Płyta nagrobna runęła na 6-latka

Źle zamontowana płyta nagrobna runęła na dziecko. 6-letni Marek z Kościerzyny cudem przeżył. Miał pękniętą wątrobę, uszkodzone płuca i śledzionę oraz zmiażdżoną klatkę piersiową. Prokuratura ustaliła, że winę za wypadek ponosi zakład kamieniarski. Śledztwo trzeba było jednak umorzyć.

- Jak przyjechałam na cmentarz, to syn był już w karetce. Stan był krytyczny. Mówili, że nie wiadomo, czy dziecko doleci do szpitala żywe – opowiada Iwona Marcińska, mama Marka.

6-letni Marek z Kościerzyny nigdy nie zapomni dramatu, który wydarzył się 23 czerwca na miejscowej nekropoli. Kiedy chłopczyk razem z babcią znajdował się na cmentarzu,  nagle przewróciła się na niego około 70-kilogramowa płyta nagrobna.

- Okropny, przeraźliwy krzyk. Mąż podniósł płytę, a ja wnuka na ręce wzięłam. On mi znikał na rączkach, pluł krwią, normalnie się dusił – wspomina Halina Bucior, babcia Marka.

- Dotknąłem rączką i się na mnie przewróciło – opowiada 6-letni Marek.

Lotnicze Pogotowie Ratunkowe w ciągu kwadransa przetransportowało umierającego chłopca do odległego o 60 kilometrów szpitala w Gdańsku.
Sześciolatek przeszedł w nim kilkugodzinną operację. Po zabiegu chłopczyk przez tydzień był nieprzytomny. Miał pękniętą wątrobę, uszkodzone płuca i śledzionę oraz zmiażdżoną klatkę piersiową

- Pamiętam ten dzień, jak pomalutku go wybudzali. Włożyłam mu palec do dłoni i mówiłam: „Słyszysz mnie, synek? Ściśnij mamusi palec.” W tym momencie on ścisnął, a ja się rozpłakałam – opowiada Iwona Marcińska, mama Marka.

Prokuratura wszczęła śledztwo. Powołany biegły nie miał żadnych wątpliwości, dlaczego doszło do tragedii. Ustalono, że płyta była źle zamocowana, a odpowiada za to zakład kamieniarski Jarosława W., który wybudował grobowiec.

- Z opinii biegłego wynika, że ta płyta powinna być zakotwiczona przy użyciu prętów zbrojeniowych. Wtedy jej mocowanie byłoby o wiele stabilniejsze. W momencie budowy zastosowano sama zaprawę - informuje Mariusz Duszyński z Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie.

- Z powodu wypadku bardzo mi jest przykro, ale 14 lat temu ja to montowałem. To żadna fuszerka. Dwie wieże w Stanach były źle zrobione? Ktoś nie obliczył, że samolot w nie  wleciał. Ten nagrobek ma dyble. Ja go zrobiłem dobrze – powiedział nam Jarosław W., właściciel zakładu kamieniarskiego.

- Narażenie na utratę życia lub trwałego uszczerbku na zdrowiu to czyn, którego karalność upływa po 5 latach od daty jego popełnienia. Ta płyta nagrobna została wzniesiona w 1999 roku – tłumaczy powód umorzenia śledztwa Mariusz Duszyński z Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie.

Zauważyliśmy jednak poważną nieścisłość w dokumentach, jakie prokuratura wysłała do mamy sześciolatka. Okazuje się, że postanowienie o umorzeniu postępowania śledczy napisali i wysłali wcześniej niż decyzję o wszczęciu śledztwa w tej sprawie!

- Jest to pewne zamieszanie, ale w mojej ocenie nie ma to żadnego wpływu na decyzję merytoryczną. Wynika to z pewnej bezwładności działania sekretariatu. Jest to niefortunne zdarzenie – mówi Mariusz Duszyński z Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie.

- To była fuszerka. Pomnik był źle zamontowany, na zwykły beton. Nie miał żadnych spoiw, żadnych zabezpieczeń – mówi Iwona Marcińska, mama Marka.

Mama Marka, która samotnie wychowuje chłopczyka oraz jego dziewięcioletnią siostrę, zapowiada, że będzie żądała odszkodowania od Jarosława W.

- Moim zdaniem odpowiedzialność powinien ponieść kamieniarz i PZU, które odmówiło nam wypłaty odszkodowania. Największy żal mam do tych, którzy montowali ten nagrobek – podsumowuje Iwona Marcińska, mama Marka.

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl