Sąd: dom dziecka lepszy od ojca!

Sąd w Zielonej Górze zdecydował, że córkom Andrzeja Kozaka lepiej będzie w domu dziecka niż z ojcem! Zdaniem sądu pan Andrzej jest niezaradny, a dzieci mają problemy z nauką i są zaniedbane. Zupełnie innego zdania są nauczycielki dziewczynek. Kobiety mówią o wzorowej opiece i pilnej nauce, a zastrzeżenia sądu nazywają szczegółami. Czy trzeba rozdzielać rodzinę?

Andrzej Kozak z Zielonej Góry od trzech lat sam wychowuje troje dzieci: 19-letniego  Kamila, 10-letnią Justynę i 8-letnią Emilkę. Matka dzieci - alkoholiczka i narkomanka, jest ubezwłasnowolniona. Wyprowadziła się od rodziny. W maju tego roku sąd postanowił odebrać dziewczynki ojcu.

- Były zarzuty, że pracuję na nocki. Zrezygnowałem z pracy w motelu. Praca jako listonosz też ma swoje słabe strony – mówi pan Andrzej.

- Sądy dawały wielokrotnie szansę panu Kozakowi, żeby się sprawdzał jako ojciec – informuje Rafał Skrzypczak, prezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze.

Starsza córka pana Kozaka, Justyna powtarza klasę i ma zdaniem sądu poważną wadę wymowy. Sąd uważa też, że dzieci są zaniedbane. Jednak nauczyciele dziewczynek są innego zdania.

- Realizują obowiązek szkolny wzorowo. Nie opuszczają zajęć szkolnych i nie spóźniają się na zajęcia - mówi Alicja Kościesza, wychowawczyni Justyny i Emilii.

- Nie spóźnienia są problemem. To jest jeden z elementów, jeden z fragmentów obrazu. Natomiast chodzi generalnie o to, że dzieci są brudne, nieubrane, zaniedbane, pozostawione same sobie – twierdzi Rafał Skrzypczak, prezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze.

- Dziewczynki są bardzo zadbane. Są czysto ubrane, mają strój na basen, strój gimnastyczny. Zawsze mają drugie śniadanie. Dziewczynka nie przeszła do klasy drugiej, tak. Zaburzenia jej wynikają z tego, że taka się urodziła. Justynka zrobiła w tym roku ogromny postęp. Systematycznie odwiedza bibliotekę. Czyta, przekręcając wyrazy, ale ma chęć, ona chce coś z tym zrobić – dodaje Alicja Kościesza, wychowawczyni Justyny i Emilii.

- Sąd mówi o wadzie wymowy... Niektóre dzieci tak mówią, że ciężko jest je zrozumieć, więc nie czepiajmy się szczegółów, bo to jest drobny szczegół, że dziecko nie wymawia spółgłoski r. Nie ma tam patologii, nie ma alkoholu ani przemocy. W innych rodzinach to się zdarza i nikt nie odbiera dzieci. Ten człowiek naprawdę się stara – mówi Krystian Pawelec, nauczycielka klas początkowych i logopeda, który pracuje z Justyną Kozak.

Pan Andrzej twierdzi, że poświęca dzieciom cały wolny czas. W wychowaniu dziewczynek pomaga mu ojciec i 19-letni syn. To oni po południu odbierają dziewczynki ze świetlicy. Sąsiadki uważają, że Justyna i Emilka nie powinny trafić do domu dziecka.

- Według nas jest bardzo dobrym ojcem. Zajmuje się dziećmi bez przerwy. Rano prowadza je za rączkę albo samochodem do szkoły – mówią sąsiadki.

- Uważam, że te dzieci są w tej chwili na tyle okaleczone, że w tej chwili można im jedynie pomóc. Ale to jest jedynie moja opinia. Sąd uznał, że jest potrzeba, by odizolować je od ojca – mówi Rafał Skrzypczak, prezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze.

Andrzej Kozak odwołał się od decyzji sądu. Ma nadzieję, że sąd zmieni postanowienie i nie odbierze mu córek.

- Sąd wskazał, że ewidentnie istnieje związek uczuciowy między ojcem a dziećmi.
Same uczucia jednak nie wystarczą. On jest niewydolny wychowawczo - mówi Rafał Skrzypczak, prezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl