Bliźniaczki martwe. Winna położna?

Bliźniacza ciąża Eweliny Pasieki wymagała specjalnej opieki, dlatego kobieta leżała w szpitalu. Niestety, dzieci urodziły się martwe. Pani Ewelina wini położną Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Twierdzi, że Beata C. przez półtorej godziny nie mogła znaleźć tętna dziecka i nie powiadomiła o tym lekarza! Pomoc przyszła za późno.

Pani Ewelina i pan Jakub walczą w sądzie o ukaranie winnych śmierci ich dwóch córek - bliźniaczek. Ponad dwa lata temu dziewczynki miały urodzić się w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie. Pod koniec 8. miesiąca ciąży dzieci urodziły się martwe.

- Była to ciąża wysokiego ryzyka, jednoowodniowa. Przebiegała bez problemów, dbałam o siebie w ciąży, robiłam wszystkie badania, i wszystko było ok – mówi pani Ewelina.

Mimo że kobieta wychowuje dziś dwoje zdrowych dzieci, nie może się pogodzić z tym, co stało się ponad dwa lata temu. Jej ciąża bliźniacza wymagała specjalnej opieki. Przez całe jej trwanie pani Ewelina była pod opieką lekarzy. A ostatnie trzy tygodnie ciąży spędziła w szpitalu.

- Lekarz prowadzący wysłał mnie tam, ponieważ była to ciąża wysokiego ryzyka. Chciał,  żebym była pod opieką, żeby w razie czego szybciej zrobić cesarskie cięcie – opowiada. 

18 maja 2011 roku, kiedy pani Ewelina leżała w szpitalu, pojawiły się problemy z tętnem jednej z bliźniaczek. Położna Beata C. robiła badanie KTG. I choć pojawiły się nieprawidłowości, nie zawiadomiła lekarzy. Zrobiła to dopiero kolejna położna, która ją zmieniła.

- Ona szukała tego tętna. Trwało to długo, godzinę, półtorej… Nie mogła go znaleźć. Dopiero  nowa położna zorientowała się, że coś jest nie tak i natychmiast zawiadomiła lekarza – opowiada pani Ewelina.

- Zaczęło się wydobywanie dzieci. Ordynator powiedział, że jedno dziecko nie żyje, a drugie walczy o życie – dodaje Jakub Pasieka, ojciec bliźniaczek.

Zrobiono cesarskie cięcie, ale dzieci nie uratowano. Sprawa położnej trafiła do sądu. Prokuratura Rejonowa w Częstochowie oskarżyła położną o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Położna nie chce wypowiadać się przed kamerą.

- Badanie KTG miałam wykonywane przez półtorej godziny, a w dokumentach jest tylko krótki odcinek tego zapisu. Brakuje drugiej części, dlatego trwa analiza, czy nie doszło do  fałszerstwa– mówi pani Ewelina.

- Zaraz po cesarskim cięciu przyszedł lekarz z dokumentacją lekarską. Chciałem ją sfotografować, żeby nic nie podłożyli, to zabrał i powiedział, że dokumentacja będzie do wglądu za godzinę. Więcej z dokumentacją się nie pokazał – dodaje Jakub Pasieka, ojciec bliźniaczek.

- Sprawa położnej jest w sądzie. Czekamy na prawomocny wyrok, jeśli zapadnie wyrok skazujący, wtedy na pewno podejmiemy jakieś czynności w tej sprawie – informuje Beata Marciniak, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie.

Położna Beata C. nadal pracuje w szpitalu jako położna. Opinia biegłych wskazuje winną zaniedbania. To jej fragment:

„Zaniechanie przez położną Beatę C. powiadomienia lekarza dyżurnego o trudnościach w odbiorze akcji serca bliźniaka już po kilku minutach bezskutecznych prób, było postępowaniem nieprawidłowym, niezgodnym z zasadami postępowania położniczego. Położna zaniechała przez ponad godzinę wezwania lekarza dyżurnego, a nawet poproszenia o pomoc drugiej położnej. Wcześniejsze wykonanie cesarskiego cięcia stwarzało szansę na urodzenie żywych płodów”.

- Dzieci mi to nie zwróci, ale mam nadzieję, że nikomu więcej tak krzywda się nie stanie – podsumowuje pani Ewelina.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl