Usłyszał zarzuty – urzędnikiem pozostał

Branie łapówek i fałszowanie dokumentów – takie zarzuty usłyszał Artur P., były już komendant straży rybackiej w Kielcach. Afera korupcyjna doprowadziła do zlikwidowania straży, ale urzędnicza kariera Artura P. przetrwała. Mężczyznę zatrudniono w Urzędzie Marszałkowskim.

38-letni Artur P. jest radnym podkieleckiej gminy Zagnańsk. Jeszcze w zeszłym roku był świętokrzyskim komendantem straży rybackiej. Kiedy do jego domu wkroczyli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego, z pracy wyrzuciła go z hukiem wojewoda. Okazuje się, że prokuratura postawiła Arturowi P. aż trzy zarzuty.

- Postępowanie dotyczyło żądania i przyjmowania korzyści majątkowych w zamian za rozliczanie faktur za nabycie sortów mundurowych. Ujawniono też zdarzenie dotyczące poświadczenia nieprawdy w dokumentach oraz wyłudzenia poświadczającego nieprawdę dokumentu. Mężczyzna nie przyznaje się do zarzucanych mu przestępstw – informuje Rafał Orłowski z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

- Zasłynął przede wszystkim z afery korupcyjnej w komendzie rybackiej. Prokuratura oskarżyła byłego już komendanta o przyjęcie korzyści majątkowej - ponad 20 tys. zł oraz o składanie fałszywych zaświadczeń – mówi Angelina Kosiek, dziennikarka Gazety Wyborczej Kielce.

Państwowa Straż Rybacka ma za zadanie zwalczać kłusownictwo w zbiornikach wodnych oraz pilnować, aby nie dochodziło do niszczenia przyrody. Oprócz Artura P. na ławie oskarżony zasiadło pięciu innych strażników tej formacji.

- Wpłynął do nas wniosek z prokuratury z prośbą o zawieszenie go w czynnościach. Wojewoda chciała uciąć wszelkie kontrowersje związane z osoba pana Artura i wręczyła mu odwołanie - mówi Agata Wojda, rzecznik Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego.

- Po tej aferze wojewoda zdecydowała się zlikwidować tę instytucję. Teraz straż jest w strukturach urzędu, wcześniej był to niezależny organ – dodaje Angelina Kosiek, dziennikarka Gazeta Wyborcza Kielce.

W czerwcu 2012 roku do kieleckiego sądu został skierowany akt oskarżenia przeciwko Arturowi P. Mimo tak poważnych zarzutów, został on zatrudniony przez Marszałka Województwa Świętokrzyskiego. Pracuje w Departamencie Infrastruktury. Mężczyzna nie zgodził się na rozmowę przed kamerą.

- Pan Artur jest inspektorem w oddziale kontroli przewozów. Zajmuje się kontrolą przewoźników na trasach oraz kontrolą w firmach tych przewoźników. Pracownik przekłada zaświadczenie o niekaralności, to są dokumenty, jakie powinien przedłożyć, by podjąć pracę – mówi Wojciech Siporski, dyrektor Departamentu Infrastruktury.

- Byłam zdziwiona, że Artur P., po tym, jak z jego przyczyny została zlikwidowana straż rybacka, znalazł pracę w Urzędzie Marszałkowskim, który znajduje się w tym samym budynku, co Urząd Wojewódzki – opowiada Angelina Kosiek, dziennikarka Gazeta Wyborcza Kielce.

Aktualni przełożeni Artura P. przyznają, że wiedzieli o kłopotach byłego komendanta w poprzedniej pracy. Mimo to twierdzą, że nie mogą go zwolnić z Urzędu Marszałkowskiego. Innego zdania są eksperci Fundacji Stefana Batorego.

- Można go było przyjąć, można było go zatrudnić na innym stanowisku, żeby nie kontrolował, albo też spróbować dać wymówienie z powodu utraty zaufania do pracownika. Wybrano moim zdaniem najgorszy wariant – podsumowuje Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl