Morderstwo czy wypadek podczas seksu?
Adwokat skazany za zabójstwo. Marcin T. był współwłaścicielem jednej z najbardziej znanych kancelarii w Białymstoku. Marta była w niej stażystką. Ich romans skończył się tragicznie. Kobieta została uduszona, a wcześniej brutalnie pobita. Maciej T. twierdzi, że był to nieszczęśliwy wypadek podczas… uprawiania seksu. Sąd mu nie uwierzył i skazał na 25 lat więzienia.
- Wykluczam, żeby to mógł być wypadek. Było to moim zdaniem zabójstwo – mówi prof. Brunon Hołyst, kryminolog.
Marta i Maciej poznali się cztery lata temu. Maciej był adwokatem, współwłaścicielem jednej z najbardziej znanych kancelarii w Białymstoku. Marta zgłosiła się tam, by odbyć staż. Wkrótce między nią a Maciejem nawiązał się romans.
- On był żonaty. Rozwiódł się, ponieważ poznał inną kobietę, z którą ma dziecko. W międzyczasie też zajmował się nieżyjącą Martą K. – mówi Józef Murawko z Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Jest 1 stycznia 2010 roku. Marta i Maciej spędzają wieczór w mieszkaniu dziewczyny. Rozmawiają i piją razem alkohol. Około godziny pierwszej w nocy Maciej wzywa karetkę. Sprawia wrażenie roztrzęsionego. Twierdzi, że Marta nie daje znaków życia.
- Wstrząsające – komentuje zdjęcia zwłok Marty prof. Brunon Hołyst, kryminolog: On bił ją pięścią. Sińce, które wyszły pod okiem, wykluczają wypadek, wskazują na celowe działania zbrodniarza.
- Przebieg tego zdarzenia był tak dramatyczny, że można byłoby pokusić się o postawienie zarzutu sklasyfikowanego zabójstwa, czyli na pograniczu szczególnego okrucieństwa – dodaje Józef Murawko z Prokuratury Okręgowej w Suwałkach, który prowadził śledztwo.
Marta zginęła w wyniku uduszenia. Wcześniej została dotkliwie pobita. Macieja T. zatrzymano. Przyznał się do zabójstwa. Stwierdził jednak, że śmierć Marty, to… nieszczęśliwy wypadek.
- Twierdził, że to było uduszenie w trakcie seksu, że podduszał moją córkę w celu spotęgowania doznań seksualnych – mówi Jerzy Krupowicz, ojciec Marty.
- Jeżeli ktoś przez dłuższy czas musi oddziaływać na drugą osobę, pokonywać jej opór, patrzeć w oczy osobie umierającej przez kilka, czy kilkadziesiąt minut, to trudno tu mówić o nieszczęśliwym wypadku – uważa Kajetan Królik, pełnomocnik rodziny Marty.
W marcu 2011 roku w sprawie nastąpił niespodziewany zwrot. Sąd Apelacyjny w Lublinie uznał, że zeznania Macieja T. są wiarygodne. Mimo ciążących na nim zarzutów, pozwolił mu odpowiadać z wolnej stopy. Kilka miesięcy później, zniósł też nałożony na niego wcześniej zakaz opuszczania kraju.
- Ręce mi opadły, bo idąc tym tropem, to po co przeprowadzać cały proces– komentuje Józef Murawko z Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
- Sytuacja była taka, że przecież w Sądzie Apelacyjnym w Białymstoku orzekała wcześniej ciotka oskarżonego – mówi Kajetan Królik, pełnomocnik rodziny Marty.
Drugiego grudnia w sprawie zabójstwa Marty zapadł pierwszy wyrok. Sąd Okręgowy skazał Macieja T. na 25 lat więzienia. Uznał, że adwokat jest winny morderstwa. Nie dał wiary w jego wersję wydarzeń. Maciej T. ponownie trafił za kratki.
- Chciał zabić i zrobił to. W związku z tym sąd wymierzył mu tak surową karę – informuje Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w Lublinie.
- Ja żądałem dożywocia – mówi prokurator Józef Murawko.
Obrońca Macieja T. złożył już zażalenie na areszt. Wniosek będzie rozpatrywał Sąd Apelacyjny w Lublinie. Ten sam, który w przeszłości wypuścił go już na wolność. Ten sam sąd rozpatrzy także apelację Macieja T. W sprawie może wydarzyć się więc jeszcze dosłownie wszystko.
- W przypadku zmiany tego orzeczenia przez sąd apelacyjny, np. uznaniu, że doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci, w zasadzie nie mamy możliwości odwołania od tego orzeczenia. Kasacja przysługuje tylko, gdy dojdzie do uniewinnienia – mówi Kajetan Królik, pełnomocnik rodziny Marty.
- Jeżeli będę miał wpływ na wydarzenia, to na pewno dopilnuję, żeby było tak, jak powinno być – dodaje prokurator Józef Murawko.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski