Odnalazła bliźniaczkę, szuka reszty rodzeństwa

Pani Teresa Szczepańska z Płocka zwróciła się do Interwencji z niecodzienną prośbą.... Szukała siostry bliźniaczki, z którą rozdzielono ją w domu małego dziecka. Dzięki naszej pomocy siostry odnalazły się! Teraz marzą o tym, żeby odnaleźć pozostałe rodzeństwo.

- W 1961 roku robiono tak, że rozdzielano dzieci, jak kończyły trzy lata. Odsyłano je w różne miejsca Polski. Jedno mogło na przykład trafić do Bartoszyc, a drugie do Szczecina – mówiła pracownica Domu Dziecka w Warszawie, gdy realizowaliśmy pierwszy nasz reportaż. 

Po jego emisji w redakcji rozdzwoniły się telefony. Widzowie twierdzili, że widzieli  w telewizji nie panią Teresę , ale panią Lucynę Domańską. Tak właśnie nazywa się bliźniaczka pani Teresy. Byliśmy przy pierwszym spotkaniu sióstr... 

- To dla mnie szok. Nie co dzień się spotyka i odnajduje po tylu latach – mówiła wówczas Teresa Szczepańska.

Dziewięć dni po odnalezieniu, bliźniaczki obchodziły 52. urodziny. Towarzyszyliśmy im  w spotkaniu. Siostry ubrały się tego dnia identycznie.

- Ubrałyśmy się jednakowo, bo jesteśmy szczęśliwe. Pierwszy raz w życiu możemy zobaczyć jak wyglądamy ubrane jednakowo. Pozazdrościłam innym bliźniakom, które są w tym samym domu tego, że chodzą w taki sam sposób ubrane. I postanowiłam przyjechać do siostry, wyprawić urodziny i ubrać się tak samo – mówi Teresa Szczepańska.

- Musimy w końcu ten stracony czas nadrobić – dodaje Lucyna Domańska.

Bliźniaczki zgodnie przyznają, że więcej je łączy, niż dzieli. Mają żal i do matki, i do dyrekcji Domu Małego Dziecka w Otwocku. Żal o to, że zostały rozdzielne. 

Pani Lucyna i pani Teresa obliczyły, że gdyby żyła ich matka, dziś miałaby około 85 lat. Podobno mieszkała w miejscowości Sadowa koło Dziekanowa Leśnego. Jej istnienie potwierdziła dziesięć lat temu była sołtys miejscowości, gdy pani Teresa szukała mamy. Teraz nikt nic nie wie o Wandzie Małachowskiej. Ślad zaginął też po starych księgach  mieszkańców.

- Mama nie żyje już dziewięć lat. Jak coś będę wiedział, mam do pani numer telefonu, zadzwonię – powiedział syn byłej sołtys Sadowej.

- Może ktoś z tej rodziny Małachowskich zainteresuje się, gdy obejrzy program – mówi Teresa Szczepańska.

Pani Teresa od siedmiu lat choruje na raka. Mówi, że nie mogła się zdecydować na operację, bo nikt nie mógłby zająć się jej dziećmi. We wrześniu miała nadzieję, że wszystko by się zmieniło, gdyby odnalazła siostrę...

- I nawet poszłabym już na tę głupią operację, żeby żyć i dalej z siostrą cieszyć się życiem – powiedziała wówczas.

Teresa Szczepańska w styczniu przejdzie operację w jednym z warszawskich szpitali. Nie boi się.  Dwa lata temu jej siostra przeżyła taki sam zabieg

- Zabieg może się okazać końcowym, który  całkowicie panią wyleczyć z choroby. Natomiast, gdyby badanie histopatologiczne wykazało jednak zaawansowanie choroby większe, zabieg może być wstępem do dalszego leczenia. Według wiedzy, którą na ten moment posiadam, pani będzie żyła długo i szczęśliwie – mówi Andrzej Micuła, lekarz.

Lucyna Domańska i Teresa Szczepańska mówią, że do pełni szczęścia im jednak czegoś brakuje. Marzą o tym, żeby odnaleźć pozostałe rodzeństwo.

- Jest nas więcej. Chciałabym ich poznać. Po pierwsze to zwykła ciekawość, po drugie jakieś więzy krwi. Im większa rodzina, tym przytulniej, fajniej, milej – mówi pani Teresa.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl