Romans z porwaniem w tle

W ubiegłym roku, w sierpniu pokazaliśmy historię 17-letniej dziewczyny, która razem ze swoją kilkumiesięczną córką zniknęła z ośrodka wychowawczego. Jak się okazało, wybrała się z na wakacje na Mazury z 52-letnim mężczyzną, którego poznała przez Internet. Dzisiaj oboje są oskarżeni o uprowadzenie dziecka, a pani Marcie urzędnicy chcą odebrać prawa rodzicielskie. Mimo przeciwności, twierdzą, że kochają się i nie oddadzą dziewczynki bez walki.

 W sierpniu ubiegłego roku cała Polska żyła historią 17-latki z Włodawy. Marta z 2,5-miesięczną córeczką zniknęła z placówki opiekuńczo-wychowawczej we Włodawie.  Okazało się, że dziewczyna przez Internet poznała 52-letniego  Mariana Sossnę. Razem postanowili spędzić wakacje.


- Planowaliśmy spędzić  razem wakacje. Marta  razem z Julką, a ja z moimi dziećmi – mówi Marian Sossna, partner pani Marty.
- Wychowanka M. opuściła placówkę 1 sierpnia i miała  przepustkę czasową, kilkugodzinną - mówi Jarosław Pogonowski,  dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej we Włodawie.


- W  trakcie, kiedy jechaliśmy samochodem  już na Mazury, dowiedziałem się od Marty,  że ona dostała zaledwie kilkugodzinną przepustkę, a nie urlopowanie. Zgodziłem  się na to – mówi Marian Sossna, partner pani Marty.


Policja w całej Polsce poszukiwała pary. Kochankowie odnaleźli się na Mazurach. Oboje zostali przesłuchani przez prokuratora. Sprawa trafiła do sądu. Dzisiaj pani Marta ma 18 lat i już nie mieszka w placówce. Postanowiła, że resztę swojego życia chce spędzić u boku pana Mariana. Placówka skierowała do sądu rodzinnego wniosek o odebranie praw rodzicielskich pani Marcie.


-  Placówka wystąpiła z wnioskiem o pozbawienie Marty praw rodzicielskich na podstawie zachowań wcześniejszych, które były według placówki negatywne w stosunku do dziecka -  mówi pan Marian.


- Na początku jak urodziłam dziecko,  to nawet mnie chwalono.  Po tej ucieczce już zaczęło się, że jestem zła. Psychicznie sobie  już nie radziłam - mówi Marta Płandowska, matka Julii.


-  Fakt pozostawiania dziecka, kiedy miała 5 miesięcy w wanience. Na szczęście wychowawcy są na tyle spostrzegawczy, że zauważyli to, bo istniała możliwość, że dziecko mogło się utopić  - mówi Jarosław Pogonowski,  dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej we Włodawie.


Pani Marta wyjechała z panem Marianem do Niemiec. Teraz przyjechali na kilka dni do Polski, by przekonać sąd, że w Niemczech dobrze zajmą się Julką. Zapowiadają walkę do końca.


- Tęsknię,  czasami płakać mi się chce, że ona jest tam , a nie jest przy mnie – mówi pani Marta.


 -  Do momentu prawomocnego postanowienia w tym przedmiocie, czyli do momentu ograniczenia, pozbawienia jej władzy rodzicielskiej, a nawet zawieszenia takiej władzy rodzicielskiej,  ona ma pełne prawo przebywania, wychowywania i reprezentowania tego dziecka – mówi Monika Buchlińska z Kancelarii  Świeca i Wspólnicy.


- Chciałabym, żeby Julka, moja córka kochana była razem z nami. Chciałabym mieć z Marianem dzieci i żebyśmy byli pełną rodziną – mówi pani Marta. *

*skrót materiału

Reporterka: Martyna Grzenkowicz

mgrzenkowicz@polsat.com.pl