Dłużnik pożyczył samochód, a komornik go zajął

Krzysztof Kempka pożyczył od szwagra samochód i pojechał do komornika wyjaśnić sprawę swojego długu, a ten zajął samochód! Opel, choć nie należy do pana Krzysztofa, zostanie zlicytowany w połowie grudnia. Właściciel auta żadnych długów nie ma.

Kilka tygodni temu pan Krzysztof Kempka dostał pismo od komornika ze Stargardu Szczecińskiego wzywające do spłaty ponad 7 000 złotych zadłużenia czynszowego za mieszkanie, w którym kilka lat temu mieszkał. Zdaniem pana Krzysztofa jego dług wynosi 2400 złotych. Dlatego postanowił wyjaśnić sprawę u komornika.

- Zadzwoniłem do szwagra i pożyczyłem od niego samochód, bo musiałem jechać ze Szczecina do Stargardu – opowiada Krzysztof Kempka.
Komornik przyjął pana Krzysztofa w swojej kancelarii. Rozmowa nie trwała długo.

- Spytał, czym przyjechałem? A potem stwierdził, że rekwiruje samochód. Mówiłem, że nie jest mój, ale nie było dyskusji. Jak zszedłem na dół, to już była blokada na kołach, przyjechała laweta i go zabrali – opowiada pan Krzysztof.

- Kodeks postępowania cywilnego mówi, że można zająć wszystkie ruchomości, które są we władaniu dłużnika. Władanie to znaczy, że jak piszę długopisem, to nim władam, a jak go odłożę, to nim nie władam – mówi Maciej Olejnik, komornik przy Sądzie Rejonowym w Stargardzie Szczecińskim, który zajął samochód.

- Jest to opresyjne prawo, a komornik zachowuje się jak małpa, której dano brzytwę. Nie patrzy, czy to ma sens – uważa Jacek Kubiś, właściciel zajętego samochodu.

Pan Krzysztof starał się udowodnić komornikowi, że samochód nie jest jego. Przedstawił dowód rejestracyjny, ale to nie pomogło.

- Niestety, większość ludzi zwyczajnie kłamie. Ja dostaję sfałszowane dowody rejestracyjne, sfałszowane pełnomocnictwa, faktury. Nie do mnie należy ocenianie tego, ja przekazuje to wierzycielowi i on decyduje – wyjaśnia Maciej Olejnik, komornik przy Sądzie Rejonowym w Stargardzie Szczecińskim.

Kiedy właściciel samochodu dowiedział się, że jego opel został odholowany na parking strzeżony, próbował wyjaśnić całą sprawę. Bezskutecznie.

- Pojechałem na komisariat, żeby złożyć zawiadomienie, ale dyżurna powiedziała, że komornik ma takie prawo i odmówiła przyjęcia zgłoszenia – mówi Jacek Kubiś, właściciel zajętego samochodu.

Mężczyzna interweniował także u komornika. Ale ten odesłał go do wierzyciela, czyli do Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych w Szczecinie.

- Tej osobie przysługuje prawo złożenia zażalenia do sądu na czynności komornicze i sąd może określić, czy ten samochód można licytować czy nie
– mówi Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych w Szczecinie.

Właściciel samochodu złożył już pozew do sądu. Czeka na rozstrzygnięcie. Tymczasem jego samochód niedługo zostanie zlicytowany.

- Samochód jest wystawiony na licytację za 3200 złotych, licytacja będzie w połowie grudnia – informuje Jacek Kubiś, właściciel zajętego samochodu.

Jeśli sąd przyzna rację panu Jackowi, koszty całego postępowania zapłaci Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych. Koszty przekroczą wartość zajętego samochodu.

- Morał, który płynie z tej historii to: dobry zwyczaj nie pożyczaj, a zwłaszcza nie pożyczaj dłużnikowi, bo możesz narazić się na poważne perturbacje – mówi Robert Damski, rzecznik Krajowej Rady Komorniczej.

- A jak pojadę do szwagra, to powiedzą, że spałem tam jedną noc i zabiorą mu chałupę? – ironizuje Krzysztof Kempka.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl