Bał się, że to nie policja…

Amatorskie nagranie nieudolnej interwencji policjantów z Bytowa obiegło całą Polskę. Funkcjonariusze nie byli w stanie poradzić sobie z kierowcą, który stawiał opór podczas zatrzymania. Kierowca Janusz Schulz usłyszał zarzut szarpania i uderzenia policjantki. Mężczyzna przedstawił nam swoją wersję zdarzeń. Wynika z niej, że do szarpaniny by nie doszło gdyby, policjanci się wylegitymowali.

- Ja tylko stałem, nie chciałem się siłą położyć. A oni szarpali się ze mną – mówi Janusz Schulz.

- Dla mnie osobą, która złamała prawo jest kierowca, który przekroczył prędkość i uciekał przed policjantami. A potem się z nimi szarpał – uważa Joanna Kowalik-Kosińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

Cała Polska zobaczyła kompromitującą interwencję policjantów w październiku bieżącego roku. Stróże prawa nie potrafili przez kilka minut obezwładnić mężczyzny, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Udało nam się z tym kierowcą pozmawiać. Wspomina, że kiedy przekroczył o 19 kilometrów prędkość, nieoznakowany samochód zajechał mu nagle drogę.

- Policjantka przybiegła do nas i kazała za nimi jechać. Powiedziałem, że w boczne łąki nie pojadę. Policjanci nie żądali od nas dokumentów, sami się nie legitymowali, nie przedstawili się, nie powiedzieli, z jakiej są komendy – opowiadają Janusz i Ewa Schulzowie.

- Ona mówi: jedzie pan za mną. A ja, że nigdzie nie jadę. Na parking, stację benzynową mogę, ale nie w pola. Wówczas ona łapała za drzwi. Ja się przestraszyłem i ruszyłem z piskiem opon w stronę wioski – dodaje Janusz Schulz. 

Mężczyzna jechał wtedy z żoną i dwójką dzieci. Przekonuje, że uciekł, aby dojechać do najbliższego miasta. Zatrzymał się, jak twierdzi, przy pierwszym domu. Tam też złapali go bytowscy policjanci. Jego syn zaczął nagrywać ich interwencję.

- Policjanci przybiegli z bronią. Bałam się bardzo. Pierwszy raz widziałam wycelowaną broń w siebie – mówi Ewa Schulz.

- Pani policjant powiedziała: proszę się kłaść na ziemię. A ja na to, że tu nie będę. Po co? Za co? Mam chory kręgosłup. Mówiłem, że możemy porozmawiać, a oni jak w amoku – dodaje Janusz Schulz.

- W czasie interwencji mężczyzna szarpał za mundury i w pewnym momencie uderzył funkcjonariuszkę głową w klatkę piersiową. Mężczyzna przyznał się do tego. Postępowanie zakończyło się skierowaniem aktu oskarżenia do miejscowego sądu – informuje Ryszard Krzemianowski z Prokuratury Rejonowej w Bytowie.

Janusz Schulz ma polskie pochodzenie, ale od 25 lat jest obywatelem Niemiec. Na co dzień wraz z rodziną mieszka w Berlinie. Do Polski przyjeżdża kilka razy w roku. Twierdzi, że przyznał się do stawianych zarzutów, bo policjanci zagrozili mu, że jeżeli tego nie zrobi, wówczas trafi nawet na trzy miesiące do aresztu.

- Zarzucili, że ja się z nimi szarpałem, że ich uderzyłem. A to nie jest prawda – twierdzi pan Janusz.

Państwo Schulzowie twierdzą, że podczas interwencji to oni zostali pobici przez policję. Pani Ewa została uderzona przez funkcjonariuszkę w twarz, a pan Janusz miał być bity, kiedy już leżał skuty w kajdankach na ziemi. Na dowód przedstawia zdjęcia i obdukcję lekarską.

- Jak już dałem się skuć i byłem bezradny policjantka wzięła pałę i mnie lała. Po nogach mnie uderzyła, w żołądek. Złożyliśmy pozew do sądu. Skarżymy policję o brutalność – mówi Janusz Schulz.

Dotarliśmy do notatki służbowej policjantki, która zatrzymała Janusza Schulza.  Funkcjonariuszka potwierdziła w niej, że kierowca informował ją oraz jej kolegę, że nie pojedzie za nimi do lasu, bo uważa, że nie są oni prawdziwymi policjantami.
Dlaczego się więc nie wylegitymowała? Tego nie wiadomo.

- Nie oceniałabym tej interwencji negatywnie. Powinna być przeprowadzona sprawniej, ale finalnie mężczyzna został zatrzymany. Cały przebieg interwencji był przez nas wnikliwie sprawdzany. Ustalono, że policjanci nie złamali prawa. A jeżeli są jakieś wątpliwości, co do tej interwencji, to rozstrzygnie je sąd – mówi Joanna Kowalik-Kosińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl