Błąd urzędnika - bankructwo przedsiębiorcy

Urzędnik pomylił się, firma zbankrutowała. Zakład przetwórstwa mięsnego Zdzisława Wisnego z Kalisza rozwijał się dzięki współpracy z Agencją Rezerw Materiałowych. Wszystko szło dobrze do 2007 roku. Wtedy prezes Agencji zażądał od pana Zdzisława 360 tys. zł za rzekomy dług. Pan Zdzisław wygrał sprawę w sądzie, ale jego współpraca z Agencją się skończyła. A to oznaczało bankructwo.

- Nie wiem skąd się to wzięło, że nagle zaatakował nas prezes A. i wymyślił kwotę rzędu 360 tys. zł. Myślę, że był to zamach na spółkę – mówi Małgorzata Sikorska, która posiadał udziały w firmie pana Zdzisława.

Zdzisław Wisny ma 57 lat. Dziś utrzymuje się z renty chorobowej, ale jeszcze kilka lat temu był właścicielem zakładu przetwórstwa mięsnego. Firma została założona w 1992 roku przez jego ojca. W 2003 roku firma podpisała umowę z Agencją Rezerw Materiałowych, która m.in. odpowiada za gospodarowanie rezerwami strategicznymi państwa, w tym żywnością. Kontrakt był szansą na rozwój firmy. Dotyczył przechowywania półtusz zwierzęcych. Współpraca układała się bardzo dobrze.

- Pracownicy agencji dokonali kontroli. Wystawili stosowny protokół, w którym jasno zostało napisane, że spółka prawidłowo realizuje wszelkie zadania, które zostały jej powierzone na mocy zawartej umowy – mówi pan Zdzisław.

W tym czasie nowym prezesem Agencji Rezerw Materiałowych został Józef A. Wtedy rozpoczęły się kłopoty firmy pana Zdzisława.

- W styczniu spółka została zaproszona do przetargu, żeby zwiększyć ilości przechowywanego mięsa. Pojechałem do Warszawy i zostałem zaproszony do pokoju przez prezesa. Tam czekali na mnie ludzie, którzy zażądali podpisania przeze mnie dokumentów uznających dług, którego nigdy nie było. Chodziło o kwotę 360 tysięcy złotych. Odmówiłem – opowiada pan Zdzisław.

Okazało się, że faktycznie na początku lat 90. pan Zdzisław miał dług, ale wobec Agencji Rynku Rolnego, czyli zupełnie innej instytucji. Co więcej, zaległość została przez niego w większej części spłacona w 2000 roku. Dlaczego więc o spłacony dług w 2007 roku nagle  upominała się Agencja Rezerw Materiałowych? Nie wiadomo. Sprawa trafiła do sądu, a ten uznał, że pan Zdzisław płacić nie musi.

Mimo kilku korzystnych wyroków, kontrakt z firmą pana Wisnego został zerwany. Ta sytuacja ostatecznie pogrążyła spółkę. Rzecznik prasowy Agencji Rezerw Materiałowych twierdzi, że nie ma nic do ukrycia. Pomimo to odmawia spotkania z nami.

- Wypowiedzenie skutkowało tym, że trzeba było w okresie najbliższych kilku miesięcy to mięso ponownie wymienić. Prezes Agencji doskonale o tym wiedział. To przyniosło kolejne straty, w granicach 700-800 tysięcy złotych – mówi pan Zdzisław.

- Jak straciliśmy przechowalnictwo, to kasa nie wpływała co miesiąc. Zaczęły się problemy finansowe i doszliśmy do bankructwa – opowiada Halina Orligóra, główna księgowa w firmie pana Zdzisława.

Firma straciła płynność finansową i musiała ogłosić upadłość. Były prezes Agencji Rezerw Materiałowych - Józef A., w rozmowie z nami stwierdził, że nigdy nie miał do czynienia z panem Zdzisławem i jego firmą.

- Tu jest 2000 przechowawców, to nie jest pani w stanie zapamiętać ludzi osobiście – powiedział nam Józef A.

Pan Zdzisław postanowił udowodnić, że jest inaczej. W naszej obecności zadzwonił do Józefa A.:

Pan Zdzisław: Dzwoniła do mnie dziennikarka z Polsatu i powiedziała, że rozmawiała z tobą i nie chciałeś się przyznać, że mnie znasz.
Józef A.: Nie. Ja z nikim nie rozmawiałem.

- Nie wiem, dlaczego pan prezes nie chce się przyznać do tego, że mnie zna, ale w obecności swojego własnego syna zadał mi pytanie: Zdzisiu, czy jesteś mi w stanie to kiedykolwiek wybaczyć? Nie można nieznajomemu człowiekowi zadać takiego pytania… - podsumowuje pan Zdzisław.*

* skrót materiału

Reporterka: Martyna Grzenkowicz 

mgrzenkowicz@polsat.com.pl