Budowali autostradę… za darmo

Ponad dwadzieścia firm z południa Polski walczy o pieniądze za prace przy budowie odcinka autostrady A4. W sumie spółka Tech-Max Budownictwo z Podkarpacia jest im winna około miliona złotych. Prezes spółki tłumaczy, że nie płaci, bo nie dostał pieniędzy od głównego wykonawcy. Podwykonawcy mają jednak kopię tego przelewu. Boją się, że Tech-Max ogłosi upadłość i nie dostaną nawet złotówki.

Przedstawiciele dwudziestu kilku firm w akcie desperacji urządzili w ubiegły poniedziałek pikietę przed domem prezesa spółki  Tech-Max Budownictwo.

- Zebrali się tu przedstawiciele 25 firm. Wyliczyliśmy, że łącznie spółka jest nam winna około miliona złotych – mówi Andrzej Pelc, który walczy o pieniądze.

- Powinienem dostać 108 000 zł brutto. Okazuje się, że to były trzy miesiące naszej pracy za darmo – dodaje Marcin Krzysztan, uczestnik pikiety.
Wszystko zaczęło się na budowie autostrady A4 między Radymnem a Korczową. Głównym wykonawcą prac była grecka firma J&P Avax, jej podwykonawcą spółka Tech-Max Budownictwo z Podkarpacia. To dla niej pracowali protestujący.

- Firma Tech Max nawet nie posiadała żadnego sprzętu budowlanego - mówi Andrzej Pelc, który walczy o pieniądze.

Faktury za wykonaną pracę podwykonawcy wystawiali już w lipcu. Kiedy mijały tygodnie, a pieniędzy nie było, zaczęli dzwonić do prezesa Tech-Maxu Budownictwo. Rozmowy rejestrowali. To fragment jednej z nich:

- Podpisaliśmy umowę na (wypłatę pieniędzy – przyp. red. ) 30 dni od wystawienia faktury. Z dniem 1 grudnia mijają terminy płatności wszystkich naszych faktur. 

- Proszę do mnie normalnie mówić, bo mi pan zagłusza. Ja mam na głośnomówiący i jak się pan drze, to mi się zlewają słowa, ja pana nie rozumiem. Niech pan normalnie ze mną rozmawia, to wtedy się może dogadamy, bo wyłączę telefon. Nie mam zdrowia słuchać pana krzyków.

- Prezes 14 razy mi obiecywał, że prześle pieniądze – mówi Ryszard Przybyło, uczestnik pikiety. 

W rozmowach telefonicznych prezes spółki odsyłał przedsiębiorców do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Tam okazało się, że pieniądze… są już na koncie spółki Tech-Max Budownictwo.

- Posiadamy dokumenty od Avaxu (główny wykonawca autostrady – przy. red.), między innymi są to wyciągi z przelewów, że pieniądze firma Avax zapłaciła firmie Tech Max Budownictwo – mówi Bartosz Wysocki z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Rzeszowie.

- Mamy te dokumenty, mamy to potwierdzenie, że pan Wojciechowski otrzymał pieniądze – dodaje Andrzej Pelc, który walczy o pieniądze.

To fragment rozmowy jednego z podwykonawców z prezesem spółki Tech-Max Budownictwo:

- Avax mi nic nie zapłacił. Jeżeli zapłacił, to proszę niech da potwierdzenie, że zapłacił za roszczenie, które ja do nich złożyłem.
- Panie Bogumile, ale ja mam przed oczami to pismo, 22 listopada 2013 roku, 475 700 zł
- No, bardzo dobrze, że pan masz. (…) Takich przelewów elektronicznych to ja mogę panu wydrukować dziesięć.

- Niestety, nie mamy żadnych środków prawnych, możemy tylko apelować o wypłatę pieniędzy – mówi Bartosz Wysocki z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Rzeszowie.

Okazuje się, że są i tacy, którzy mimo potwierdzenia przelewu, wierzą, że spółka Tech-Max Budownictwo pieniędzy nie otrzymała. W czasie pikiety pojawił się „obrońca” pana prezesa.

- Pan Wojciechowski nie ucieka od niepłacenia, tylko nie ma za co w tej chwili zapłacić. Ja jestem zwykłym podwykonawcą i również chciałbym uzyskać swoje pieniądze, ale pan Wojciechowski jest w tej chwili ofiarą. Nie dostał pieniędzy – powiedział Stanisław Kościak, podwykonawca spółki Tech-Max Budownictwo.

Prezes spółki Tech-Max Budownictwo do protestujących nie wyszedł. Na miejsce pikiety wezwano jednak policję.

- To nie jest nasze pierwsze przybycie do pana prezesa pod dom. Ani razu do nas nie wyszedł, mało tego, ostatnio zaciągał żaluzje – opowiada Andrzej Pelc, który walczy o pieniądze.

Próbujemy skontaktować się z prezesem spółki. Siedziba firmy jest zamknięta. Po wielu próbach udaje nam się dodzwonić. Prezes składa nam szokującą propozycję...

- Jeżeli jest pani zainteresowana wywiadem, to jak najbardziej, pod warunkiem, że mi za niego pani zapłaci. Jak będzie pani zainteresowana, to proszę złożyć mi jakąś propozycję na piśmie, wezmę to pod uwagę – powiedział prezes.

Za darmo, w przesyłanym nam oświadczeniu pan prezes utrzymuje, że roszczenia podwykonawców są bezzasadne, bo… nie przedstawili mu wymaganych raportów pracy.

- To nieprawda. Każdy z nas, każda firma dysponuje raportami pracy czy kartami pracy, gdzie są wyszczególnione godziny pracy. Każdy z nas dysponuje oryginałem, a pan Wojciechowski miał  dostarczane kopie – mówi Andrzej Pelc, który walczy o pieniądze.

Oszukani przedsiębiorcy nie rezygnują. Złożyli do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

- Wydaje nam się, że prezes chce nas przeciągnąć, żeby ogłosić upadłość.  Powiedział w rozmowie, że jeszcze tym prezesem jest, ale nie wiadomo, jak długo. Wydaje nam się, że jak zlikwiduje firmę, to już nie odzyskamy tych pieniędzy – podsumowuje Marcin Krzysztan, uczestnik pikiety.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl