Kamień Pomorski: szokująca wersja pasażerki
Sprawca wypadku w Kamieniu Pomorskim pił alkohol zaledwie 2 godziny przed tragedią! Tak twierdzi jego dziewczyna Adrianna, która jechała z nim samochodem. Dotarliśmy do ojca Adrianny, który opowiedział nam jej wersję zdarzeń. Dziewczyna podejrzewa, że Mateusz S. chciał, by oboje zginęli w wypadku, dlatego celowo wjechał na chodnik. Auto uderzyło w grupę pieszych, zginęło sześć osób.
Kamień Pomorski to niewielkie miasto w pobliżu Szczecina. Od tygodnia wpatruje się w nie cała Polska. Wszystko za sprawą 26-letniego Mateusza S., wśród przyjaciół znanego też jako „Sokół”.
Rozmawiamy z przyjacielem Mateusza S.:
- To mój dobry kolega. Normalny chłopak z normalnego domu.
- Dzisiaj wszyscy mówią, że to bandyta…
- Każdemu, kto tak powiedział naplułbym w twarz.
- Brał narkotyki?
- Bardzo rzadko.
- A jeżeli już brał, to co to było?
- „Trawa”.
- A mocniejsze?
- Raczej nie.
- Łapią go na jeździe po pijanemu, zabierają mu prawo jazdy...
- Tak, oddają i jest to, co widać.
- Wygląda tak, jakby niczego się nie nauczył.
- Na to wygląda.
- Adrianna poznała Mateusza gdzieś dwa lata temu. Nie miał dobrej opinii, był uwikłany w jakieś sprawy narkotykowe, Kamień jest małym miastem, więc każdy o każdym wie. My żeśmy tej znajomości absolutnie nie popierali, ale twierdziła, że go kocha. Może w jakiś sposób chciała go zmienić? Teraz widzę, że ludzie się nie zmieniają. To, co jest w człowieku prędzej czy później w jakiś sposób eksploduje – opowiada Piotr Bahrynowski, ojciec Adrianny.
Jest Sylwester 2013 roku. Mateusz i Adrianna bawią się u znajomych. Oboje piją alkohol. Impreza kończy się około 3 nad ranem. Potem idą do wynajętego przez Mateusza mieszkania.
- To nie jest tak, że Mateusz po raz ostatni pił alkohol o godzinie 3 w nocy. Mateusz pił dwie godziny przed tragedią. A co robił jeszcze, to nie wiemy. On rano, o godzinie 10 wstał i poszedł do tej dziewczyny, gdzie spędzali Sylwestra. Tam spożywał alkohol. Wrócił gdzieś koło godziny 12. Był podekscytowany, agresywny, impulsywny, ale nie zataczał się, że nie mógł wejść do samochodu. Córka po prostu chciała jechać do domu. Wziął samochód i pojechali razem – twierdzi Piotr Bahrynowski, ojciec Adrianny.
– Tego dnia zięć (policjant, który zginął – przyp. red.) zszedł z nocki. Przespał się i poszli z żoną oraz z dziećmi na spacer na cmentarz. Już nie wrócili – mówi Piotr Pluciński, teść nieżyjącego policjanta.
Ojciec Adrianny opowiedział nam, jak jego córka zapamiętała szaleńczą jazdę Mateusza S.
- Wyjechali z tej bocznej uliczki z piskiem, jechali środkiem szosy. Córka patrzyła na niego, to była ściana, przerażenie w oczach, nie było żadnego kontaktu z nim. Kiedy dojeżdżali do przejazdu, widziała grupę ludzi, która szła w stronę przejazdu. I pamięta tylko tyle: nagły skręt kierownicy, zamknęła oczy i wszystko – mówi Piotr Bahrynowski, ojciec Adrianny.
- To była masakra. Ciała tych ludzi były wszędzie porozrzucane. On nie okazywał żadnego żalu, żadnej reakcji, była zobojętniały na wszystko. Chodził dookoła i przyglądał się, jak tutaj próbuje się ratować ludzkie życie – opowiada Paweł Ukraiński z portalu kamienskie.info.
- Dziecko jest w szpitalu. Ma połamaną miednicę. Została sama. Wie, że rodzice nie żyją. Ona nie straciła przytomności i widziała prawie wszystko – mówi ciotka dziesięcioletniej Julii, która przeżyła wypadek.
Zaraz po wypadku Mateusz S. został zatrzymany. Oprócz amfetaminy i marihuany miał dwa promile alkoholu we krwi. Zeznał, że masakra której dokonał to nieszczęśliwy wypadek. Podczas przesłuchania płakał. Został aresztowany na 3 miesiące.
- On chciał chyba popełnić jakieś samobójstwo razem z nią. Takie odnoszę wrażenie, ale nie mogę powiedzieć, że tak było. Tak to wygląda, tak to córka mi mówi. Chciał ich zabić, tak z tego wynika – opowiada Piotr Bahrynowski, ojciec Adrianny.
- Dwa promile to naprawdę jest widoczny objaw, zatem ta kobieta widziała, miała tego świadomość, że on jest pijany. Dlaczego ta osoba nie może ponieść odpowiedzialności? – pyta Wojciech Pasieczny, były szef stołecznej drogówki.
Prokurator postawił Mateuszowi S. zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Mężczyźnie grozi za to do 15 lat więzienia. Aby uczcić ofiary wypadku, władze Kamienia Pomorskiego ogłosiły w mieście żałobę.
- Nie czuję do niego jakiejś nienawiści. Chciałbym zapomnieć o nim, wymazać z pamięci. Będę modlił się za tych ludzi. Tylko to mogę im ofiarować. Wiem, że muszę z tym żyć – mówi Piotr Bahrynowski, ojciec Adrianny.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski