Milionowa dotacja od instytucji, którą sama kieruje!

Stowarzyszenie Partnerstwo dla Doliny Baryczy rozdziela środki unijne. Jego prezes Inga Demianiuk-Ozga założyła fundację i wystąpiła o milion złotych dotacji. Zupełnie nie przeszkadza jej, że zabiega o pieniądze w instytucji, którą sama kieruje! Stowarzyszenie miało do rozdzielenia 40 mln zł.

- Z formalnego punktu widzenia oczywiście, pani prezes bezpośrednio nie podejmowała tej decyzji, ale przecież podejmowali tę decyzję ludzie, z którymi ona na co dzień współpracuje, których sama szkoliła, którzy pytali ją o opinię – mówi Paweł Wybierała, burmistrz Milicza.

- W takim razie, kto ma po te środki sięgać, jeśli nie osoby, które współtworzą tę strategię, wiedzą w jaki sposób ich pomysły mogą sprzyjać rozwojowi obszaru? Zdarzyła się okazja, miałam możliwość nabycia działki, która była w ofercie, ogólnie dostępna w internecie.  Taki mam pomysł na tę działalność - tłumaczy Inga Demianiuk-Ozga, prezes Stowarzyszenia Partnerstwo dla Doliny Baryczy.

- Jej fundacja została zarejestrowana w KRS-ie na dzień przed oceną wniosków. Natomiast wnioski składane są dużo wcześniej – zauważa Małgorzata Czapczyńska, dziennikarka Tygodnika Milickiego.

- Nie mam wpływu na tryb rejestracji w KRS-ie. Można powiedzieć, że to po prostu zbieżność dat, że zadziało się to czwartego dnia miesiąca, a nie piątego, czy szóstego – twierdzi Inga Demianiuk-Ozga, prezes Stowarzyszenia Partnerstwo dla Doliny Baryczy.

To nie jedyne wątpliwości w postępowaniu pani prezes. Samorządowcy mówią wprost, że jej postępowanie jest nieetyczne. Ona sama nie widzi w tym nic złego.

- Nie wiem, co jest w tym patologicznego. Ja nie oceniam tych wniosków, ani nie mam wpływu na ich ocenę. Prawa nie złamałam, stosuję się do reguł, które są przyjęte w stowarzyszeniu – zapewnia pani prezes.

Wiele decyzji stowarzyszenia było krytykowanych. Bulwersowała zwłaszcza sprawa dotacji na remont zabytkowego kościoła w Cieszkowie. Pieniądze były, ale stowarzyszenie ich nie chciało. Pół miliona przepadło bezpowrotnie.

- Wszystko było przygotowane, zresztą całą procedurę prowadził urząd marszałkowski. Później, ku zdziwieniu mojemu i urzędników z Wrocławia, odmówiono przekazania tych środków – opowiada ks. Leonard Wilczyński, proboszcz parafii w Cieszkowie.

- Oczywiście kościół jest zabytkiem, ale to nie jest program na ochronę zabytków, to jest program na rozwój obszaru zależnego od rybactwa. Ta rybackość i te elementy na wzmocnienie rybackości są tymi projektami, które są preferowane – tłumaczy Inga Demianiuk-Ozga prezes Stowarzyszenia Partnerstwo dla Doliny Baryczy.

- Prawdopodobnie nie byłoby ani Doliny Baryczy, ani LGR,-u gdyby kiedyś tutaj nie przybyli zakonnicy: benedyktyni i cystersi. Zarzuty, że nie mamy związków z Doliną Baryczy są bardzo krzywdzące, ahistoryczne i nieprawdziwe – dodaje proboszcz.

Przepisy Partnerstwa dla Doliny Baryczy nie zabraniają sięgania po unijne pieniądze samym władzom stowarzyszenia. Niektórzy więc działają w myśl zasady: co nie jest zabronione, to dozwolone i nawet po kilka razy biorą unijne dotacje.

- Członek zarządu, pan Kazimierz Grzemski występował o pieniądze trzykrotnie. W trzech konkursach otrzymał dofinansowanie o łącznej wartości 850 tys. zł – informuje Dariusz Stasiak, sekretarz Gminy Krośnice.*

* skrót materiału

PS. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zapowiedziało kontrolę w Stowarzyszeniu  „Partnerstwo Dla Doliny Baryczy”, a samorządowcy zamierzają skierować sprawę do prokuratury.

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl