Zgwałcił dziecko, nęka z więzienia

Pani Jolanta i jej dzieci cztery lata temu przeżyły koszmar. Ośmioletnia córka na oczach swojego rodzeństwo została brutalnie zgwałcona przez ówczesnego męża pani Jolanty. Gwałciciel został skazany, jednak pobyt w więzieniu, a także utajnienie danych pani Jolanty, nie przeszkadza mu nękać swoją byłą rodzinę.

Pani Jolanta cztery lata temu pojechała na wizytę do lekarza. Pod opieką byłego męża zostawiła troje dzieci: dwie kilkuletnie córki z innego związku i czteroletniego syna mężczyzny. Dzień 28 kwietnia zapamięta do końca życia. Wtedy jedna z dziewczynek została brutalnie zgwałcona.


-  Nie pamiętam powrotu.  300 km,  które łączyło mnie do dziecka, było wezwane pogotowie do domu.  Przez telefon rozmawiałam z pogotowiem,  krzyczałam, żeby ktoś  pomógł mojej córce – mówi pani Jolanta, matka zgwałconej dziewczynki.


Świadkami gwałtu na 8-latce było jej  rodzeństwo. Dziewczynka dostała silnego krwotoku. Sprawca próbował uciekać. W trakcie zatrzymania poturbował policjantów.


- Na początku córka nie chciała rozmawiać, W szpitalu przez kilka dni mówiła mi: mamo,  musisz wszystkie rzeczy taty wyrzucić z domu – opowiada pani Jolanta.


Tomasz G. został skazany na 7 lat więzienia. Sąd orzekł zakaz zbliżania się do dzieci i utajnił dane rodziny. Pani Jolanta zmieniła telefon, nazwisko i adres zamieszkania. Tomasz G. jednak zdobył jej nowe dane i adres,  i zza krat zgotował kobiecie kolejny horror. Zaczął nękać ją listami, telefonami, donosami do opieki społecznej i prokuratury.


- Robi donosy do sądu, do opieki, mówi,  że dzieci są źle traktowane, że pijani jesteśmy.  Co chwila przychodzi ktoś - mówi pan Paweł, obecny mąż pani Jolanty.


-  Składa doniesienia do prokuratury o to, że popełniłam jakieś przestępstwo, którego się nie dopuściłam -  mówi pani Jolanta.


  - Takich zawiadomień do Prokuratury Rejonowej w Lesznie wpłynęło siedem.  Część z tych zawiadomień zakończyła się umorzeniem, niektóre odmową wszczęcie śledztwa - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.


Pani Jolanta zgłosiła , ale prokurator również odmówił wszczęcia śledztwa. Największą zagadką jest  to, w jaki sposób Tomasz G. zdobył adres i telefon byłej żony.  Prawda okazała się zdumiewająca. Rok temu pani Jolanta i jej były mąż wystąpili do sądu o rozwód. Kobieta chciała także  pozbawić go  praw rodzicielskich wobec  ich wspólnego syna.


- Miał wgląd w akta w sądzie rodzinnym, nie była zachowana należyta ostrożność w takiej sytuacji, on sobie mógł te dane spisać – mówi  pani Jolanta.


-   Ten pan jest pozbawiony wolności. Realnego zagrożenia nie ma, nie ma powodów, żeby w sprawie rodzinnej,  kiedy oskarżony był już osadzony żeby dodatkowo zastrzegać te dane. To jest absurd prawny, ale nie ma winy sądu – mówi Jarema Sawiński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu.


Wygląda na to, że brutalny gwałciciel ma więcej praw niż jego 8 - letnia  ofiara i jej matka. Postanowiliśmy interweniować w prokuraturze i zgłosić uporczywe nękanie skrzywdzonej rodziny.


- Po naszej rozmowie prokurator będzie miał większą wiedzę, będzie wiedział, że rozmów było więcej i w związku z tym  prokurator przyjrzy się tej sprawie pod kątem stalkingu – mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.


-  Ja tego człowieka boję się, chcę chronić swoje dzieci . Jak ktoś dzwoni z numeru prywatnego,  to już nie odbieram, a co by było gdyby ten telefon odebrała córka, czy prokurator się nad tym zastanawiał ?  -  mówi pani Jolanta.*

*skrót reportażu

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl