można tu mówić o żadnym błędzie komputera, bo we wcześniejszym postanowieniu o ustaleniu kosztów pojawiła się ta sama kwota, którą wymieniła pani komornik. Pani komornik nie zaczekała, aż jej postanowienie o ustaleniu kosztów, niezależnie od tego, czy było trafne czy nietrafne, uprawomocni się. Nie czekając na to, skierowała własne koszty, z których Skarb Państwa nie ma ani złotówki, do egzekucji – mówi Rafał Reiwer, naczelnik wydziału ds. komorników sądowych Ministerstwa Sprawiedliwości.

- W prowadzonym postępowaniu prokurator bada zasadność z prawem postępowania komornika pana Ireneusza Grobelnego oraz pani Anety Jończyk. Postępowanie prowadzone jest w zakresie nadużycia władzy, zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat trzech – informuje Przemysław Nowak z
Prokuratury Okręgowej w Warszawy.

Komornik Aneta Jończyk zdecydowanie odmówiła rozmowy przed kamerą. Komornik Ireneusz Grobelny początkowo się zgodził, ale zmienił zdanie. *

* skrót materiału

PS. Postępowanie prokuratury prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko warszawskim komornikom. Gdyby postawiono im zarzuty, automatycznie byliby zawieszeni w swoich obowiązkach. Jak na razie pracują na swoich rewirach.

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl