Spowiedź pijanego kierowcy

W ostatnich tygodniach całą Polskę prawie każdego dnia obiega informacja o wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę. Niestety większość z nich zakończyła się tragicznie. Do redakcji Interwencji zgłosił się pan Tomasz, który obecnie odsiaduje wyrok za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Przez 4 lata otrzymał łącznie 9 wyroków, do więzienia trafił dopiero w 2012 roku.

Dla 35-letniego pana Tomasza pobyt w zakładzie karnym, jak sam to określa, jest zbawieniem. Ostatnie doniesienia medialne o tragicznych wypadkach, w których ginęły dzieci, spowodowały, że postanowił opowiedzieć nam swoją historię. Sam jest ojcem.


- Zobaczyłem teraz te wypadki ostatnio, jak zobaczyłem, jak to dziecko zginęło tam, ten chłopczyk w szpitalu walczy o życie…. Mam w takim wieku dzieci.  Pracowałem w takim zakładzie, że alkohol jest na porządku dziennym i wracałem pod wpływem alkoholu.


Mogło być tak , że ja jechałem do domu, mogło moje dziecko mi wyskoczyć na drogę. Było tak, że ja nawet nie pamiętałem jak pod dom podjechałem – opowiada Tomasz Bieniek, skazany na karę pozbawienia wolności za jazdę pod wpływem alkoholu.


Od 2008 roku pan Tomasz 9-krotnie był skazywany za jazdę pod wpływem alkoholu. Wszystkie wyroki były  w zawieszeniu. Dopiero w 2012 roku trafił do więzienia. Sam się dziwi,  że przez tyle lat jeździł  pod wpływem alkoholu, a na dodatek bez prawa jazdy.

Reporter:  Nigdy pan prawa jazdy nie miał?


 - Nie! Dostawałem 500 złotych mandatu i jechałem dalej. Takie prawo mamy. 500 złotych mandat, policja się cieszy, że mają statystyki.  Zostałem 10 razy zatrzymany, a ile razy nie zostałem zatrzymany przez okres 4 lat. Ja piłem 4 lata i przez 4 lata miałem samochód do dnia zamknięcia. Teraz mam 9 wyroków za jazdę po pijanemu. Zostałem skazany na karę łączną: 5 lat, 5 miesięcy. Ostatni wyrok prawomocny zapadł w 2012 roku. Sąd  nie wiedział, co ma zrobić ze mną. Oni patrzą, że my mamy rodziny, mamy dzieci. Ja rozumiem ich, ale nie popatrzą na to, że my mogliśmy zabić kogoś! – mówi pan Tomasz.


Na szczęście pan Tomasz trafił do więzienia zanim spowodował śmiertelny wypadek. Po przejściu terapii alkoholowej, jeszcze surowiej ocenia  to, co robił przez 4 lata. Z żalem wspomina, że nikt nie zareagował wcześniej.


Reporter: Za  którym razem do pana dotarło, że mógł pan kogoś zabić?


-  W zakładzie. Wcześniej  nie myślałem o tym, tam się siada i jedzie. Ja prosiłem policję, żeby mnie zamknęli. Nie przyjeżdżali po mnie. Ja już miałem dwa wyroki wprowadzone do zakładu karnego, do odbycia kary. Kurator mój, jak to się mówi dobry kurator, następne dwa odroczył mi, bo twierdził, że ja mam małe dzieci i mam pracować na dzieci,  ale nie patrzył, że ja jadę! -  mówi pan Tomasz. *

*skrót reportażu


Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl