Horror po cesarce. Wnętrzności wystawały z brzucha

Pani Angelika dwa razy prosiła o pomoc lekarzy szpitala w Olkuszu, bo w czwartym i piątym dniu po zabiegu cesarskiego cięcia z rany sączyła się krew i ropa. Lekarze konsekwentnie odsyłali ją jednak do domu. W końcu kobiecie pękły szwy, a przez ranę wydostały wnętrzności. W stanie krytycznym trafiła do szpitala.

- Życie to zweryfikowało. Nie była to żadna histeria tylko rozpoczynająca się tragedia – komentuje dr Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum non Nocere”.

22-letnia pani Angelika Stępień z Olkusza nigdy nie spodziewałaby się, że poród przez cesarskie cięcie będzie miał dla niej tak fatalne konsekwencje. Po 4 dniach od porodu zaczęły pojawiać się powikłania po operacji.

- W czwartek wróciłam do domu i było wszystko w porządku. Bolało, ale po operacji miało prawo boleć. W piątek koło południa rana zaczęła krwawić i bardzo bolała – opowiada pani Angelika.

- Jak poszliśmy do szpitala, to doktor powiedział, że wszystko jest ok. Jeszcze Angelika zadała mu pytanie, czy trzeba to czymś psikać, czymś smarować, to doktor odpowiedział, że jak lubi wydawać pieniądze, to śmiało, może coś kupić – dodaje Grzegorz Pawlik, partner pani Angeliki.

Pani Angelika wróciła do domu. Niestety, następnego dnia poczuła się gorzej. Wycieki się nasiliły. To skłoniło kobietę do ponownego pojawienia się w szpitalu. Tym razem przyjął ją lekarz, który prowadził ciążę.

- Jak się poszłam kąpać, to lała mi się krew po nogach. Mój chłopak to widział, bo go zawołałam. Pojechaliśmy znowu do szpitala. Doktor, który mnie operował, tylko zerknął na to, nie badał, nie robił mi USG. Powiedział, że jest w porządku, że nie ma co się martwić, że mogę spać spokojnie – wspomina pani Angelika.

Dwie godziny po ostatniej wizycie w szpitalu pani Angelice pękły szwy. Próbując zatamować krwawienie rękami wyczuła, że z rany wystają jej wnętrzności. Przerażona kobieta kolejny raz trafiła do szpitala, tym razem w krytycznym stanie. 

- To było jakby bombka pękła, taki odgłos. Zaczęłam krzyczeć do Grześka, żeby dzwonił na pogotowie, że brzuch mi rozerwało. Chirurdzy zabrali mnie na blok i zoperowali – opowiada pani Angelika..

- Jeżeli ktoś po cesarskim cięciu zgłasza jakiś problem, to myślę, że lekarz powinien zostawić go na obserwacji i zobaczyć, co się dzieje – mówi dr Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum non Nocere”.

Doktorzy Marcin K. oraz Janusz B., którzy badali panią Angelikę nie pozostawili kobiety na obserwacji w szpitalu. Dlaczego? Twierdzą, że nie było ku temu powodów.

- Ja zrobiłem jej USG powłok i brzuszka, nic niepokojącego tam nie było. Nie wiem co tam się mogło stać, czy to nieodporność tkanek, inne zewnętrzne przyczyny, czy cokolwiek innego. Te powikłania są i będą, nie uniknie się ich – powiedział doktor Marcin K.

- Musiałaby pani skończyć medycynę, żeby ze mną podyskutować na ten temat. Nie było żadnych przesłanek, żeby zostawić ją na obserwację – stwierdził doktor Janusz B. 

Przez zaniechanie lekarzy, kobieta nadal wraca do zdrowia. Podczas realizacji reportażu okazało się, że sytuacji, która spotkała panią Angelikę, można było uniknąć.

- Ja mam taką zasadę, że jeśli pacjentka zgłasza się po raz wtóry z tym samym problemem i trudno wykluczyć lub potwierdzić te dolegliwości, to najlepszym rozwiązaniem jest wziąć taką pacjentkę do dalszej obserwacji szpitalnej. Z wyjaśnień tych lekarzy wynikało, że stan tej rany, według nich, był zadowalający – powiedział Jerzy Tylnicki, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego Nowego Szpitala w Olkuszu.

- Ordynator powiedział, że powinni zadzwonić do niego, to położyłby mnie na oddział ginekologiczny. Wtedy byłabym pod okiem lekarzy, a nie w domu przy dziecku – mówi pani Angelika.

Kobieta postanowiła walczyć o sprawiedliwość. W naszej obecności złożyła zawiadomienie do prokuratury. Będzie się również starać o odszkodowanie.*

* skrót materiału

Reporterka: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl